Drogi w Polsce są przeznakowane – uważają eksperci, a Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad jeszcze w tym roku ma to zweryfikować. Drogowcy proszą o sugestie, a wszystko po to, aby zwiększyć bezpieczeństwo kierujących.
Nadmiar bodźców często prowadzi do spadku uwagi
Prawo o ruchu drogowym opisuje ponad 400 znaków, a z biegiem lat jest ich coraz więcej. W teorii mają pomagać, ale w praktyce – zdaniem ekspertów – kiedy jest ich za dużo, mogą szkodzić. Chodzi tu o nadmiar bodźców, które często prowadzą do spadku naszej uwagi – mówi psycholog, prof. Bohdan Rożnowski z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego: – Nadmiar bodźców to przede wszystkim duże zmęczenie. Każdy bodziec, przykuwając naszą uwagę, uruchamia pewien proces, w który musimy włożyć trochę wysiłku. Im więcej jest tych rzeczy, tym częściej i mocniej musimy kontrolować naszą uwagę. Jeżeli jest kilka znaków, albo w jednym miejscu albo tuż koło siebie, to będziemy mieli kłopot z tym, żeby je dostrzec, rozpoznać i uruchomić proces wykorzystywania tych informacji.
Przydrożne reklamy mogą rozpraszać uwagę
Nagromadzenie wielu bodźców może prowadzić do pominięcia ważnych informacji, a to – z punktu widzenia ruchu drogowego – jest bardzo niebezpieczne. Dodać należy, że kierowca oprócz znaków bombardowany jest również dużą liczbą przydrożnych reklam, co również rozprasza uwagę. – To jest tak, że ktoś reklamuje dach, ale tak naprawdę bodźcem przyciągającym uwagę jest bardzo skąpo odziana kobieta – mówi prof. Bohdan Rożnowski. – Mechanizm instynktowny. W swoim czasie w Lublinie w jednym miejscu na skrzyżowaniu była wielka reklama bielizny damskiej i było tam niestety dużo stłuczek.
Wracając do znaków, to na przykład zmieniające się na krótkim odcinku drogi limity prędkości nie tylko nie powodują poprawy postrzegania przepisów, ale dają wręcz efekt odwrotny, o czym mówi wieloletni instruktor jazdy Maciej Brewczuk: – Przebodźcowanie. Jak jest za dużo znaków, to one przestają być jakimś ostrzeżeniem, informacją, a stają się tylko elementem krajobrazu. Zdarzają się miejsca, gdzie po zakończeniu remontu znaki stoją przez kilka lat i ograniczenie prędkości jest niższe niż mogłoby wynikać ze stanu technicznego drogi. Kiedy kierowca widzi, że ograniczenie jest zaniżone, to po prostu traci zaufanie do znaków, które faktycznie stoją tam, gdzie powinny i ostrzegają. Następuje dewaluacja znaczenia znaków drogowych.
Chodzi o nasze bezpieczeństwo
Sytuację na drogach chce poprawić GDDKiA. – Chodzi przede wszystkim o nasze bezpieczeństwo – mówi rzecznik prasowy oddziału GDDKiA w Lublinie Łukasz Minkiewicz: – Chcemy ograniczyć liczbę znaków na drogach krajowych, takich, które na przykład są tylko po to, żeby przypominać kierowcom znaczenie poprzedniego znaku, na przykład ograniczenie prędkości w terenie zabudowanym czy zakaz zatrzymywania się w tunelu lub na linii ciągłej. To wynika z samych przepisów i znakowania poziomego. Kontroli będzie podlegać zasadność występowania wybranych znaków drogowych. Wśród nich są m.in. takie znaki, jak ograniczenie prędkości, zakazy wyprzedzania i zatrzymywania się. Duże nagromadzenie znaków może prowadzić do ignorowania ich zaleceń, a w konsekwencji do wypadków. Chcemy tego uniknąć. Zależy nam też na tym, żeby usłyszeć opinie od samych kierowców.
– Jest tych znaków dość sporo. Mamy teraz sezon letni i ciężej jest o koncentrację – mówi jeden z kierowców. – Jeśli chodzi o znaki, nie mam zastrzeżeń, wszystko jest jak najlepiej oznakowane – dodają inni.
Drogowcy czekają na sugestie kierowców – chodzi na przykład o takie miejsca, gdzie można by znieść dane ograniczenie prędkości albo je wprowadzić. Uwagi mogą również dotyczyć oznakowania poziomego, pionowego czy też sygnalizacji świetlnej lub innych problemów drogowych.
Specjalny formularz zgłoszeniowy dotyczący wspomnianych uwag drogowych dostępny jest na stronie internetowej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
MaTo/ opr. DySzcz
Fot. www.gov.pl