Od poniedziałku na przejściach granicznych z Ukrainą w Dorohusku i Hrebennem trwa protest polskich przewoźników międzynarodowego transportu drogowego. W Hrebennem drogę nr 17 – tuż za skrzyżowaniem z drogą wojewódzką nr 867 – blokuje kilka ciągników siodłowych.
– Zaczęło się od tego, że Unia Europejska zniosła przewoźnikom ukraińskim pozwolenia. W 2021 roku mieli ich 180 tysięcy i tyle wjechało do Polski, a dziś już jest blisko milion – mówi jeden z przewoźników. – Naszych samochodów jest góra pięć procent, tego całego transportu, który jeździ przez granicę z Ukrainą. W tym połowa z tego to firmy zarejestrowane w Polsce, z ukraińskim kapitałem. Czyli nas dosłownie jest dwa procent. Ukraińskie władze do tej pory, od jakichś dwóch, trzech miesięcy, a nawet pół roku, zrobiły tzw. aplikację eCherha. Nasze auta po wjeździe na teren ukraiński rejestrują się w kolejkę po odprawie, po rozładunku. Jeśli chodzi o czas oczekiwania na wszystkich granicach, to żeby wrócić do domu mój samochód czy mój kierowca czeka od 10 do 14 dni po drugiej stronie, na poboczu.
CZYTAJ: Przewoźnicy protestują przed przejściami granicznymi z Ukrainą [ZDJĘCIA]
– Jagodzin – Dorohusk – czas oczekiwania 9 dni dla samochodów do odprawy weterynaryjnej – 15 dni. Rawa Ruska – 6 dni. Można wymieniać przejścia po kolei, nawet z Węgrami – dodaje kolejny z protestujących. – My jako przewoźnicy mogliśmy się zarejestrować w Polsce przed wyjazdem i pojechać tam. W tym momencie od wczoraj jest tak, że dopiero po załatwieniu odprawy celnej możemy się wpisać w tę kolejkę. Nie wiadomo, co robić z kierowcami.
– Bez sanitariów, bez prysznica, bez niczego. Jeżeli nie ma sklepu, to nawet nie ma nic do jedzenia – mówi jeden z kierowców. – Mało tego – nie mogę go zabrać, bo nie wiadomo, czy go z powrotem wpuszczą. Do tamtego tygodnia nie sprawdzali. Sprawdzali tylko, czy zgadza się auto, naczepa przy rejestracji. W tej chwili sprawdzają dowody rejestracyjne na wjeździe na granicę, sprawdzają kierowcę. Nie można zamienić kierowcy, bo mnie usuną z kolejki i kolejne dwa tygodnie moje auto będzie stało.
– Co zrobić? Albo żywą kolejkę, żeby samochody polskie wjeżdżały lub otworzyć nowy system, żeby samochody unijne były rejestrowane w oddzielnej kolejce – proponuje jeden z protestujących.
– To nie jest protest. To bandyci zablokowali granicę – zaznacza jeden z ukraińskich kierowców. – Jak można w ogóle zamknąć granicę? Stoimy długo, po kilka dni i nic się nie zmienia. Policja ich chroni. Jak tak dalej może być? Jedźcie do Warszawy do ministerstwa i tam przedstawcie swój problem. Co kierowca może być winny? Co my im zrobiliśmy? My też jeździmy z pustymi tirami. Toalet brak, wody nie ma.
CZYTAJ: Przewoźnicy protestują w Dorohusku. Utrudnienia przed przejściem granicznym [ZDJĘCIA]
– Po pierwsze nie ma szacunku dla polskiego kierowcy – czy na granicy, czy w kolejce – ze strony ukraińskich przewoźników i służb – mówią przewoźnicy. – Po drugie, jeżeli kierowca kiedyś jeździł kilka kursów w miesiącu, to teraz można wykonać dwa kursy, bo większość miesiąca stoi się w kolejce. Przekładają się na to pobory. Można powiedzieć, że im więcej stoję, tym mniej zarobię. Jeżeli stoję 12 dni w kolejce, robię jeden kurs, to jest nie do porównania, jak wcześniej się jeździło po dwa kursy w tygodniu. To 8-9 dni w budzie. To niewdzięczne.
– Wiem, że nasze firmy płacą podatki dużo większe niż ukraińskie firmy. Ich kierowcy jeżdżą za bardzo małe pieniądze, a u nas wiadomo – ZUSy, podatki – podkreśla kierowca.
– To oznacza dla nas, że do końca roku trzeba będzie zamykać firmy. Nie oszukujmy się, region lubelski jest bardzo słaby jeśli chodzi o wysyłki, transport – dodaje jeden z przewoźników. – Oni jeszcze tutaj dojechali, zaczęli „zabierać” naszą pracę, zaniżać stawki. Nas nie stać na takie stawki. Żeby pojechać, to lepiej niech to auto stoi albo je sprzedać i zamknąć tę firmę. Chcą nas wygryźć z rynku albo już to zrobili, tylko my sobie tego jeszcze nie uświadomiliśmy. Ale walczymy. Może to coś da.
Protestujący co godzinę na kierunku wyjazdowym z Polski przepuszczają tylko jedną ciężarówkę. Swobodny przejazd mają ciężarówki wiozące paliwo, produkty łatwo psujące się oraz z pomocą humanitarną na Ukrainę, a także auta osobowe i autobusy.
Protestujący zapowiadają, że będą blokować także kierunek wjazdowy do Polski. W kolejce na odprawę oczekuje ponad 60 ciężarówek.
Postulaty przewoźników dotyczą między innymi zakazu rejestrowania w Polsce firm transportowych z zagranicznym kapitałem, przywrócenia pozwoleń na wjazdu na teren Unii Europejskiej dla ukraińskich przewoźników, sprawdzenia pochodzenia kapitału w firmach, które zarejestrowały się w Polsce po wybuchu wojny w Ukrainie.
AP/ opr. DySzcz
Fot. AP