W całym kraju obchodzona jest 160. rocznica powstania styczniowego. Tego tematu nie mogło zabraknąć na festiwalu filmowym „Spotkania z historią” w Zamościu.
O filmie i wystawie „Powstali 1863-64”, znaczeniu powstania i jego ogólnopolskich obchodach z pełnomocnikiem ministra kultury i dziedzictwa narodowego ds. obchodów 160. rocznicy powstania styczniowego, Wojciechem Kalwatem rozmawia Agnieszka Piela.
CZYTAJ: Zamość stolicą filmu historycznego [ZDJĘCIA]
Przyjechał pan do Zamościa na festiwal „Spotkania z historią” jako reżyser filmu animowanego „Powstali 1863”, ale również z wystawą multimedialną.
– Film i wystawa są produktem całościowym. Film opowiada bowiem o indywidualnych losach powstańców, o epizodach, wydarzeniach, które uznaliśmy za najważniejsze. Te epizody są typowe dla powstania styczniowego. Jest wśród nich atak pierwszej nocy powstania czy wizyta w obozowisku powstańczym. Możemy tam dowiedzieć się, że powstańcy nie tylko szykowali się do boju, ale reperowali buty i spędzali wolny czas. Nie mogło zabraknąć też bitwy. Jesteśmy na pobojowisku w Węgrowie czy w trakcie bitwy pod Żyrzynem. Walka pod Żyrzynem (powiat puławski) była wielkim polskim zwycięstwem, zakończonym kompletnym pogromem półtysięcznego oddziału rosyjskiego. Jest też bitwa pod Iłżą, zwycięska dzięki dzielnemu (podpułkownikowi) Karolowi Kalicie ps. „Rębajło”. Wreszcie jesteśmy tam, gdzie padają bomby, czyli przed pomnikiem Kopernika w Warszawie, kiedy jest zamach na (carskiego) namiestnika (Królestwa Polskiego) Fiodora Berga. Wreszcie towarzyszymy Romualdowi Trauguttowi podczas jego doczesnej śmierci – opowiada Wojciech Kalwat.
Sceny, które widzimy w filmie, są oparte na źródłach z epoki oraz ówczesnym języku.
– Wykorzystaliśmy bardzo wielką liczbę materiału źródłowego, głównie pamiętniki, (protokoły ze) śledztwa, a czasem i poezję. Chcemy dotrzeć do widza, nie tylko edukując go historycznie, ale grać też na emocjach – wyjaśnia Wojciech Kalwat.
Film można obejrzeć także na wystawie multimedialnej, w specjalnej kopule sferycznej. Co oprócz filmu zobaczymy na wystawie?
– Pokazujemy tam też animacje oparte o grafiki z XIX wieku. Powstanie styczniowe jako pierwsze w naszych dziejach było tak dobrze opowiedziane na żywo przez ówczesne środki masowego przekazu, ówczesne „internety”. Mówię przede wszystkim o prasie: francuskiej, polskiej, niemieckiej. Oprócz tego, że o powstaniu pisano, to również rysowano. Mamy około 600-700 rycin, które zaanimowaliśmy jako tła graficzne – opowiada Wojciech Kalwat. – Na wystawie pokazujemy także fotografie. To było pierwsze wydarzenie, gdzie możemy „prosto w oczy” zobaczyć bohaterów sprzed 160 lat. Możemy zobaczyć jak wyglądał Langiewicz (generał i dyktator powstania styczniowego w marcu 1863 roku – red.). Mówimy tutaj nie tylko o wydarzeniach, ale przede wszystkim o ludziach; o tych, którzy poszli do powstania.
Do powstania poszły też kobiety, w tym znana na Lubelszczyźnie Henryka Pustowójtówna.
– Pokazujemy na wystawie powstanie też jako wojnę kobiecą, tych kobiet, które ruszyły z kosą czy dubeltówką do boju i często położyły swoje życie na wadze walki o ojczyznę. Ale mówimy też o tych, którym się udało, tak jak Pustowójtówna, która wyjechała z kraju i przeżyła jeszcze kilkanaście lat na emigracji – informuje Wojciech Kalwat. – Zresztą była to kobieta niezwykle nowoczesna. Znamy epizod, kiedy biega z dubeltówką po lasach, mówiąc niewybredne słowa do uciekających powstańców, żeby wracali na pole bitwy. Ale jest nie tylko kobietą, która przebrała się w „porcięta” i kurtkę i latała po lasach, ale po wyjeździe (zagranicę) została businesswoman. To postać bardzo związana z Lubelszczyzną, bo w Lublinie uczestniczyła w manifestacjach przed powstaniem. Stąd ją wywożono do klasztoru prawosławnego w Rosji. Była na tyle przedsiębiorcza, że się wywieźć nie dała i już w Żytomierzu „dała nogę”, przedarła się za kordon i wróciła do Królestwa Polskiego na pole bitwy.
W tym roku w całym kraju odbywają się wydarzenia poświęcone powstaniu styczniowemu. Czy na ich organizację można jeszcze uzyskać wsparcie.
– Organizowane są one albo przez pasjonatów, albo przez środowiska lokalne, bo trudno jest zrobić ogólnokrajowy „obchód” tych rozproszonych po całej Polsce wydarzeń. Bowiem inna jest specyfika na Lubelszczyźnie, a inna w Kaliskiem. W 2022 roku ogłosiliśmy projekt dotacyjny. Zostało na niego przeznaczonych 4 milionów złotych. Pieniądze toe trafiły do organizacji samorządowych i środowisk samorządowych. Program ten jest obsługiwany przez Biuro „Niepodległa”, które otrzymało bodajże 130 wniosków o dotacje – mówi Wojciech Kalwat. – Ale jeżeli ktoś nie zdążył, proszę się nie martwić, wkrótce będzie ogłoszony drugi nabór. Będzie on obejmował działania realizowane w roku 2024.
Obchody rocznicowe zakończy widowisko muzyczne, które odbędzie się w sierpniu 2024 roku w Warszawie. Ale sama wystawa „Powstali 1863-64” już wkrótce zawita do Lublina i stanie przez Muzeum Ziem Wschodnich Dawnej Rzeczpospolitej przy placu Litewskim.
– Otwieramy tam naszą wystawę o powstaniu 21 sierpnia do spółki z tym muzeum. My na zewnątrz pokażemy nasze 16 pawilonów, w środku zaś muzeum zaprezentuje artefakty z epoki. Łączymy dwie formuły pokazywania i opowiadania o powstaniu styczniowym. Mam nadzieję, że uda nam się stworzyć kompletne, uzupełniające się dzieło, łączące to, co tworzymy przy pomocy nowoczesnych technik, z tym, czego może dotknąć, jako pamiątki po naszych przodkach – wyjaśnia Wojciech Kalwat.
Muzeum Historii Polski uruchomiło stronę www.powstanie1863-64.pl, gdzie można znaleźć więcej informacji, w tym filmy, podcasty, biografie powstańcze.
Wystawę „Powstali 1863-64” można zaprosić do swojej miejscowości. Wystarczy skontaktować się z Muzeum Historii Polski i umówić termin – w grę wchodzi 2024 rok.
AP / opr. ToMa
Fot. Piotr Piela