Wszelkie ludzkie obłąkanie zostało uwolnione i zmaterializowane, niebo wygląda dziwnie, kolory są niewłaściwe, chmury wyglądają cudacznie, wszystko jest jakoś nie tak – witajcie w wariatkowie, czyli na łamach komiksu Shade, Człowiek przemiany (wyd. Egmont). W oryginale to 70-zeszytowa seria publikowana przez DC, a następnie wchłonięta przez prestiżową linię Vertigo. Zachodni edytor kilka razy próbował wydać ją w albumach – te trzy, które wyszły, docierały jednak zaledwie do 19. zeszytu. Polski wydawca, ku ogólnemu zaskoczeniu, żwawo ruszył z wydawaniem Shade’a i już w pierwszym twardookładkowym tomie prezentuje tych zeszytów 13, a w tym kilka wybitnych, na czele z pierwszym i dziesiątym.
Scenariusz Petera Milligana, rysunki Chrisa Bachalo – oto najlepsza seria imprintu Vertigo, która trafi w gusta czytelników lubiących rzeczy niebanalne, dziwne i intrygujące. Shade to przybysz z planety Meta, który w celach nie do końca sobie znanych trafia na Ziemię. Shade jest tzw. „agentem umysłu”, kosmitą potrafiącym zmieniać rzeczywistość. Na swojej planecie był spokojnym chłopcem, parającym się rozwojem duchowym i wielbiącym poezję. Na Ziemi natomiast, wskutek niezidentyfikowanego błędu w systemie, trafia wprost do ciała seryjnego mordercy, Troya Grenzera, który właśnie siedzi sobie na krześle elektrycznym. Wspólnie z towarzyszką – jedną z najbardziej wyrazistych komiksowych postaci tamtych czasów, Kathy George, przemierza Stany Zjednoczone, które padły ofiarą amerykańskiego krzyku. Szaleństwo ogarnęło cały kraj, a Milligan, który przed napisaniem tego albumu odbył wędrówkę po Stanach, pod swoje krytyczne pióro bierze takie zjawiska, jak rasizm w południowych stanach, czy biznes filmowy. Podaje również swoją odpowiedź na pytanie „Kto zastrzelił JFK?” oraz zgrabnie, stylowo i uniwersalnie opowiada o polowaniu na łowców normalności. Robi też wiele innych rzeczy i trzeba przyznać, że w swojej robocie jest bardzo różnorodny.
Pierwszy zeszyt to mrożąca krew w żyłach dramatyczna historia opisywana z perspektywy Kathy, początkowo dość przyziemna, z czasem eksplodująca. Milligan stosuje tu kilka naprawdę fantastycznych zabiegów, na czele ze znakomitym zawieszeniem w czasie w jednej ze scen. Później te zabiegi formalne schodzą na dalszy plan i zaczyna się eksploracja obłędu – a wiadomo, jak to z szaleństwem bywa – w proste ramki je nie weźmiemy. Jest więc rozbuchana forma, którą wizualnie przedstawia świetny, choć jeszcze przed swoim charakterystycznym pazurem, Chris Bachalo. Później Milligan robi jeszcze kilka oddechów – tak jak w zapadającym w pamięć odcinku Inwazja łowców normalności… choć, szczerze mówiąc, może w tych spokojnych odcinkach stężenie szaleństwa jest jeszcze większe? Tak czy siak album jest doskonały.
Gdybym miał jednak powiedzieć, co mi się w nim nie podoba, to może kiepski napis na grzbiecie, szeryfowe „i” które powinno być zakazane i brak pomysłu na zagospodarowanie stron między okładkami a treścią zeszytu – w oryginale były tu zgrabnie opracowane cytaty z wnętrza, co było świetnym pomysłem. Jest też jeden istotny błąd – we wspomnianym zeszycie dziesiątym Chris Bachalo odpoczywa, a rysuje tylko Bill Jaaska. Redakcja polskiego wydania sugeruje zaś, że obaj panowie połączyli tu siły. Mimo tych drobnych porażek, publikacja pierwszego tomu serii Shade Człowiek Przemiany to wydarzenie jakich mało. No i halo, na okładkach mamy tu Brendana McCarthy’ego i jego „makkartyzmy”. Zresztą okładki to mocna strona tej serii – Duncan Fegredo czy Jamie Hewlett to tylko niektóre z mocnych nazwisk, które tworzyły je na przestrzeni lat.
Mam nadzieję, że pierwszy tom przyjmie się na rynku, bo w kolejnych czekają nas niesamowite, bardzo mądre i fenomenalnie rysowane historie. Jak już wspomniałem, Shade był jedną z kilku serii, które były fundamentem Vertigo – inne to na przykład znane w Polsce Sandman, Hellblazer, Animal Man, czy też Doom Patrol. To niezwykle zacne towarzystwo i serie, które napisały piękną historię komiksu światowego.