Ratowanie żołnierzy na polu bitwy wymaga od ratownika odpowiedniej odporności psychicznej – mówił w Radiu Lublin Damian Duda. To szef polskiego zespołu ratowników pola walki w Ukrainie i prezes fundacji „W międzyczasie” organizującej pomoc medyczną dla żołnierzy na pierwszej linii frontu w Ukrainie.
Ratownicy biorący udział w tych misjach przechodzą najpierw odpowiednie szkolenia i testy psychologiczne. – Nie da się na to przygotować każdego – zaznaczył Duda. – Przede wszystkim taka osoba powinna pracować w trybie zadaniowym. Nie możemy pozwolić sobie na to, by tam na miejscu dać nieść się emocjom, które są, które mogą paraliżować. Sparaliżowanie strachem, niemocą, brak decyzyjności na miejscu może skutkować śmiercią – śmiercią poszkodowanego bądź śmiercią najbliższych kolegów, kończąc na własnej śmierci. To musi być osoba, która pomimo tych wszystkich strasznych obrazków, które tam są, będzie potrafiła normalnie funkcjonować.
Cała rozmowa w materiale wideo:
Ratownicy z fundacji „W międzyczasie” pracują na froncie w zespołach 3-, 4-osobowych. Po około miesiącu wymieniają się. Od początku wojny ratowali żołnierzy na frontach m.in. w Bachmucie, Sołedarze czy na Zaporożu. Nie pobierają za to żadnego wynagrodzenia, fundacja pokrywa koszty ich pobytu, zakupu sprzętu, medykamentów czy paliwa.
CZYTAJ: Polski medyk odznaczony przez prezydenta Ukrainy: To było bardzo ciepłe spotkanie [ZDJĘCIA, WIDEO]
Damian Duda za swoją działalność został niedawno odznaczony w Lublinie przez prezydenta Ukrainy Wolodymyra Zełenskiego orderem „Za zasługi”.
CZYTAJ: Prezydent Ukrainy w Lublinie. Wręczył odznaczenia i podziękował za wsparcie [ZDJĘCIA, FILM]
RCh / opr. WM
Fot. archiwum