Rozpoczął się proces wycofywania z okolic Zamościa baterii Patriot. Oprócz wyrzutni Lubelszczyznę opuszczą też żołnierze Bundeswehry.
CZYTAJ: Niemieckie Patrioty kończą misję w Polsce. Uroczysty apel w Zamościu [ZDJĘCIA]
– Rolę wycofanych Patriotów mogłyby częściowo przejąć samoloty myśliwskie – mówił w rozmowie z Filipem Karmanem zastępca redaktora naczelnego portalu Defence24.pl, Jakub Palowski. – Spodziewałem się tej decyzji dlatego, że w tej chwili musimy pamiętać, że potencjał państw NATO, czy Niemiec czy innych państw jeżeli chodzi o naziemną obronę powietrzną, jest dosyć ograniczony. Z reguły on był utrzymywany na takim poziomie, który pozwalałby pełnić dyżur bojowy, czyli służbę 24-godzinną, jak to miało miejsce w rejonie Zamościa. Największym rozmieszczeniem niemieckich Patriotów w ostatnich latach było ich rozlokowanie w Turcji. Były to dwie baterie. Niemcy równocześnie pełnili misję na Słowacji oraz w ochronie szczytu NATO w Wilnie innymi siłami. Część sprzętu jest przekazywana Ukrainie – to też wpływa na możliwości wystawienia przez Niemcy baterii Patriot do ciągłej służby. Mieliśmy trzy baterie Patriotów z 12, które mają niemieckie siły zbrojne.
CZYTAJ: Patrioty gotowe. Od dziś chronią polskie niebo na wschodniej flance NATO
Czy ta decyzja może mieć takie odzwierciedlenie, że bezpieczeństwo przestrzeni powietrznej Polski będzie w jakiś sposób zagrożone?
Na pewno ten obszar, który był chroniony przez patrioty, jeżeli tam nie zostanie włączony inny system, może się zmniejszyć. Chciałem zwrócić uwagę na to, że Sojusz Północnoatlantycki ma bardzo szeroki zakres środków, które pozwalają na ochronę przestrzeni powietrznej. Wśród nich, oprócz stanów naziemnych, których jest mało, można by na przykład myśleć o zwróceniu się do sojuszników o to, żeby loty patrolowe przez samoloty były dokonywane częściej, nawet w sposób ciągły, nad wschodnią Polską, tak jak to było przez pierwszych kilka miesięcy pełnoskalowej wojny. Oczywiście samoloty myśliwskie nie są w stanie zwalczać rakiet balistycznych takich jak Iskander, ale każdy inny środek napadu powietrznego są w stanie zwalczać. W wypadku pełnoskalowej wojny, jak ma to miejsce na przykład w Ukrainie, wykorzystanie systemów przeciwlotniczych takich jak Patriot jest trochę inne, niż to miało miejsce w Zamościu czy Rzeszowie. One nie mogą pełnić dyżuru bojowego w jednym miejscu w sposób ciągły, dlatego że byłyby narażone na wykrycie. Musi być tzw. kontrola emisji. Po pewnym czasie zestawy przeciwlotnicze z dyżuru bojowego trzeba po prostu wycofać.
Nie ma decyzji czy Patrioty zostaną zastąpione innym systemem?
Nie mam takich informacji, żeby coś takiego miało miejsce.
Jak dużą siłę rażenia ma taki Patriot, zainstalowany na przykład w rejonie Zamościa?
Jeśli chodzi o zasięg zwalczania na przykład samolotów, mówi się, że jest to ok. 70 km w tej wersji, którą mają Niemcy.
Rozmieszczenie Patriotów w Zamościu to chyba nie przypadek…
Na pewno w momencie, kiedy rozbudujemy polski system obrony powietrznej – biorąc pod uwagę czas na produkcję, szkolenie żołnierzy, to jest perspektywa 2030 toku – to jakiś potencjał będzie tam mógł być. Niedawno mieliśmy informacje o utworzeniu w Sandomierzu batalionu radiotechnicznego, który będzie mieć sterowiec Aerostat, radar wyniesiony na takim balonie, który będzie mógł patrzeć na kilkaset km. Mając taki system ostrzegania, na pewno lepiej można wykorzystać systemy przeciwlotnicze, które będą wprowadzane. W jakim czasie, w jakim poziomie gotowości Zamość będzie osłaniany – myślę, że to już jest w niejawnych planach obronnych.
CZYTAJ: Szef MON w Zamościu: Chcemy, żeby niemieckie Patrioty zostały w Polsce przynajmniej do końca roku
Każda bateria systemu Patriot kosztuje miliard dolarów, a cena pojedynczej rakiety przechwytującej to około 4 milionów zł.
FiKar/ opr. DySzcz
Fot. archiwum