Można ich spotkać w większości dużych miast – na rynkach, w bramach i na deptakach. Chcą umilić innym czas, a sobie dorobić. Mowa o ulicznych muzykach.
W Lublinie można spotkać między innymi Łukasza, który gra na ukulele. – Biorę różne piosenki i sklejam je po kawałku ze sobą. Tego rodzaju wycinanki gram na ulicy. Teraz robię to w dużej części dla higieny psychicznej. Wychodzę, pogram na ulicy, zbiorę całkiem sporo uśmiechów od ludzi i wracam szczęśliwszy. Sprawia mi to ogromną radość, niezależnie od tego, jaki jest odbiór.
– Przełamujesz tremę, więc potem jest ci dużo łatwiej pokazywać siebie przy ludziach, a ludzie najczęściej zakładają na siebie jakieś maski – mówi Jakub. – Moim zdaniem to otwartość. Ja przez cały czas chodzę, śpiewam. Kocham to robić. Bardzo lubię, jak jest grono ludzi, którym się to podoba. Pcha mnie to do przodu. Lubię uwagę, jak ludzie na mnie patrzą. Czasem biją mi brawa. To świetne uczucie. Mam oczywiście przypadki, że ludzie krzyczą do mnie, żebym się zamknął albo coś w tym stylu, ale ja i tak śpiewam.
CZYTAJ: Lubelskie miasteczko „Cudem Polski 2023”
– Kiedyś nie miałem za co jeść. Byłem zmuszony, stanąłem i tak się zaczęło – opowiada jeden z ulicznych muzyków. – Da się z tego wyżyć, z tym że oczywiście bez żadnych używek. W życiu coś trzeba robić. Jest tyle piosenek, a ciągle powstają nowe. Trzeba się tego uczyć, ciągle jest kolejne wyzwanie. To przyjemne z pożytecznym.
– Przyjechałem, żeby pograć ludziom – mówi Bartek Skoczylas ze Zdziechowic w woj. podkarpackim. – Jest bardzo fajna atmosfera. To frajda i plan na wakacje. Można dzięki temu zarobić. Jak się ma trochę rozeznania, umiejętności i cierpliwości, to da się bez problemu. Średnio to jest 150-200 złotych. Mogę poznać wielu ludzi, patrzeć, jak się uśmiechają, sprawiać im radość. To satysfakcjonujące uczucia.
– Super. Ładny pan, młody, fajnie gra – mówią mieszkańcy i turyści. – To dodaje miastu klimatu. Jak się jest z towarzystwem, można stanąć i pośpiewać. To robi klimat. Fajnie sobie posłuchać na żywo. Ludziom trzeba pomagać. To dodaje miastu prestiżu. Tak trzymać. Młodzi mogą się w jakiś sposób zaprezentować, wyrazić poprzez muzykę i granie. To może też walka z nieśmiałością, początek drogi.
– Czasem ktoś się zatrzyma i pogada – mówi Łukasz. – Nagrywam też do Internetu, mam swój kanał. I kiedy gram, to mam wyłożoną karteczkę z namiarem na tenże – nazywa się Tere fere kuku. Nieraz ludzie robią temu zdjęcie i przybywa mi obserwujących. To dodatkowa radość, bo póki co nic więcej z tego nie wynika.
– Dużo osób mogłoby z jednej strony liczyć na to, że w dobie mediów społecznościowych ktoś komuś zrobi zdjęcie, nagra, ten materiał zostanie wrzucony do Internetu, rozprzestrzeni się – mówi Arkadiusz Gałka z Rock Discipline. – Dzisiaj wygląda to w ten sposób, że wytwórnie, menedżerowie czy ktokolwiek interesujący się wyłapywaniem artystów czy talentów raczej najpierw spogląda na media społecznościowe, co tam się dzieje, ile mają słuchaczy, subskrybentów. To dlatego ludzie starają się najpierw działać we własnym zakresie.
CZYTAJ: Picie wody w czasie upałów to podstawa
Nie każdemu podoba się uliczne granie. W tym roku straż miejska otrzymała 4 zgłoszenia dotyczące osób grających w godzinach późnowieczornych i 17 zgłoszeń dotyczących używania systemów nagłaśniających. Rzecznik straży miejskiej Robert Gogola przypomina, że nie można używać takich urządzeń.
LilKa / opr. WM / DySzcz
Fot. pixabay.com