Rafał Otoczak to legenda komiksu undergroundowego. Swoją komiksową karierę ciągnie nieprzerwanie od ponad 30 lat. Na festiwalu komiksu niezależnego Złote Kurczaki 10 zadebiutowały dwa nowe ziny autora – pierwszy i drugi numer Fiaska.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Festiwal Złote Kurczaki 10
Może inżynier Mamoń poczyta
– Fiasko jest biuletynem, który zawsze chciałem mieć – mówi Otoczak. – Jest aktualne, jest krótkie i konkretne, jest autorskie, z zaproszonymi przyjaciółmi. Ta forma jest to wynik jakichś doświadczeń po Czarnym padole i Rozmagnesie (wcześniejszymi samizdatowymi publikacjami autora – przyp. red.). Jest fiaskiem w tym rozumieniu, że w dzisiejszym świecie sukces to w większości zamienianie produktu na mamonę, a z tego tutaj mamony nie będzie. Co najwyżej Mamoń inżynier może przeczyta…
Wydaje się, że inżynier Mamoń mógłby być zadowolony z Fiaska, ponieważ stara rejsowa prawda głosi, że jako umysł ścisły lubił melodie, które już raz słyszał. Czy Otoczak działa przez reminiscencję? Pewnym jest, że Fiaskiem powraca do korzeni.
– Jest to format A5, najszybsza forma relacji autor-odbiorca, jaka może być, tzn. składasz rysunki i komiksy na matrycy i śmigasz na ksero. Taki instynkt pierwotny starego zinowca, bez kombinacji – podkreśla Otoczak, nawiązując do czasów, kiedy od połowy lat 90. XX wieku komiksiarze wydawali swoje zeszyty najprostszymi metodami i własnym sumptem.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Gala rozdania nagród Złote Kurczaki 10
Otoczak i Piotr Pruszczyński na Złotych Kurczakach 10 we Wrocławiu
Powrót do przeszłości
Ten powrót do przeszłości zauważa też Piotr Pruszczyński, wydawca Fiaska, mówiący o sobie, że „on tu tylko sprząta”: – Można powiedzieć, że jest to powrót do takiej klasycznej formy prehistorycznego, kserowanego zina. Po czterech zeszytach Rozmagnesu, tutaj wracamy do formatu A5 – podkreśla.
– Oczywiście można byłoby to zrobić nawet bez kompa, ale jednak minimum redakcji cyfrowej uważam za wskazane – podkreśla Otoczak. – A zawartość to bardziej wesołe sprawy niż w albumie Hiena, trochę dopasowane do mniejszego formatu. Rozbudowane grafiki zostawiam sobie na kontynuację Hieny. Jest to oczywiście improwizacja, komentarz autorski do życia, satyra, fantazmaty różne, taki czysty deal z medium, jakim jest papier i coś na papierze. Przecież z jednej strony to tylko utrwalone ślady po uderzeniach narzędzia na nośniku, a z drugiej wielka sztuka! Słowem: wolność i cud tworzenia, z uwzględnieniem, po fakcie, publiczności.
CZYTAJ: Jan Mazur: Robię sobie przerwę od solowych projektów
– Zawartość Fiaska to klasyczny Otoczak, jeśli mogę tak to ująć, a więc połączenie bardziej lub mniej komiksowej formy z odlotowymi wizjami znanymi z wcześniejszej jego twórczości – mówi Piotr Pruszczyński. – Powiedziałbym, że jest to wierzchołek góry lodowej, jeśli mówimy o całokształcie twórczości tego pana. Mam nadzieję, że te dwa zeszyciki to dopiero początek, a przed nami jeszcze milion numerów.
W związku z tym, że Otoczak artystą jest płodnym, dysponuje kartonami swoich rysunków. Chcąc, by odbiorca mógł się z nimi zapoznać, planuje zwiększyć częstotliwość wydawania zina, podchodząc jednak do tematu ze względnym sceptycyzmem: – To będzie fiasko, poruszam to zresztą we wstępie do każdego numeru. Zakładam też, że takich fiask będzie około milion – dodaje.
– Poza tym to słowo jest po prostu fajne. Kocham język polski, a to słowo przyszło do mnie razem z chęcią na nowy start ostatecznego zina – podkreśla autor.
Milion fiask nadchodzi – drżyjcie biblioteczki komiksiarzy!
CZYTAJ: Kasia Babis: Marzy mi się, żeby wydawać już tylko autorskie projekty
DySzcz
Fot. DySzcz