Polichromia upamiętniająca bohaterską rodzinę Koniuszewskich powstała na wewnętrznych ścianach stodoły w Kłodzie Małej w powiecie bialskim. W 1874 roku unicka rodzina oddała życie w obronie swojej wiary.
Koniuszewscy, mimo nacisku wojska carskiego, nie zgadzali się na przejście na wiarę prawosławną, dlatego dokonali aktu samospalenia. W pożarze zginęła cała czteroosobowa rodzina z dziećmi.
Fot. ks. Mirosław Niewęgłowski
CZYTAJ: Kłoda Mała: mieszkańcy upamiętnili miejsce męczeńskiej śmierci rodziny Koniuszewskich
– Malując obraz bazowałam na informacjach, jakie przedstawił w swojej twórczości Władysław Reymont opisując dramatyczne dzieje Koniuszewskich – mówi autorka polichromii, ikonograf Małgorzata Waszkiewicz. – Kiedy mieszkańcy odbudowali stodołę na miejscu tej, w której rodzina poniosła męczeństwo, namalowałam wewnątrz tej stodoły obraz bezpośrednio na deskach. To polichromia. W tym wypadku wykonana farbami akrylowymi bezpośrednio na deskach stodoły. Przedstawia rodzinę Koniuszewskich podczas ostatniej kolacji przed ich męczeńską śmiercią.
– To jest rok 1874. Car nasilił prześladowanie unitów, żeby przeszli na wiarę prawosławną – mówi współinicjator upamiętnienia rodziny Koniuszewskich, mieszkaniec Kłody Małej, Jarosław Kosiński. – W tej wiosce było w tym czasie ok. 20 rodzin unickich i jedynym takim upartym bohaterem był właśnie Józef Koniuszewski, który robił wszystko, żeby nie przejść na tę wiarę. A oni robili wszystko, żeby go zdusić. Nakładali różne podatki, siedział w więzieniu za to, ale swego zdania nie zmienił. Postanowili zakończyć – nie poddadzą się, wolą zginąć niż przejść na wiarę prawosławną i podporządkować się carowi. Koniuszewski porozmawiał z żoną i przygotował się do takiej akcji, że jak już przyjdzie wojsko carskie, by ochrzcić dziecko, aby zrobić takie zamknięcie z drutu, żeby nie można było otworzyć drzwi. Postanowili się spalić z całą rodziną w stodole.
Fot. Małgorzata Tymicka
CZYTAJ: Oddali życie w obronie wiary. Mieszkańcy upamiętnili rodzinę Koniuszewskich
– To byli zwykli ludzie, ale mieli przywiązanie do wiary. Niektórzy mówią, że skazali swoje dzieci, to było samobójstwo, ale jak nie mieli innego wyjścia… – mówią mieszkańcy. – Ja bym zrobił to samo. Jak to siłą można na inną wiarę? Upamiętniamy to. Żeby przetrwało, bo jeżeli starsi o tym zapomną, to nikt nie będzie o tym pamiętał.
– Do tego obrazu swoich sylwetek użyczyła mi moja rodzina, choć ich trochę postarzyłam i pozmieniałam – mówi Małgorzata Waszkiewicz. – Sami siebie na tym nie rozpoznają i właśnie o to chodziło, żeby to nie była moja rodzina, tylko Koniuszewscy – tak, jak ja ich sobie wyobrażam. Siedzą przy stole – tak ich opisuje Reymont w czasie ostatniej kolacji. Zjedli ją i poszli do stodoły.
– Jest bardzo ładnie zrobione. Podoba się wszystkim, którzy oglądają – mówią mieszkańcy. – Wiernie odtwarza to, jak w tamtych czasach żyli w domu, także bardzo ładnie jest to zrobione. I światło, i stół, trzon kuchenny, nawet kołowrotek, obrazy, Pan Jezus i Matka Boża – bardzo pięknie jest to zrobione. Aniołek też tam jest.
Fot. Małgorzata Tymicka
Stodoła, w której powstał obraz i która ma odwzorowywać tę, w której Koniuszewscy zginęli została wybudowana kilka miesięcy temu. To inicjatywa mieszkańców przy wsparciu parafii Horbów.
Z kolei polichromia, która powstała w stodole, to inicjatywa proboszcza miejscowej parafii.
MaT/ opr. DySzcz
Fot. ks. Mirosław Niewęgłowski; Małgorzata Tymicka