Magazynowanie energii z odnawialnych źródeł może być naszym zabezpieczeniem w czasach zagrożenia energetycznego. Do tego jednak potrzebny jest odpowiedni system, aby odbiorcy mogli bardziej elastycznie i racjonalnie gospodarować energią pozyskaną z OZE.
Żyjemy w czasach, kiedy mając panele fotowoltaiczne, stajemy się jednocześnie wytwórcą i biorcą prądu. Nadwyżka, której nie wykorzystamy lub nie zmagazynujemy na własną rękę, wraca do ogólnej sieci elektrycznej.
– W naszym systemie mamy już ponad 1 milion 300 tysięcy odbiorców, którzy zdecydowali się zainstalować u siebie fotowoltaikę – mówi rzecznik Urzędu Regulacji Energetyki Agnieszka Głośniewska. – Pomyślmy, że nasza sieć elektroenergetyczna była konstruowana lata temu i miała zapewniać przesyłanie prądu w jedną stronę – od jednej dużej elektrowni w kierunku naszych domów, biur. Teraz zdecydowanie zmienił się krajobraz energetyczny. Mamy takich małych rozproszonych wytwórców. To oznacza, że każdy z nas jest mikroproducentem energii. Założeniem tego systemu prosumentów – tego, że będziemy sobie sami wytwarzać, np. w naszych domach, energię – było to, że będziemy ją także sami konsumować. Natomiast bardzo często zdarzało się, że instalacje były np. przemiarowywane, tzn. że taki prosument zakładał większą instalację, o większej mocy niż sam mógłby tego prądu zużyć. Dlatego że system pozwalał mu rozliczać te nadwyżki, jakby zarabiać na produkcji prądu.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Targi Energetyczne ENERGETICS
Przy takim podejściu sieć energetyczna stała się wirtualnym magazynem energii. Aktualnie PGE Dystrybucja ma ponad 3 giga mocy przyłączeniowej, jeżeli chodzi o prosumentów. – To jest ogromna moc – mówi prezes zarządu PGE Dystrybucja Jarosław Kwasek. – Zadania, które muszą być realizowane, stoją po stronie operatora. Z tego tytułu też ogromne wydatki, jeżeli chodzi o inwestycje, tj. w 2023 roku blisko 4 mld zł. Gros tych inwestycji jest związane z tym, żeby tak modernizować tę sieć, budować też jej nowe elementy, żeby sieć pracowała elastycznie i by nie było żadnych przerw w produkcji energii, ale również w jej konsumpcji i odbiorze. Myślę, że prosumenci mogą być spokojni, bo PGE Dystrybucja jest ukierunkowana w swoim planie inwestycyjnym i rozwoju właśnie na takie rozproszone odnawialne źródła. Pod tym kątem będziemy cały czas modernizować tę sieć i dostosowywać ją do nowych trendów i zmian, jeżeli chodzi o energetykę.
Przy takim rozwoju fotowoltaiki przyszłością stają się magazyny energii. Dzieje się tak dlatego, że kiedy nasze panele produkują najwięcej prądu ze słońca, a więc w dzień, zużywamy tej energii najmniej. Pojawia się więc potrzeba przechowania wyprodukowanego prądu do wieczora. – Do tego nieodzowne są magazyny, ale na razie ich cena jest wciąż dość wysoka – uzupełnia Głośniewska. – Myślę, że wraz z rozwojem technologii te ceny będą spadały. Do tego już powstają dedykowane programy. Tak jak kiedyś program „Mój prąd” wspierał właśnie fotowoltaikę i zakładanie instalacji, dotował to, tak teraz także w programie „Mój prąd” przewidziane są dotacje także na magazyny energii. Jest to na pewno jedna z metod, która pozwoli nam jak najbardziej efektywnie gospodarować energią, która jest wytwarzana w naszym gospodarstwie domowym.
– Magazyny energii z pewnością są przyszłością, ale my pracujemy także nad elastycznością sieci energetycznej – dodaje prezes Kwasek. – Właśnie po to, żeby zagospodarować tę energię i by wszyscy użytkownicy w sposób odpowiedni mogli korzystać z sieci operatora. Magazyny energii to jeszcze dosyć kosztowna inwestycja, ale myślę, że w przyszłości to naprawdę zda egzamin. Widzimy, że w tym kierunku będą się rozwijać pewne przemyślenia, pewne rozwiązania, które są obecnie projektowane.
– Magazyny przy takim rozwoju fotowoltaiki są przyszłością energetyki. Wtedy, kiedy nasza instalacja fotowoltaiczna produkuje najwięcej energii, przeważnie zużywamy jej najmniej. Możemy zmagazynować tę energię, zużyć ją wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebujemy, czyli wieczorami – mówi Agnieszka Głośniewska.
Specjaliści podkreślają, że magazyn energii to także zabezpieczenie. Ze zgromadzonych nadwyżek można skorzystać w sytuacjach awaryjnych, jak niesprzyjające warunki atmosferyczne czy przerwa w dostawie prądu.
Działania w zakresie transformacji energetycznej wciąż trwają. Wśród nich jest projekt schowania linii średniego napięcia w ziemi, który prowadzi PGE Dystrybucja. To ma przełożyć się na jakość i ciągłość dostaw, znacznie ograniczając niebezpieczeństwo awarii, chociażby spowodowanych pogodą.
Tylko w tym roku PGE Dystrybucja chce schować w ziemię około 1 tysiąca 800 kilometrów linii średniego napięcia.
EwKa / opr. WM
Fot. Piotr Michalski