Członkowie stowarzyszenia „Robim co możem” z Ulhówka wraz z przyjaciółmi rozpoczęli prace porządkowe na cmentarzu katolickim w nieistniejącej już wsi Worochta w Ukrainie. To kolejna wyprawa stowarzyszenia na cmentarze pogranicza polsko-ukraińskiego.
– Sprzątamy zapomniane cmentarze z kilku powodów – podkreśla wiceprezes stowarzyszenia, Mariusz Skorniewski. – Każdy robi to we własnej intencji. Każdy z nas podchodzi do tego indywidualnie. Niektórzy mają tu swoje rodziny, przodków, którzy tu pozostali, niektórzy poszukują wątków dobra wspólnego, poczucia bycia wspólnotą. Jest coś takiego, że czujemy, że powinniśmy tutaj być i jesteśmy.
– Tutaj jest pochowany brat mojego dziadka – opowiada pan Jan. – Szukam jego grobu. W tym gąszczu trudno go znaleźć, nie ma napisów. Mogiły są poprzewracane. Może akurat trafimy.
– Na cmentarzu w Worochcie leży Janina Brzozowska, czyli siostra mojego taty, która zmarła w 1949 roku jako półtoraroczne dziecko – mówi Roman Brzozowski. – To nie pierwszy mój przyjazd. Kiedyś był tutaj tata, jak lepiej się czuł.
– Miejscowość mieszana, praktycznie pół na pół – ludność ukraińska i ludność polska – wskazuje Mariusz Skorniewski. – W miejscowości znajdowała się cerkiew, kościółek filialny parafii w Bełzie, cmentarz katolicki, była czteroklasowa szkoła, później siedmioklasowa. A został tylko cmentarz i ruiny dzwonnicy parawanowej. Cerkwi nie ma, kościoła nie ma, majątku nie ma. Tu jeszcze funkcjonował majątek państwa Pawelskich. Właścicielem ziemskim był Rupert Pawelski, major Wojska Polskiego. Patrząc na dzisiejszą Worochtę, bardzo ciężko byłoby odnaleźć się i wiedzieć cokolwiek na temat tej miejscowości. Został tylko cmentarz. Dzięki temu cmentarzowi my też tutaj jesteśmy.
CZYTAJ: Ocalić od zapomnienia: mieszkańcy pogranicza sprzątają cmentarze
– Na wiosnę jechaliśmy po tej drodze. Zobaczyłam dzwonnicę i miejsce, gdzie kiedyś stały domy i rosły narcyzy. Zaczęłam płakać – opowiada pani Halina z Uhnowa. – Ludzie mieszkali tutaj, a teraz nic z tego nie zostało. Dla mnie to bardzo ciężkie, bo rozumiem, że dla każdego to jakieś wspomnienia. Szkoda, że tak się stało.
– Ludność, która wróciła tutaj po 1947 roku, zaczęła adaptować się do nowych warunków – mówi Mariusz Skorniewski. – Trzeba też wspomnieć, że ok. 40 mieszkańców zginęło w 1944 roku z rąk ukraińskich nacjonalistów. Dwie mogiły są bardzo blisko pasa drogi granicznej, niedaleko byłego dworu państwa Pawelskich. Ci ludzie wrócili do swoich domostw, by odbudowywać, by zadbać o swoich bliskich. Zapewne dbali o ten cmentarz. Rodziły się dzieci, umierali starsi mieszkańcy Worochty. Zapewne cieszyli się, że już po wszystkim, że już po wojnie. Niestety w 1951 roku musieli opuścić te tereny. Chodziło o zamianę odcinków granicznych. Odzyskaliśmy – można powiedzieć – tereny w okolicach Ustrzyk Dolnych, a oddaliśmy tzw. kolano Bugu, czyli okolice Sokala, Bełza, aż do Poddębiec.
– Znalazłem grób brata dziadka. Jest tam jego pomnik – mówi pan Andrzej. – Chcemy trochę tam posprzątać, bo jak nie zdążymy, to co będzie? Mama mówiła mi, że znajdę go w samym rogu cmentarza, no i jest. Jan Ostrówka. Przeżył 39 lat. Wyjechał przed tymi mordowaniami do Francji. Stamtąd przyjechał z powrotem i tutaj umarł.
– Pomagam od dawna. Jestem zdania, że groby to coś sakralnego, coś bliskiego. Ja też za jakiś czas będę leżeć w grobie. Chciałabym, żeby na moim grobie nie rosły takie krzaki – mówi pani Halina.
Stowarzyszenie „Robim co możem” z Ulhówka na cmentarz w Worochcie powróci wiosną przyszłego roku. Natomiast w tym roku członkowie planują przy cmentarzu postawić tablicę informacyjną w trzech językach – polskim, ukraińskim i angielskim.
Porządkujemy Zapomniane Cmentarze Pogranicza 2023 to zadanie dofinansowane przez Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą POLONIKA, ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W ramach tego zadania wspólnie z miejscowymi mieszkańcami Stowarzyszenie porządkowało również cmentarze w Stajach, Bełzie, Korczowie i Uhnowie na Ukrainie.
AP / opr. WM
Fot. AP