Sklejki meblowe czy tekstylia – to najczęściej znajdują strażnicy miejscy w piecach grzewczych. W Lublinie i Świdniku związku z trwającym sezonem trwają wzmożone kontrole tzw. kopciuchów. Za kilka tygodni w takiej kontroli lubelskim strażnikom pomoże dron wyposażony w analizator dymu.
Strażnicy miejscy prowadzą wzmożone kontrole
– Nie mam nic przeciwko kontrolom, jestem jak najbardziej za. Spalam to, co jest dozwolone. Czasami wieczorem coś tam czuć, ale ludzie teraz bardziej dbają o ekologię, może trochę się boją straży miejskiej czy policji. Pewnie są większe kontrole – mówią mieszkańcy.
– Od września bieżącego roku sprawdziliśmy 217 lokalizacji, podczas których skontrolowaliśmy (oczywiście kończąc kontrole protokołem i robieniem dokumentacji fotograficznej) 43 piece – mówi Robert Gogola, rzecznik prasowy Straży Miejskiej Miasta Lublin. – Nałożyliśmy 6 mandatów na kwotę 1450 zł.
CZYTAJ: Oszust zatrzymany. Wyłudził oszczędności od seniorki
– Mieliśmy nawet przypadek, w którym był alarm ze żłobka – opowiada Janusz Wójtowicz, komendant Straży Miejskiej w Świdniku. – Obok w domu jednorodzinnym kobieta spalała praktycznie wszystko – butelki plastikowe, opakowania po jogurcie, plastiki. Był taki smród, że wychowawczynie ze żłobka zadzwoniły do nas. Wtedy był najwyższy mandat. Są też takie problemy, że ktoś udaje, że nie ma go w domu, nie chce wpuścić nas na kontrolę. Wtedy stajemy pod domem i włączamy sygnały świetlne. Najczęściej jest tak, że w końcu ktoś prosi, żeby wyłączyć sygnały, bo to wstyd przed sąsiadami. Ludzie chcą, żeby jak najszybciej zrobić kontrolę i odjechać.
Częstą przyczyną nieświadomość
– Często mamy do czynienia z nieświadomością bądź z wykorzystaniem okazji do pozbycia się jakichś elementów meblowych – wskazuje Robert Gogola. – We wcześniejszych latach zdarzały się podkłady kolejowe, przepracowany olej silnikowy, lakierowane stare okna czy drzwi, a więc takie elementy do niczego niepotrzebne.
– Dym leci, ale jak palą, to palą wieczorami. Było tak, że palili i plastikami i oknami z plastiku – mówi jeden z mieszkańców.
CZYTAJ: Robi się coraz chłodniej. Nie bądźmy obojętni na los innych
– Już od kilku lat zauważamy, że w blisko 95 proc. przypadków mamy do czynienia z płytą meblową, czyli taką płytą klejoną, która w wyniku przetwarzania termicznego również emituje do środowiska zanieczyszczenia – mówi Robert Gogola. – W związku z tym jest traktowana jako odpad, a co za tym idzie, w przypadku jej stwierdzenia strażnicy nakładają na osobę odpowiedzialną za rozpalenie takiego pieca mandat karny.
Spalanie odpadów wyjątkowo niebezpieczne
– Spalanie odpadów, opakowań z tworzyw sztucznych, materiałów gumowych jest wyjątkowo niebezpieczne – zaznacza dr inż. Amelia Staszowska, adiunkt w Katedrze Jakości Powietrza Wewnętrznego i Zewnętrznego Politechniki Lubelskiej. – Po pierwsze, stanowi potencjalne źródło substancji gazowych, mających właściwości toksyczne, trujące. Czyli bardzo łatwo jest się zatruć takimi substancjami. Dotyczy to również osób, które spalają, przy otwartej komorze spalania nachylają się, wrzucając takie odpady, ale te zanieczyszczenia są także emitowane do powietrza zewnętrznego. Są to substancje, które mają bardzo szerokie oddziaływanie na układ nerwowy, krwionośny.
– W perspektywie 7 lat obserwujemy, że poziomy tych pyłów PM10 czy PM2.5 są coraz mniejsze. Jednak nie są jeszcze zadowalające. Jest jeszcze dużo do zrobienia, przede wszystkim w zakresie edukacji – mówi komendant Janusz Wójtowicz.
Za palenie śmieciami w piecach lub przydomowych ogródkach grozi do 5000 złotych grzywny.
FiKar / opr. WM
Fot. pixabay.com