Co roku Stowarzyszenie Szansa dla Bociana dostaje wiele telefonów w sprawie rzekomo porzuconych młodych przez rodziców. Kamil Piwowarczyk ze Stowarzyszenia apeluje o zdrowy rozsądek.
Ludzie często organizują pomoc na własną rękę
Często niestety ludzie organizują pomoc na własną rękę i tak było w przypadku jedynego gniazda na terenie Lublina, gdy zaniepokojony sąsiad poprosił straż pożarną, by zdjęła młodego boćka z gniazda i przekazała Stowarzyszeniu – dodaje Kamil Piwowarczyk. – Miałem telefon, że mody bocian został na gnieździe, że para późno przyleciała i co robić? Powiedziałem, że spokojnie, rodzice na pewno są, tylko latają za pokarmem. Po tygodniu przyjeżdża do mnie bocian z ulicy Wólczańskiej, odłowiony przez instytucję, która ma podpisaną na terenie miasta umowę na odbiór zwierząt. Oczywiście on wcześniej został zdjęty przez straż pożarną.
CZYTAJ: Ornitolog: bociany odlatują wcześniej niż zwykle [ZDJĘCIA]
– W godzinach wieczornych usłyszałam przerażające dźwięki – mówi pani Justyna. – Rodzice przylecieli do gniazda. Wyglądało to, jakby nawąchiwali dziobami zapach młodego, po czym rozdzielały się i każde leciało w przeciwnym kierunku. Mijał kwadrans i znowu skupiały się razem na gnieździe i leciały w przeciwnym kierunku. Bociany, jak przylatują do młodego, krążą dosyć wysoko, chyba obserwując otoczenie, czy młody jest bezpieczny i czy one mają bezpieczne lądowanie. W dniach, kiedy jego nie było, latały bardzo nisko nad domem, jakby prosiły o pomoc. Ja jestem matką i zarówno mi, jak i mojemu synowi, pękało serce. Mieliśmy noc nieprzespaną, bo non stop obole klekotali i wydawali te dziwne dźwięki, jakby nawołując i mając nadzieję, że on gdzieś tam jest.
CZYTAJ: Pomogli bocianom. Jeden z nich zaplątał się w sznurki [ZDJĘCIA]
– Co wzbudziło mój niepokój: bociany w chwilach stresowych zwracają pokarm, czyli kiedy się je transportuje, nie należy ich wcześniej karmić, bo wszystko ze stresu zwracają – mówi Kamil Piwowarczyk. – I ten bocian zwrócił kreta, którego zjadł godzinę, dwie wcześniej, bo nie był strawiony. Już byłem zaniepokojony, że coś jest nie tak. Po dwóch dniach napisała do mnie właścicielka gniazda, że jej nie było, była na urlopie i nie wiedziała, co się dzieje.
Bociany opiekują się potomstwem
– To bardzo rodzinne zwierzęta, bardzo się opiekują swoim potomstwem – mówi dr n. wet. Jerzy Ziętek, adiunkt w Katedrze Epizootiologii i Klinice Chorób Zakaźnych Zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Zresztą także kiedyś były podejrzewane o to, że potrafią same oddawać własne ciało swoim dzieciom, żeby nie głodowały. To trochę jak legenda o pelikanie, który żywi swoją krwią i mięsem. Oczywiście w obu przypadkach są to legendy, ale to są bardzo rodzinne zwierzęta i kiedy zabiera się ich małego, na pewno mają wrażenie, że ich gniazdo zostało zaatakowane. Ale z reguły to jest tak, że mimo wszystko prawdopodobnie będą kontynuować w tym miejscu lęgi.
CZYTAJ: Ptaki mają mniej młodych z powodu ocieplania się klimatu
– Każdy poranek od godziny 7.00 zaczynaliśmy obserwacjami – mówi pani Justyna. – Może nie jest to 24-godzinna obserwacja, ale w ostatnim czasie zauważyliśmy cztery stałe pory karmienia: między 5.30 a 6.00, około 14.00, później między 17.15 a 17.18 i jeszcze koło 21.00.
– Ciężko określić komuś, kto przejeżdża koło gniazda dwa razy dziennie. Pytałem się skąd państwo to wiedzą, a w odpowiedzi usłyszałem, że ktoś wyjeżdża o 7.00 do pracy, wraca o 15.00 a bocian cały czas stoi. To bardzo ciężko zaobserwować nawet jak są kamery na żywo, kiedy ci rodzice przylatują, bo jest to bardzo szybkie. Wyrzucają pokarm i lecą z powrotem – mówi Kamil Piwowarczyk.
Bocian Figa
– Internauci bardzo przejęli się sytuacją, nawet nadali mu imię Figa i od tamtej pory zawsze rano, kiedy wstajemy, przez okno witamy się z Figą – mówi pani Justyna. – Niestety nie jesteśmy w stanie, ani pan Kamil też, stwierdzić w tak młodym wieku płci. Czytałam, że to chyba na podstawie badań genetycznych. Dlaczego Figa? Nie wiem. Czy po oczach stwierdzili, że to dziewczynka? Mówią, że to mój syneczek. Może być i córunia. Ja mówię jeszcze „Figa – bociuś”, a syn zawsze rano mówi „Figa, ćwicz!”. Wspomnę jeszcze o sprzątaniu pokoju, z czego syn był bardzo zadowolony, że nie tylko mamy każą to robić dzieciom, ale również w przyrodzie jest taki obowiązek – ponieważ jak mama odlatywała, mały przed intensywnymi ćwiczeniami, zaczął porządkować kijki i wyrzucać zbędne pióra.
– Oboje rodzice biorą udział w opiece – podkreśla dr n. wet. Jerzy Ziętek. – Jest to przenoszenie ogromnych ilości pożywienia. Jest to wstępnie nadtrawiony pokarm, wydawany z wolów. To są duże ilości płazów, dżdżownic, małych ssaków, też skorupiaków, na przykład raków. Dzięki barwnikowi zawartemu w skorupkach raków dziób, który na początku jest szary, robi się bardziej czerwony. Rodzice są z nim tak długo, aż będzie w stanie samodzielnie egzystować. To jest przede wszystkim wysiadywanie tych jaj, które trwa ponad miesiąc, potem są dwa miesiące w gnieździe, potem następny miesiąc to karmienie ptaka wylatującego. Naprawdę starają się zapewnić wzrost i silny start w dorosłe życie.
Bociany to naprawdę inteligentne zwierzęta
– W okresie sierpniowym dorosłe bociany karmią młode bardzo rzadko, przede wszystkim po to, aby nie były za ciężkie do lotu – mówi Kamil Piwowarczyk. – Najpierw rzeczywiście były karmione często, żeby ich kości rozwijały się prawidłowo, natomiast kiedy osiągnęły odpowiedni rozmiar, już nie mogą być ciężkie. Muszą być karmione, ale ta dieta jest zbilansowana. W upalne dni karmię znikomymi ilościami, ponieważ trawienie powoduje jeszcze większe pragnienie.
– Rodzice opiekowali się małym – mówi pani Justyna. – Nie tylko go dożywiali, ale też próbowali go nauczyć latać. To naprawdę bardzo inteligentne zwierzęta. Jak mały nie dawał sobie rady, oboje podtrzymywali mu dziobami skrzydła, żeby miał je proste, także jest to coś nie do opisania. Jak już nie bardzo ma siłę, to syn staje na podwórku, udając ptaka, żeby go zmotywować.
– Nawiązując do tych młodych bocianów, one są już na tyle wyrośnięte, że mimo iż jeszcze nie latały, potrafią z tego gniazda uciec. A z racji, że ten lot będzie w stresie, niekontrolowane potrafią się porozbijać o przeszkody – mówi Kamil Piwowarczyk.
– O czym warto wspomnieć, to nawoływanie ich przez siebie – mówi pani Justyna. – Jak to ja ujęłam, są to dźwięki wydawane jak przez orły. Kiedy zaczyna wydawać takie dziwne dźwięki, my jeszcze nie widzimy rodzica, a po trzech minutach rodzic leci. Mają nieprawdopodobną komunikację. Na początku siedząc z mężem, śmiałam się, mówiąc: „zobacz, nawet w przyrodzie rodzice dzielą się obowiązkami”. Kiedy ojciec się spóźniał, mama już dłuższy czas zostawała sama, nagle wydała dźwięk i ojciec się pojawiał, a mama mogła mieć swoje przysłowiowe pięć minut na łowy.
– Morał z tej historii jest taki, żeby najpierw dzwonić i wysłuchać tego, co mówią specjaliści, osoby, które mają pojęcie na temat obserwacji ptaków na przestrzeni wielu lat, a nie tylko jednego gniazda na swoim podwórku – mówi Kamil Piwowarczyk.
– Sądzę, że niejedno zwierzę poddałoby się po dwóch dniach i gdyby zobaczyło, że w ich domu nie ma dziecka, i poleciałoby go szukać, to po prostu nie byłoby tego happy endu, który mamy teraz – mówi pani Justyna. – Tu na szczęście byli na tyle zdeterminowani, że teraz są szczęśliwą rodziną. I tego im życzymy, jak również pozostałym bocianom, które mamy w Polsce.
Bociany z lubelskiego gniazda pojawiły się w tym roku pierwszy raz od dziesięciu lat.
LilKa/ opr. DySzcz
Fot. Iwona Burdzanowska/ archiwum