Bialscy pszczelarze mają problem ze sprzedażą miodu. Jak twierdzą, do Polski importowany jest miód z Ukrainy i Chin w dużo niższej cenie i w gorszej jakości.
Zachwiania na rynku
– Nielimitowany napływ miodu z zagranicy powoduje zachwiania na naszym rynku – mówi prezes zarządu Związku Pszczelarzy Podlasie, Marian Wyrzykowski. – Nie jesteśmy przeciwni napływowi dobrych miodów z innych państw. Wiadomo, że musimy zachować konkurencyjność, i to jest podstawą światowego handlu. Natomiast to, co się dzieje, kiedy nie wiemy, co napływa, skąd i jakiej jakości, jest dużym problemem dla wszystkich. Oprócz tego, że nasi pszczelarze nie mogą sprzedać, bo tamten miód jest sprzedawany po cenach dumpingowych, to druga sprawa jest taka, że nie wiadomo, jakiej jakości jest ten miód.
– W sumie sprowadzamy dużo więcej miodu z Chin i Ukrainy niż produkujemy w Polsce – zauważa Sławomir Suszczyński, prezes Koła Pszczelarzy „Północ” w Białej Podlaskiej. – Oprócz tego jest sprowadzany miód z Turcji, Białorusi, Litwy i masy innych państw z Ameryki Południowej, z Afryki. Niestety nasz miód jest zepchnięty na margines. Nie jesteśmy w stanie podołać cenom, które są za granicą. Ceny za granicą są bardzo niskie, poniżej kosztów produkcji. Koszty produkcji miodu w Polsce to ok. 30 złotych za kilogram. Sam miałem propozycję kupienia od pewnego Ukraińca miodu w wiadrach po 14 złotych. Niestety nawet w moim kole wiele osób planuje ograniczyć liczbę uli.
Kontrole nie zawsze miarodajne
– Często jest tak, że osoby, które kupują miód, kwalifikują to jako miód polski od naszych pszczelarzy. Jeżeli są jakieś zastrzeżenia, to mają zastrzeżenia do nas, a my nie mamy z tym nic wspólnego – mówi Marian Wyrzykowski. – Jeśli chodzi o miód, który dociera do nas z Chin czy z Ukrainy, badania są robione wyrywkowo. Takie badania są dość drogie, natomiast są robione. Proszę pamiętać, że czasem jest tak, że kontrola powiadamia, kiedy będzie. Są też pewne substancje inwertowe, których laboratoria polskie nie są w stanie wykryć. W tym przodują miody chińskie – może nie tyle same miody, ale te substancje są sprowadzane z Chin. Jedynie laboratoria w Niemczech wykrywają w tej chwili te substancje. Polskie nie. To są inwerty specjalnie przegotowane dla pszczół, z których pszczoły wytwarzają wyrób miodopodobny. Jest to ciężkie. Bo jeżeli nasz pszczelarz zafałszuje miód, podając cukier, jest to łatwe do wykrycia.
CZYTAJ: Import miodu z zagranicy. Pszczelarze zwracają uwagę na problem
– Komisja Europejska przeprowadziła analizę. Okazało się, że 46 procent miodów importowanych spoza Unii Europejskiej jest zafałszowana. To naprawdę wielka ilość. Przez okrągły rok jest sprzedawany płynny miód, który jest albo fałszywy, albo w jakiś sposób zafałszowany. Każdy prawdziwy miód krystalizuje – wskazuje Sławomir Suszczyński.
Miody od znanego dostawcy najbardziej sprawdzone
– Kupuję miody od znanego dostawcy. Mam sąsiada, którego brat ma dużą pasiekę. Zawsze kupuję od niego – mówi pani Anna z Białej Podlaskiej. – Przy kupnie miodu ważne jest dla mnie, żeby był prawdziwy. To podstawa. Dlatego kupuję ze znanego źródła, bezpośrednio od pszczelarzy. Ceny miodu od polskich pszczelarzy raczej nie są wygórowane. Tak zawsze się kształtowały ceny miodu. Widziałam w sklepach tańsze opcje, ale nie kupuję tamtych miodów. Uważam, że nie są tak wartościowe, jak te bezpośrednio od producenta.
Bialscy pszczelarze o interwencję poprosili ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Zwrócili się z prośbą o nałożenie embarga na miody z Ukrainy. Chcieliśmy poznać stanowisko resortu; nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi.
Zwróciliśmy się też z pytaniem do Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Lublinie o wyniki badań miodów importowanych z Ukrainy i Chin, nie otrzymaliśmy jednak jeszcze odpowiedzi.
MaT / opr. WM
Fot. Małgorzata Tymicka