Saperzy wywieźli z Lublina kilkusetkilogramowy pocisk z czasów II wojny światowej. Niewybuch znaleziono przy ul. Wrońskiej, a na czas pracy wojskowych z zagrożonego obszaru trzeba było ewakuować prawie 14 tysięcy osób.
CZYTAJ: Konwój z bombą wyjechał z Lublina. Mieszkańcy wracają do domów [ZDJĘCIA]
Była to pierwsza na tak dużą skalę tego typu akcja w Lublinie. Mieszkańcy Lublina swoje domy musieli opuścić do godziny 11.00. cała akcja rozpoczęła się o 7.00. W ewakuacji pomagały wszystkie służby – m.in. policja, wojsko, straż pożarna czy straż miejska.
CZYTAJ: Koniec ewakuacji w Lublinie. Do akcji wkroczyli saperzy [ZDJĘCIA]
– Trzeba się ewakuować i to wszystko. Niestety, trzeba, dla bezpieczeństwa. Niektórzy mają obawy, a co by było jakby wybuchła – ja mam mieszkanie na kredyt. Zdążymy, bierzemy mamusię i idziemy – mówili mieszkańcy.
– Większość osób o wszystkim dowiedziała się z mediów – mówi starszy strażnik Przemysław Bartosik ze Straży Miejskiej Miasta Lublin. – Osobom starszym, które boją się o swoje mienie, staramy się przetłumaczyć, że w ich mieszkaniu nic złego się nie stanie. Staramy się zapewniać im bezpieczeństwo.
– Wyjeżdżam tylko do rodziców na chwilę. Myślę, że wszystko będzie w porządku – mówią mieszkańcy. – Biorę torebkę, dokumenty i wychodzę. Bez paniki.
Ewakuacja odbyła się bardzo sprawnie i bez większych zakłóceń. Mundurowi pukali do każdego, kto mieszkał w strefie zagrożenia. Wszystko po to, żeby mieć 100-procentową pewność, że każdy będzie bezpieczny. Ponadto lubelscy terytorialsi pomogli ewakuować 30 osób niepełnosprawnych i ciężko chorych.
– Część żołnierzy jest delegowana do zadania, aby wspólnie z ratownikami medycznymi pomóc w ewakuacji osobom, które nie są w stanie samodzielnie opuścić swoich domów – mówi oficer prasowy II Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej, kapitan Marta Gaborek. – To są zazwyczaj osoby starsze z demencją, z problemami z poruszaniem się, z różnymi porażeniami. Najczęściej są to osoby w wieku podeszłym, które nie mogą same wydostać się ze swojego mieszkania.
– Wczoraj po południu wystąpiłem do ministra obrony narodowej o zgodę na użycie wojska d tej akcji ewakuacji – mówi wojewoda lubelski Lech Sprawka. – Trzy karetki Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego do przewozów medycznych, MPK Lubelskie, jak również Domy Pomocy Społecznej „Betania” i Kalina” będą przyjmować osoby niepełnosprawne.
Dziś przedszkola i szkoły, które pełniły dyżury opiekuńcze na zagrożonym obszarze były zamknięte. Konieczna okazała się również ewakuacja targu Bronowice.
– Nasza rola jest wspierająca jeśli chodzi o pozostałe służby – mówi Małgorzata Waryszak z Centrum Interwencji Kryzysowej. – Gdyby coś się działo z osobami, chodzi o panikę, lęk czy niechęć do opuszczenia lokali, bo tak też się może zdarzyć.
– Handluję wędliną. Otworzyłam się, bo musiałam przyjąć towar przed długim weekendem. O 10.00 zamykam i idę do domu – mówi jedna z okolicznych mieszkanek. – Ludzie do końca nie są przekonani i nie wierzą w to, że powstała taka sytuacja. To konieczność, albo życie albo handel – dodają inni.
Miejsca zbiórki dla ewakuowanych mieszkańców wyznaczono w trzech miejscach – był to parking przy Hali im. Z. Niedzieli przy Al. Zygmuntowskich, przystanek autobusowy przy dawnym sklepie Domix na ul. Łęczyńskiej oraz przystanek komunikacji miejskiej obok targu przy ul. Krańcowej. Z tego ostatniego skorzystało prawie 150 osób.
– O godzinie 7.00, zgodnie z poleceniami przełożonych, podstawiliśmy autobus na ulicę Krańcową – mówi Marek Grzegorczyk, kontroler z MPK Lublin. – Czekaliśmy na osoby, które będą chciały się ewakuować z miejsca zagrożenia. Przeważnie to osoby starsze, z chodzikami, z opiekunami. Ten autobus wysłaliśmy na Arenę Lublin, gdzie mają zapewnioną opiekę medyczną i psychologiczną. W miejsce autobusu, który odjechał, podstawiliśmy od razu drugi, żeby kolejna grupa mogła spokojnie się załadować.
– A ja z tą kulą się tu przytargałam. Uważam, że to potrzebne, bo są różne osoby, są osoby samotne, które są w tym momencie bezradne. Ja mam lekki problem z kolanem, to było bardzo pomocne – mówią ewakuowani.
Z pomocy na Arenie Lublin, gdzie autobusami trafiali mieszkańcy Bronowic i Kośminka, skorzystało kilkaset osób: – Przeżyłam to wszystko bardzo, ale tylko dlatego, że ja wiem, co to znaczy. Byłam w wojsku – mówi jedna z mieszkanek. – Czuję jakiś niepokój. Wolę być ostrożniejszy, ty bardziej, że mam młodą wnuczkę. Jakbym ja nie wyszedł, to i ona by nie wyszło. Gdyby coś się stało, rodzice mieliby do mnie pretensje – dodaje kolejna osoba.
– Ewakuowanym zapewniamy niemal wszystko – mówi Dariusz Krzysztofik z Wydziału Bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Lublin. – Jest przygotowane miejsce, gdzie mogą usiąść, odpocząć, poczekać na zakończenie akcji saperskiej. Mamy wodę, herbatę kawę. Jest punkt informacyjny, są ludzie z Polskiego Czerwonego Krzyża, ratownicy medyczni z Państwowej Straży Pożarnej. Jest miejsce dla dzieciaków, gdzie mogą sobie porysować, ale część rodziców z dziećmi małymi idzie do Parku Ludowego, obok, na place zabaw, żeby ten czas minął jak najszybciej.
– Osoby, tak jak były ewakuowane, tak będą z powrotem mogły powracać do miejsca zamieszkania – mówi sekretarz miasta Andrzej Wojewódzki. – Te, które będą w miejscach przeznaczonych na ewakuację będą z powrotem przewożone autobusami do miejsca zamieszkania. Osoby, które będą w szkołach podstawowych czy domach pomocy społecznej, również transportem albo specjalistycznym albo zbiorowym będą przewiezione do miejsca zamieszkania.
Nad bezpieczeństwem mieszkańców już od godziny 7.00 czuwali też lubelscy policjanci, o czym mówi oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie, nadkomisarz Kamil Gołębiowski: – Policjanci odwiedzali mieszkańców, przypominali im o obowiązku ewakuacji. Pomagaliśmy również mieszkańcom ewakuować się z domów. Funkcjonariusze dbali też o bezpieczeństwo ruchu drogowego, zabezpieczaliśmy skrzyżowania, wytyczaliśmy objazdy, bo część ulic była całkowicie nieprzejezdna. Jak się okazało, patrol minerski dość sprawnie zabezpieczył ten pocisk i już przed godziną 14.00 wyruszyli w trasę w kierunku poligonu. Funkcjonariusze cały czas eskortowali patrol przez ulice miasta, aby faktycznie dość szybko udało im się ominąć tutejsze skrzyżowania i bezpiecznie udać się w kierunku poligonu.
Ładunek został wywieziony na poligon w Nowej Dębie w województwie podkarpackim, gdzie zostanie zniszczony.
Mieszkańcy z ewakuowanego obszaru mogą już wracać do swoich domów.
W działania były włączone wszystkie miejskie jednostki: wojsko, policja i służby medyczne oraz organizacje pozarządowe.
MaTo/ opr. DySzcz
Fot. Iwona Burdzanowska