W Stanach Zjednoczonych w wieku 96 lat zmarł Harry Belafonte. O śmierci znanego amerykańskiego piosenkarza, aktora i aktywisty poinformował dziennik „New York Times”, powołując się rzecznika artysty.
Harry Belafonte urodził się w 1927 roku w Harlemie w Nowym Jorku, ale osiem lat dzieciństwa spędził w rodzinnym kraju swoich rodziców – na Jamajce. Po powrocie do USA poszedł do szkoły i podejmował się wielu prac dorywczych. W 1944 roku, mając 17 lat, zaciągnął się do marynarki wojennej.
CZYTAJ: Zmarł Irosław Szymański, założyciel „Loży 44”
W 1954 roku wydał swój debiutancki album folkowy. Wydana dwa lata później jego druga płyta znalazła się na pierwszym miejscu na liście przebojów Billboardu. Trzecia płyta „Calypso” jako pierwsza w świecie sprzedała się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy. Nagrał między innymi takie utwory, jak „Banana Boat” i „Jamaica Farewell”. Zagrał także w kilkunastu filmach.
Za działalność artystyczną otrzymał m.in. trzy nagrody Grammy i jedną Emmy. Harry Belafonte współpracował z takimi artystami, jak Frank Sinatra, Bob Dylan czy Joan Collins. Później rozpoczął karierę aktorską.
CZYTAJ: Zmarł ostatni prokurator procesów norymberskich
W 1985 roku był pomysłodawcą stworzenia charytatywnego utworu „We Are the World”, w którym zaśpiewali m.in. Michael Jackson, Stevie Wonder i Bruce Springsteen. Dochód ze sprzedaży singla został przekazany na pomoc ofiarom głodu w Afryce.
Największą wagę przykładał jednak do walki o prawa Afroamerykanów. Współpracował i wspierał Martina Luthera Kinga. W latach osiemdziesiątych Harry Belafonte pomagał organizować bojkot RPA. Później stał się także aktywistą politycznym, często ostro krytykując republikanów, w tym byłego prezydenta George’a W. Busha. Z powodu swoich politycznych wypowiedzi sam był często obiektem krytyki.
Harry Belafonte zmarł dziś rano w swoim domu na Manhattanie. Przyczyną śmierci była niewydolność serca.
IAR / opr. ToMa
Fot. Siebbi / wikipedia.org