Matki, żony i siostry ukraińskich żołnierzy znajdujących się w rosyjskiej niewoli spotkały się w Lublinie, by apelować do międzynarodowej społeczności w sprawie swoich bliskich. Większość z żołnierzy broniła Mariupola, a do niewoli trafiła ponad rok temu.
– Chcemy głośno mówić o jeńcach wojennych – mówi jedna z organizatorek spotkania Lesia Stebło. – Dla nas jest to bardzo ważne, ponieważ jest to kolejna informacyjna przestrzeń, w której możemy przypominać całemu cywilizowanemu społeczeństwu, jaką cenę płacimy za to, żeby móc obudzić się następnego dnia. Jest to także przestrzeń informacyjna dla rodzin i jeńców, by apelować o przyspieszenie procesów uwolnienia ich bliskich, o uwolnienie synów, ojców, mężów, czy przyjaciół. One walczą o wymianę obrońców, obrończyń czy zwykłych cywilów z rosyjskiej niewoli.
CZYTAJ: Przejmujący apel kobiet. Marsz dla uwolnienia jeńców z rosyjskiej niewoli
– Przyjechaliśmy tu, by głośno mówić o ukraińskich jeńcach wojennych – mówi jedna z uczestniczek marszu. – Większość z nich w dalszym ciągu jest w niewoli. Apelujemy do ludzi, żeby nie byli obojętni i nam pomagali. To jest bardzo trudne doświadczenie, szczególnie dla rodzin żołnierzy z Pułku Azow. Oni są traktowani inaczej, a proces ich wymiany jest bardzo trudny i ryzykowny.
– Procesy wymiany jeńców odbywają się, ale bardzo dużo jest przypadków, kiedy ukraińscy obrońcy pozostają w niewoli ponad rok. Ich bliscy nie mają z nimi żadnego kontaktu – mówi uczestniczka wydarzenia. – Jesteśmy w informacyjnej pustce. Nie wiemy, w jakim oni są stanie, nie wiemy, gdzie są, a niektórzy nawet nie wiedzą, czy ich bliscy żyją.
– Walczę o swojego męża. Jest w niewoli już ponad rok – mówi kolejna uczestniczka marszu. – Wyszedł z Azowstalu wykonując rozkaz głównodowodzącego. Myśleliśmy, że wszyscy wrócą po trzech, czterech miesiącach. Oni w niewoli chudną nawet 30 kg, mają problemy zdrowotne i są już zupełnie innymi osobami.
– 24 lutego 2022 roku moje życie się zawaliło. Córka zadzwoniła, że ich miasto jest bombardowane – wspomina jedna z uczestniczek. – Jej mąż służył w straży granicznej w Mariupolu. On pierwszy spotkał wroga. Od 4 marca Mariupol był otoczony, a oni kontynuowali walkę o nasz kraj.
– Mój syn jest już w niewoli ponad rok. Nie wiem, gdzie dokładnie jest – mówi kolejna z uczestniczek akcji. – Byłam pewna, że do końca lata 2022 roku oni wrócą. Poddali się wykonując rozkaz, mieli mieć gwarancję. Wiedziałam, że wyszli na podstawie jakieś umowy. Wiem, że Pułk Azow nie wyszedłby bez gwarancji.
– Czasem inni wojskowi, którzy wracają z niewoli opowiadają, że widzieli naszych bliskich. Są to szczątkowe informacje, ponieważ trafiają do punktów rozsianych po całej Rosji. Otrzymać jakąkolwiek informację jest bardzo trudno, ponieważ Rosja robi wszystko, żeby złamać naszego ducha walki – mówi uczestniczka marszu.
– Cały czas się modlę – dodaje kolejna osoba. – Wstaję i wyobrażam sobie, że daję mu wodę. Być może on teraz chce pić. Daję mu jedzenie, albo jakieś tabletki. Kiedy się modlę, wyobrażam sobie, że przykrywam go sobą. Modlę się o to, żeby Bóg go chronił. Zawsze z nim rozmawiam. Nie było dnia, żebym myślami z nim nie rozmawiała.
– Moja córka każdego dnia włącza swojemu dziecku wiadomości głosowe od swojego męża, które jej nagrał, kiedy jeszcze był w Azowstalu. On mówi, że ich bardzo kocha i na pewno wróci – mówi uczestniczka marszu.
– Kiedy on wyjdzie i ze mną będzie coś nie tak, zwariuję na przykład, wiem, że on będzie miał wyrzuty sumienia. Staram się dla swojego dziecka i będę robić to dalej. Doczekam się jego powrotu i nie opuszczę rąk nigdy. Dla mnie najgorsze jest to, że jako matka powinnam pomóc swojemu dziecku, a nie mogę tego zrobić – mówi kolejna z kobiet biorących udział w wydarzeniu.
– My możemy być ich głosem – dodaje inna osoba. – Głosem, który może dotrzeć do międzynarodowej wspólnoty, organizacji zajmujących się wolontariatem, a przede wszystkim do ludzi, którzy mogą zmienić tę sytuację. Patrząc w oczy tych kobiet, widać ból i cierpienie, ale także dużo nadziei i niezłomność. Tak jak garnizon Mariupola trzymał obronę, tak my teraz musimy walczyć o nich. O ludzi, który teraz są w niewoli i czekają na wyzwolenie.
Ukraińskie kobiety w Lublinie zorganizowały dwie akcje – wcześniejsza odbyła się w Krakowie.
Nie podajemy nazwisk uczestniczek spotkania, ponieważ może to zagrać życiu i zdrowiu ich bliskich.
InYa/ opr. DySzcz
Fot. Krzysztof Radzki