Główny kierunek ukraińskiej ofensywy poznamy w najbliższym czasie – mówi analityk projektu DeepStateMap Rusłan Mykuła. Jak twierdzi, wzmożoną aktywność ukraińskiej armii można obserwować od dwóch tygodni.
– Błyskawicznego uderzenia nie będzie – zaznacza Rusłan Mykuła. – Teraz nie wiemy, który kierunek ofensywy będzie głównym. O tym wie tylko Sztab Generalny. My możemy jedynie stwierdzać fakt, że aktywne walki trwają już od około dwóch tygodni. Najbardziej aktywne działania są zauważane na południu kraju, czyli na kierunku zaporoskim oraz berdiańskim, wojsko jest także aktywne koło Bachmutu, w okolicach Swiatowskiego i przy Awdijiwce.
Dużo ekspertów mówi, że to dopiero początek ofensywy, że siły zbrojne Ukrainy próbują dowiedzieć się, gdzie można osiągnąć sukces i dopiero potem przejdą do poważniejszych decyzji.
– Jest to taktyka, która się sprawdza. Wiedzieliśmy to już podczas chersońskiej operacji – wskazuje Rusłan Mykuła. – Najpierw zaczęła się ofensywa w Chersoniu, ale kiedy pojawiły się pierwsze sukcesy na kierunku charkowskim i udało się przerwać obronę przeciwnika, na ten kierunek ściągnięto wszystkie rezerwy. Wojsko zaczęło wzmacniać siły, a wróg zaczął się wycofywać.
CZYTAJ: „Zwyciężymy i tak”. Chersoń zalany po wysadzeniu tamy [ZDJĘCIA]
Pojawiają się także informacje o tym, że ta ofensywa będzie długa. Nie będzie takiego efektu jak w obwodzie charkowskim.
– Błyskawicznego uderzenia nie będzie, będą próby przebicia się przez obronę, próby otoczenia wroga. To będą długie i trudne walki – mówi Rusłan Mykuła. – Trzeba będzie wyzwalać pozycję za pozycją, jedną wieś za drugą, dodatkowo powoli niszczyć ich pozycje artyleryjskim ostrzałem.
Odnoszę wrażenie, że armia rosyjska bardzo boi się tej ofensywy. Czy ten strach jest odczuwalny na linii frontu?
– Tak, ten strach był odczuwalny w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Oni cały czas o tym rozmawiali, oczekiwali i w eterze często reagowali na każdy niezrozumiały dla nich ruch. Teraz widzimy dwie strony medalu – stwierdza Rusłan Mykuła. – Pierwsza to sukcesy pod Wełyką Nowosiłką, tam u wroga panuje strach, są angażowane tzw. „przypadkowe” siły oraz więźniowie. Ale oczywiście są miejsca, gdzie nie udało się przerwać obrony. Tam, gdzie – jak wszyscy już widzieliśmy – straciliśmy zachodni sprzęt. Na tym kierunku u wroga jest duża pewność siebie.
Jaki jest aktualnie stosunek sił, jeśli chodzi o sprzęt i ludzi?
– Niestety, nie mam takich informacji, ale zrozumiałe jest to, że dla udanej ofensywy jedna strona powinna mieć przewagę w ilości sprzętu i ludzi. Niestety nie mogę powiedzieć, jaki jest teraz stosunek sił – mówi Rusłan Mykuła.
CZYTAJ: Zoo w okupowanej przez Rosjan Nowej Kachowce zalane. Zginęły prawie wszystkie zwierzęta
Wszyscy widzieliśmy już zdjęcia z utraty zachodniego sprzętu. One bardzo szybko trafiły do społeczeństwa. Ukraina w dalszym ciągu utrzymuje strategię milczenia, nie komentując tych wydarzeń. To powoduje, że w pewnym sensie opieramy się na rosyjskiej propagandzie. Czy to dobry kierunek?
– Nasze społeczeństwo potrzebowało odpowiedzi, nie tylko społeczeństwo, ale wszyscy – przyznaje Rusłan Mykuła. – Te zdjęcia szybko trafiły na zachód. Niestety komunikacja w tym wypadku zawiodła. To wpłynęło na zaufanie oraz psychiczny stan ludzi, a także wojskowych, którzy znajdowali się na innych kierunkach. Oni widzieli te straty, ale nie wiedzieli, co się dzieje. My zawsze uważaliśmy, że warto mówić o tym, że ponosimy jakieś straty. To jest wojna, to jest normalne, że tracimy kontrolę nad jakimś miejscowościami czy tracimy sprzęt. Przecież cały czas trwają walki. Społeczeństwo, tak czy inaczej, to zobaczy, pojawią się zdjęcia czy filmiki. My nie jesteśmy w Związku Radzieckim, że u nas zawsze wszystko powinno być idealnie. To jest wojna, są porażki, są straty, ale najważniejsze jest to, kto ją wygra.
Zdjęcia zniszczonego sprzętu to był bardzo trudny moment, ponieważ pozyskanie tego sprzętu dla Ukrainy jest dużym wyzwaniem.
– Tak, straty zachodniego sprzętu są bardzo bolesne, jednak warto pamiętać, że nieodwracalnych strat nie jest tam dużo – zauważa Rusłan Mykuła. – Większość rzeczy, które zostały uszkodzone, można naprawić. Ten sprzęt jeszcze swoje odpracuje.
CZYTAJ: „To poważny problem”. Co z dziećmi uchodźców podczas wakacji?
Ukraina bardzo stara się o samoloty F-16. Czy te myśliwce mogą realnie wpłynąć na ofensywę i na tę wojnę?
– Rozmowy o F-16 zaczęły się jeszcze zimą, ale wtedy niestety nie otrzymaliśmy pozwolenia na nie. Były one nam potrzebne, by przygotować się do lata. Teraz jest problem, ponieważ wróg posiada śmigłowce Ka-52 Aligator – wskazuje Rusłan Mykuła. – One latają bardzo nisko, więc nie mogą być strącone przez obronę przeciwlotniczą, chyba że obrona przeciwlotnicza znalazłaby się bardzo blisko frontu, a jest to duże ryzyko. A więc my nie mamy możliwości strącenia tych śmigłowców, ponieważ nie mamy normalnej awiacji. Dostarczenie F-16 bardzo pomogłoby Ukrainie niszczyć obronę rosyjskiej piechoty. Mam nadzieję, że społeczeństwo w Polsce to usłyszy i będzie wspierać przekazanie Ukrainie tych myśliwców. Bez nich będzie bardzo ciężko przebić się przez linię obrony wroga.
Trzeba uzbroić się w cierpliwość i czekać?
– Tak, wojna to nie jest łatwa sprawa. Blitzkriegi są przeszłością, trzeba myśleć realnie, trzeba dać czas siłom zbrojnym. Wielka prośba do ludzi na zachodzie, by wspierać nas, bo bez waszego wsparcia będzie nam bardzo ciężko – podkreśla Rusłan Mykuła.
DeepStateMap to interaktywna mapa działań wojennych. Od początku pełnoskalowej inwazji projekt pokazuje, jak zmienna się linia frontu. Analitycy wykorzystują dane pochodzące z oficjalnych źródeł, materiały audio i wideo pojawiające się w sieci, a także dane pochodzące od wojskowych.
InYa / opr. WM
Na zdj. zniszczenia po rosyjskim ataku rakietowym w Odessie. Fot. PAP/Alena Solomonova