4700 osób podpisało się do tej pory pod petycją przeciw budowie spalarni odpadów medycznych i weterynaryjnych w Chełmie. Chodzi o inwestycję planowaną przez firmę EMKA S.A. z Żyrardowa, która specjalizuje się w utylizacji takich odpadów.
„Mamy wrażenie, jakby wszystko odbywało się za naszymi plecami”
Spółka kupiła już grunty po byłym Miejskim Przedsiębiorstwie Robót Drogowych w Chełmie przy ul. Towarowej. Chce też oddawać część wytworzonej w wyniku spalania energii do Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Mimo to temat wywołuje kontrowersje. Miasto jak na razie w sprawie nie zajmuje żadnego stanowiska i czeka na opinię Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w tej sprawie.
CZYTAJ: Do Polski wjeżdża mniej odpadów niż wyjeżdża
– Miasto nikogo nie poinformowało o takich planach i mamy wrażenie, jakby wszystko odbywało się za naszymi plecami, a decyzje już zostały podjęte – uważa założyciel komitetu społecznego Aglomeracja Chełm Przeciw Budowie Spalarni, Łukasz Krzywicki. – To jest pomysł budowy instalacji, która będzie spalać odpady uznane za bardzo niebezpieczne, wręcz zakaźne: odpady medyczne i weterynaryjne. To stwarza zagrożenie dla zdrowia naszych dzieci. Nie chcemy, aby z miasta Chełm zrobiono wysypisko śmieci dla całego rejonu. Chcemy z tym walczyć.
– W tym momencie mamy dwie pozytywne opinie – mówi Damian Zieliński, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Chełm. – Jedną z chełmskiego sanepidu, drugą z Wód Polskich, oddziału w Lublinie. Czekamy na ostatnią opinię, która napłynie do nas z RDOŚ. Finalny krok to wydanie decyzji w sprawie, czy ta spalarnia w Chełmie może powstać, czy uzyska pozytywną decyzję Urzędu Miasta, czy nie. Do czasu wydania tej decyzji urząd musi pozostać neutralny.
„Informacje, które przedstawił nam inwestor, są niewystarczające”
– Po przeanalizowaniu raportu oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko uznaliśmy, że informacje, które przedstawił nam inwestor, są niewystarczające – mówi Aleksandra Woźniak-Figurska, naczelnik wydziału w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. – Poprosiliśmy o uzupełnienie w bardzo szerokim zakresie – zarówno z zakresu gospodarki odpadami, ochrony przed hałasem, ochrony powietrza, jak gospodarki wodno-ściekowej. Czekamy na uzupełnienie raportu. Dopiero na postawie pełnych informacji będziemy mogli zająć stanowisko w sprawie.
CZYTAJ: Toksyczne odpady na działce. Przez dwa lata nie udało się ich usunąć
– Nasza firma zajmuje się odbiorem, transportem i utylizacją odpadów medycznych – mówi Krzysztof Rdest z EMKA S.A. – Technologia, która wybraliśmy to technologia wysokotemperaturowego spalania w piecu obrotowym w temperaturze 1100 stopni z określonym, bezpiecznym dla środowiska, poziomem emisji. Zapewni bezpieczeństwo epidemiologiczne, będzie przyjazna dla środowiska, jak również będzie mogła dać benefit dla społeczności lokalnej. Mówiąc o lokalizacji naszej w Chełmie, jest ona w bezpośrednim sąsiedztwie zakładu miejskiej ciepłowni. My, jako firma odpowiedzialna społecznie, deklarujemy dostarczanie darmowego ciepła dla społeczności Chełma. To jest ok. 4 milionów złotych rocznie ciepła, które moglibyśmy oddać do PECu w Chełmie.
– Nie podoba mi się to. To są odpady medyczne. Dzisiaj medyczne, jutro mogą być różne. Tym bardziej że mieszkam tak w prostej linii, niedaleko tego – mówi jedna z mieszkanek. To wszystko idzie do środowiska, nie czarujmy się. Najlepsze filtry nie pomogą, jak jest awaria. Tym oddychamy.
CZYTAJ: Nielegalne odpady w gminie Niemce. Sprawę bada prokuratura
– Ani nie jestem za, ani przeciw – dodaje inna mieszkanka Chełma. – Myślę, że w tych czasach mamy takie filtry na te kominy, że ja nie jestem raczej przeciwna temu.
– Myślę, że to zły pomysł – dodaje kolejna osoba. – To pewnie w jakiś sposób trucizna. Tak mi się wydaje, ale jak to jest z naukowego punktu widzenia, to nie mam zielonego pojęcia.
„Instalacja pod stałą kontrolą”
– Instalacja spalająca odpady to instalacja pod stałą kontrolą – mówi dr. inż. Amelia Staszowska z Katedry Jakości Powietrza Wewnętrznego i Zewnętrznego Politechniki Lubelskiej. – To proces zaprojektowany, wykonany przez specjalistów. To jest też kwestia tego, jak jest użytkowany, natomiast jest to obiekt, który jest pod specjalnym nadzorem. Spalarnie budzą wiele zastrzeżeń wśród mieszkańców, ale wynika to głównie chyba z niedoinformowania, ponieważ termiczne przekształcanie odpadów niebezpiecznych, do których zaliczamy odpady medyczne, weterynaryjne, czyli ogólnie takie, które mają charakter zakaźny, jest powszechną praktyką na całym świecie. Spala się te odpady. To najbezpieczniejsza i najlepsza metoda ich utylizacji. W trakcie spalania powstają różnego rodzaju substancje, ale zadaniem instalacji, które oczyszczają te gazy spalinowe, zanim zostaną wprowadzone do powietrza, jest zatrzymanie tych substancji albo ograniczenie ich ilości do takiego poziomu, który jest uznany za bezpieczny. Mamy przepisy krajowe, które regulują, ile instalacja może wprowadzić zanieczyszczeń do powietrza w określonym czasie.
– Trudno mówić o długookresowym składowaniu, bo to jest na zasadzie takiej, że odpady są przywożone, deponowane najczęściej w jakimś dużym zbiorniku, który jest odizolowany od środowiska zewnętrznego i automatycznie są podawane do komory spalania – dodaje dr. inż. Amelia Staszowska. – Tutaj nie można myśleć, że są to jakieś hałdy odpadów, które zalegają na terenach i można je zobaczyć. Musimy mieć na uwadze, że w Polsce funkcjonuje ponad 20 takich instalacji. Połowa z nich to instalacje przy dużych szpitalach, zatem nie ma opcji, że te odpady leżą w workach niezabezpieczone przez ileś tygodni i dopiero po jakimś czasie są spalane. To jest system kontrolowany. Tam są pomiary ciągłe, pomiary okresowe tych zanieczyszczeń. To nie jest tak, że instalacja sobie pracuje bez żadnego nadzoru. Mieszkańcy powinni więc być w pewien sposób bezpieczni – w takim sensie, że jest ta kontrola nad tym, co wprowadzane jest do powietrza.
– W ciągu ostatnich 6 lat firma, którą wybraliśmy na generalnego wykonawcę, na terenie Polski zbudowała sześć takich instalacji – mówi Krzysztof Rdest. – Te instalacje funkcjonują m.in. w woj. mazowieckim, lubuskim, bydgoskim, małopolskim. Jesteśmy na etapie uruchamiania dokładnie takiego samego zakładu w Kędzierzynie-Koźlu. Proszę społeczność Chełma, żeby dała sobie szansę i nie zamykała się na nasze zaproszenia wizytacji tych instalacji. Dajmy sobie szansę zobaczenia, jak wygląda prawda.
„Instalacja nie jest katalityczna”
– Instalacja, do której firma wysyła zaproszenia, w Kędzierzynie-Koźlu znajduje się w linii prostej ok. 6 km od najbliższych zabudowań w terenie bardzo mocno zadrzewionym – mówi Łukasz Krzywicki. – Zaraz obok wysypiska śmieci. Te drzewa stanowią swego rodzaju bufor, który wyłapuje te niebezpieczne substancje. Tutaj mówimy o spalarni, która powstaje przy hurtowniach spożywczych, spółdzielni mleczarskiej. Rzut beretem mamy szkołę rolniczą, w której jest planowana budowa przedszkola, mamy pola uprawne. Nikt nie chce być tym raczony.
– Proszę zwrócić uwagę, że instalacja, która uzdatnia te spaliny, nie jest katalityczna – mówi Jakub Wątrobiński, inżynier inżynierii środowiska, członek komitetu Aglomeracja Przeciw Spalarni. – Spaliny przechodzą przez filtry katalityczne. Związane jest to z dużymi kosztami, ale efektywność takiego filtra jest doskonała. Natomiast tutaj zastosowano filtry tkaninowe, które są absolutnie nieefektywne. To jest tak, jakby łapać wodę w sito.
– Chełm leży na dwóch zbiornikach wód podziemnych – mówi Elżbieta Pędrak z komitetu społecznego. – Jednym, największym w Polsce, jest Niecka Lubelska – zbiornik, który ma postawione warunki, jakie na nim mogą być lokalizowane inwestycje. I drugi zbiornik, obejmujący cały powiat chełmski. I z tego miasto czerpie – z dwóch ujęć wody dla siebie do miasta. Również wszystkie ujęcia na terenie powiatu czerpią wodę z tego zbiornika. Jest zagrożenie przy emisji ciągłej odprowadzania wód z tego typu instalacji – może być zanieczyszczenie wód gruntowych, a później podziemnych. Proszę przeczytać pismo, które RDOŚ lubelski wystosował do miasta i do EMKI. Tam jest 13 stron pytań, na które EMKA musi odpowiedzieć. To są zasadne pytania, które powinien organ Wód Polskich i sanepid tez postawić.
Zarówno Wody Polskie jak i sanepid nie chciały z nami rozmawiać w tej sprawie. Oddział sanepidu w Lublinie wysłał jedynie oświadczenie:
„Opinia Sanitarna Powiatowego Inspektora Sanitarnego została wydana na wniosek Prezydenta Chełma w na podstawie ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej oraz ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz ocenach oddziaływania na środowisko. Przy wydawaniu opinii wziął pod uwagę szczególnie kryteria zawarte w rozporządzeniu Rady Ministrów w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko oraz informacje zawarte w raporcie oddziaływania na środowisko i zawarł je w uwagach wydanej opinii”.
RyK/ opr. DySzcz
Fot. pixabay.com