Grupa Wagnera tymczasowo wstrzymuje rekrutację najemników na Białorusi. W mediach społecznościowych poinformowała, że ma to związek „z ostatnimi wydarzeniami”.
Część kierownictwa Grupy Wagnera, na czele z Jewgienijem Prigożynem, miała zginąć w wyniku katastrofy lotniczej, do której doszło 23 sierpnia. W rosyjskich mediach pojawiły się informacje, że kontrolę nad tą strukturą przejmuje ministerstwo obrony Federacji Rosyjskiej.
Według białoruskiej opozycji między wagnerowcami a żołnierzami armii białoruskiej dochodzi do konfliktów. Rosyjscy najemnicy znieważają i biją wojskowych za najdrobniejsze przewinienia lub niewykonanie instrukcji. Białoruscy oficerowie odmawiają współpracy z wagnerowcami.
Z informacji wywiadu ukraińskiego wynika, że na terenie Białorusi jest do 5 tysięcy najemników.
CZYTAJ: Ukraina: Rosjanie formują oddziały szturmowe i chcą zająć Kupiańsk
W obozie zdemontowano połowę namiotów
– Połowę namiotów zdemontowano w obozie najemniczej Grupy Wagnera pod Osipowiczami na Białorusi – podał w piątek (08.09) niezależny portal Nasza Niwa, powołując się na oceny kanału Biełaruski Hajun. Dotychczas rozebrano już 160 namiotów z blisko 300. Pozostało ich jeszcze 130. Gdy demontaż się rozpoczynał, obóz liczył 292 namioty.
Stopniowa likwidacja obozu rozpoczęła się na przełomie lipca i sierpnia – jak zauważano – na długo przed katastrofą samolotu w Rosji, w której 23 sierpnia zginął właściciel Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn.
Informacje o przybyciu wagnerowców do wsi Cel w rejonie osipowickim na wschodzie Białorusi zaczęły pojawiać się w mediach po czerwcowym buncie Prigożyna przeciwko ministerstwu obrony Rosji. Wówczas prognozowano, że obóz przeznaczony jest dla około 8 tys. najemników.
„Niestabilność sytuacji przy granicy polsko-białoruskiej wzrasta”
– Niestabilność sytuacji przy granicy polsko-białoruskiej w związku z obecnością grupy Wagnera na Białorusi raczej wzrasta a nie spada, polityka Władimira Putina i Alaksandra Łukaszenki się nie zmieniła – powiedział w piątek (08.09) w Programie 1 Polskiego Radia szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz.
Zdaniem Przydacza, śmierć dowódcy wagnerowców Jewgienija Prigożyna spowodowała jeszcze większe napięcie. – Już rozpoczynają się rożnego rodzaju ruchy i napięci – podkreślił. Jak ocenił, niestabilność sytuacji przy granicy polsko-białoruskiej w związku z obecnością grupy Wagnera na Białorusi raczej wzrasta, a nie spada. – Polityka Putina i Łukaszenki w żaden sposób się nie zmieniła. To, że przez ostatnie parę dni może nie rozmawialiśmy o tym tak intensywne, nie znaczy, że tam nie są toczone różnego rodzaju przygotowania, plany i analizy – ocenił.
– Jesteśmy w bardzo delikatnym okresie dla każdej demokracji. Zawsze okres kampanii wyborczej i później okres powyborczy, tworzenie się rządu jest pewnego rodzaju momentem niestabilności – podkreślił Przydacz.
– My, jako Polska analizujemy sytuację, obserwujemy ją i jesteśmy przygotowani. Jesteśmy też wiarygodni w tym, że potrafimy zareagować na wszelkie zagrożenia – zadeklarował Przydacz.
RL / IAR / PAP / opr. ToMa
Fot. mil.ru