Aleksandra Mirosław nie zdołała zdobyć trzeciego w karierze tytułu mistrzyni świata we wspinaczce sportowej w konkurencji na czas. Rekordzistka świata w półfinale czempionatu w szwajcarskim Bernie, w którym rywalizowała z Amerykanką Emmą Hunt, potknęła się tuż po starcie i nie ukończyła rywalizacji. W pojedynku o brąz zawodniczka KW Kotłownia Lublin pokonała drugą z Polek Aleksandrę Kałucką.
– To dobry wynik, ale liczyliśmy na awans na igrzyska. Oczywiście ten awans nie jest przesądzony – mówi Radosław Haponiuk, członek Klubu Wspinaczkowego Kotłownia. – Wszystkie nasze dziewczyny odpadły po drobnych błędach. Bardzo często porównuje się czasówki do sprintu, ale czasówki są bliższe setce przez płot. Tam też delikatne błędy mogą zadecydować o wyniku, tylko tam jest jeszcze możliwość nadrobienia tego. Tutaj ten błąd bardzo często jest decydujący. Ola jest świetnie przygotowana sportowo, co pokazywały wyniki. Pierwsze cztery biegi, czyli te eliminacyjne i te dwa pierwsze biegi to były biegi genialne. Trzeci bieg – wszyscy widzieliśmy, dobry start, ale ten błąd nie do naprawienia.
Mistrzynią świata została z kolei reprezentantka Indonezji Desak Mate Rita Kusuma Dewi, która w finale wygrała z Hunt.
Wcześniej 29-latka wygrała poranne eliminacje z czasem 6,40 sek. W 1/8 finału uzyskała wynik o 0,01 sek. wolniejszy, lecz starczyło to by pokonać Chinkę Di Niu. W ćwierćfinale wyeliminowała Hiszpankę Eslie Adrianę Romero Perez, osiągając rezultat 6,38 sek.
W Bernie rywalizowały również inne Polki: w ćwierćfinale odpadła Patrycja Chudziak, a na 1/8 finału swój udział w zawodach zakończyła Natalia Kałucka. Eliminacji nie przebrnęła z kolei Anna Brożek.
Ten rezultat oznacza, że Aleksandra Mirosław wciąż musi walczyć o przepustkę na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie, bowiem tylko dwie najlepsze zawodniczki szwajcarskich mistrzostw otrzymały bilety do Paryża.
Aleksandra Mirosław zdobywała mistrzostwo świata w 2018 i 2019 roku. Do niej należy także rekord świata, który wynosi 6.25 sek.
PJ
Fot. archiwum RL