Na zdj. Rafa Janko i Tomasz Grodecki na tegorocznym Pyrkonie, fot. Maksymilian Niesłuchowski
Cyprian Leopold Różewicz. Za dnia – awangardowy artysta, samotnik i ekscentryk, zaś nocą – superbohater kryjący się pod pseudonimem Ćma. Postać wymyślił Tomasz Grodecki, który zaprosił do współpracy kilku artystów. Efektem jest zeszytowa seria, której trzeci numer ukazał się pod koniec maja 2023 roku.
CZYTAJ: Dlaczego w ogóle sięgamy po stare teksty? Daniel Chmielewski o adaptacji „Antygony”
W Ćmie dużo jest tkanki miejskiej. Miasta pojawiają się w wielu komiksach. Ty postawiłeś na swoje.
Tomasz Grodecki: To miasto to Warszawa dwudziestolecia międzywojennego, ale nie takiego, jakie znamy z kart historii, ponieważ to Warszawa retrofuturystyczna. Czym jest retrofuturyzm? To łączenie starego z nowym. Są to alternatywne wizje przeszłości, czerpiące z przyszłości. W mojej wizji Warszawy z jednej strony mamy stare budynki, stare kamienice, a z drugiej drapacze chmur i na przykład smartfony.
Ćma to również element superbohaterski…
Tomasz Grodecki: Jest to komiks o superbohaterze z retrofuturystycznej Warszawy dwudziestolecia międzywojennego, ale jednocześnie jest to superbohater mocno niesuperbohaterski, ponieważ mówimy tutaj o postaci, która nie ma supermocy, natomiast posiada jedną supersłabość, czyli pociąg do światła. Światło paraliżuje Ćmę niczym kryptonit Supermana. Jest to też komiks noirowy, detektywistyczny i przede wszystkim komiks o awangardowym artyście, który został superbohaterem.
CZYTAJ: Wojciech Stefaniec i Daniel Odija: Dostarczymy wodę na Marsa
To superbohaterstwo namiętnie jest wykorzystywane przez twórców komiksowych, ale coraz częściej spychane jest na bok. To taki wabik na czytelników, ale tak naprawdę, jak pokazuje to Rafał Szłapa w Blerze czy też Rafa Janko w Mięchu, ten superbohater nie jest tak naprawdę tak istotny. Ważniejsze są inne sprawy, które macie do przekazania. Co takiego jest w Ćmie, co mogłoby przyciągnąć odbiorców?
Tomasz Grodecki: Myślę, że z jednej strony jest to retrofuturyzm tego komiksu. Wiem, że wielu osobom podoba się ta moja wizja Warszawy – Warszawy z jednej strony z dwudziestolecia międzywojennego, Warszawy historycznej, która tętni życiem, która odradza się i dopiero co odzyskała niepodległość, a z drugiej strony Warszawy trochę science fiction, w której mamy smartfony, gadżety, monocykl głównego bohatera. Myślę, że ważna jest też pulpowość tego komiksu. Pulpa to były wydawane na tanim papierze, brulionie historie science fiction, romanse, fantasy, od lat 20. do 50 XX wieku. Taka tania literatura, odpowiednik gier wideo. Na pewno jest tutaj dużo eksperymentów. To nie jest taki komiks superbohaterski per se, to na pewno nie jest komiks, który jest amerykańskim komiksem przemalowanym na biało-czerwono. Jest to komiks, który ma polskie DNA, ale z drugiej strony czerpie z różnych gatunków, także z komiksu amerykańskiego.
CZYTAJ: O „Smole” i lęku przed białą kartką. Rozmowa z Piotrem Marcem
Autorzy podczas sesji wrysów na Festiwalu Komiksowa Warszawa
Pamiętam, że to, co zachęciło mnie do zakupu pierwszej Ćmy to wyśmienita okładka. Uważam, że może ona kandydować do miana okładki roku, w którym komiks się ukazał. Poza Tobą, sztab twórczy Ćmy to również rysownicy. Któż taki zajmuje się szatą graficzną tej zacnej serii?
Tomasz Grodecki: Naszych trzech Rafałów, czyli Rafał Bąkowicz, Rafa Janko i Rafał Szłapa. Rafał Bąkowicz narysował pierwszy zeszyt Ćmy oraz połowę drugiego, Rafa Janko z kolei zeszyt w połowie drugi i w połowie trzeci, a Rafał Szłapa okładkę drugiej części. Teraz do naszego teamu doszedł Grzesiek Kaczmarczyk odpowiedzialny za szatę graficzną trzeciej Ćmy oraz Jakub Oleksów, autor m.in. komiksu Lis, który okładką trzeciej Ćmy zaliczył mały superbohaterski come back. Twórców będzie więcej. Cieszy mnie, że każdy z rysowników prezentuje własną wizję Ćmy. I tak jak Ćma Bąkowicza jest bardziej detektywistyczna, kryminalna, Ćma Rafy – pulpowa, a na przykład Ćma Grześka jest mocno horrorowa. Grzesiek ma doświadczenie w komiksach grozy – jak wskazuje tytuł rysowanego przez niego tytułu Zgroza. Tych kolaboracji będzie więcej. Nie potrafię rysować. Jestem scenarzystą, ale czasami te słabości, jak Ćma, przekuwam w zwycięstwa, w siłę i myślę, że siłą Ćmy jest też ta wielość kolaboracji.
Wspomniałeś, że będzie więcej rysowników, ale czy nie obawiasz się, że ten wyłom pozarafałowy, kiedy już wejdziecie w inne imiona, nie wpłynie na jakość serii? A może planujesz zaprzęgnąć do rysowania innych Rafałów?
Tomasz Grodecki: Tak, to jeden z głównych czynników, na jakich rekrutujemy, czyli pierwsze imię Rafał. Ale jeżeli ktoś ma na drugie imię, albo z bierzmowania, to też się liczy. Ewentualnie wystarczy ksywa albo poczuwanie się do bycia Rafałem.
CZYTAJ: Rafa Janko: Ziemniaki można zostawić, ale surówkę trzeba zjeść. Mięcho też
To na pewno pocieszająca wiadomość dla rysowników, którzy chcieliby dołączyć do ekipy Ćmy. Tak się składa, że jest tez z nami Rafa Janko, rysownik Ćmy, ale też Mięcha – czym różni się praca nad tymi tytułami?
Rafa Janko: Na pewno metoda pracy, bo Mięcho to moje dziecko, które sam wychowuję, a Ćmę wychowuję razem z Tomkiem. Myślę, że to jest największa różnica tych dwóch rodzajów pracy. Przy Mięchu cały proces twórczy, czyli zarówno pisanie, jak i ilustrowanie, wymyślanie świata przedstawionego i fabuły jest tylko na moich barkach i jest to proces głębokiego wejścia w samego siebie i zrozumienia, co ja chcę powiedzieć w tym komiksie. A przy Ćmie to jest trochę tak, że ja jestem tak naprawdę dłońmi do mózgu Tomka, który pokazuje mi tę swoją wizję, udostępnia mi ją, a ja ją interpretują na swój sposób czy na sposób, w który ja rozumiem to, co on chce, żebym przekazał. Jeff Lemire kiedyś wspominał, że jest skrajna różnica, kiedy on pracuje tylko jako scenarzysta, a kiedy pracuje jednocześnie jako scenarzysta i rysownik, bo tak naprawdę przy tych procesach trzeba odpalać kompletnie różne etapy jakichś swoich umiejętności.
Spotkanie z autorami podczas Poznańskiego Festiwalu Sztuki Komiksowej
Z jednej strony masz łatwiej, ale z drugiej – jako że dochodzi do starcia dwóch umysłów – to może również pojawić się element związany z jakąś walką między wami. Czy dochodzi do kłótni, drzecie się o jakieś koncepcje?
Tomasz Grodecki: Powiedziałbym, że jest symbioza, ale to może jest też nasza metoda pracy opierająca się o przyjaźń. Jesteśmy z Rafą przyjaciółmi z dzieciństwa, razem śpiewaliśmy w Warszawskim Chórze Chłopięcym i Męskim. Odbyliśmy wiele tournée, m.in. po Chinach. I nagle jesteśmy tutaj jako komiksiarze. Co ciekawe, nasza przyjaźń trochę ostudziła się w czasach studenckich. Rafa studiował grafikę, ja prawo, i nasze drogi trochę się rozjechały. A komiksy znów nas połączyły i znowu jesteśmy przyjaciółmi. Nawet jeżeli jedynym profitem z Ćmy miałoby być to, że znów jesteśmy przyjaciółmi, to było warto. I będę to powtarzał chyba do końca tej serii albo i dłużej.
Rafa Janko: Mówiłem Tomkowi, że jeśli kiedykolwiek będą między nami jakieś niesnaski jeśli chodzi o to, jak widzimy Ćmę, to rozstrzygniemy to w oktagonie. Forma cage fightu, zamknięta walka. Ale tak naprawdę do tej pory nigdy nie było między nami jakichś poróżnień tego, jak widzimy Ćmę. Tomek wspomniał o symbiozie – myślę, że to faktycznie działa w ten sposób. Wiadomo, że mogę mieć jakąś drobną zmianę koncepcji albo propozycję dla Tomka, Tomek może mieć propozycję dla mnie. Od tego obaj jesteśmy – on jest od tego, żeby dawać mi korekty tego, co ja robię dla niego, a ja jestem od tego, żeby mówić mu, że ja widzę coś może troszkę inaczej. Natomiast nie ma za dużo takich sytuacji. Wydaje mi się, że to, co on mi przysyła, a co ja finalnie wysyłam jemu, działa. Nigdy nie było sytuacji, żebyśmy siedzieli nad czymś parę godzin i dyskutowali, bo widzimy to inaczej. Symbioza.
Tomasz Grodecki: Rafa to jedyna osoba, której jestem w stanie wysłać plansze czy prośbę o poprawkę w środku nocy. Normalnie z rysownikami tak nie współpracuję, ale że ta współpraca z Rafą jednak opiera się o głęboką przyjaźń, to jesteśmy w stanie zgadzać się na Instagramie albo zdzwonić o 1.00 i poprawić na przykład jakiś kadr. Zresztą ostatni kadr epizodu 12:24 poprawialiśmy właśnie w nocy. Może dlatego tak dobrze wyszedł.
CZYTAJ: Rafał Szłapa: „Blera” napisałem z autentycznej potrzeby wewnętrznej
DySzcz
Fot. DySzcz