Z Filem Wiśniowskim spotkałem się w sobotę 25 lutego 2023 roku, tuż przed galą Złotych Kurczaków 10, kiedy kurz bo bitwie jeszcze nie miał prawa opaść, ale zmęczenie było już odczuwalne. W tym doniosłym momencie zadałem mu proste pytanie:
Jak jest?
FIL: Jest bardzo dobrze. Przyznam szczerze, że jestem dzisiaj zamotany totalnie, ponieważ prowadzę też stoisko Wydawnictwa Bazgrolle, ale doszły mnie słuchy, że ludzie są zadowoleni, że nakłady komiksowe fajnie schodzą. Wszystkie punkty programu, jak na razie, wydaje mi się, że są tip-top.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Festiwal Złote Kurczaki 10
To musiał być wyczerpujący dzień, ale osiągnięte rezultaty chyba dają satysfakcję?
Chyba adrenalina na tyle działa, i na tyle jest fajnie, że ta różnica dziesięciu lat od pierwszej edycji pokazuje, że, no kurczę, to się po prostu rozrosło. I może są takie sytuacje, że tutaj dzisiaj mogliśmy zauważyć to, że niektóre elementy nie zagrały, bo po prostu zabrakło czasu, żeby się rozłożyć, żeby to wszystko dopiąć na ostatni guzik. Może to i dobrze, może taki jest urok imprez, które mają w sobie to coś, czego ludzie potrzebują. I my to spełniamy. Także ja osobiście jestem na chwilę obecną zadowolony, a przed nami jeszcze gala. Zobaczymy co tam się wydarzy i jakie tam będą emocje. Ty już wiesz, brałeś w tym udział kiedyś, wcześniej, więc znasz to z autopsji. Zobaczymy, jak będzie dzisiaj: kto wygra, kto przegra. Może inaczej: tu przegranych nie ma, bo każdy jest wygranym, a na pewno ci, którzy są już nominowani. Nie ma przegranych. Są wygrani. Ja trzymam kciuki za wszystkich, ponieważ te prace zgłaszane do konkursu są naprawdę dobre. Czyli dobrą robotę robi drużyna selektorów Akademii Złotego Kurczaka, no i teraz: co jury na to powie, jakie są głosy jury – tego dopiero się dowiemy. Może jakaś tragedia, jakaś drama, może wielka wiktoria? Kto wie? Zobaczymy.
CZYTAJ: Nie było ożywionych dyskusji. Kulisy obrad jury Złotych Kurczaków
Rozmawiałem z jurorami i tak naprawdę żaden z nich nie zna werdyktu jury, a obrady nie mogły być burzliwe, ponieważ pracowali w zaciszu swoich domów, tam typując zwycięzców. Nie było rozlewu krwi, nie spotkali się w jednej miejscówce i nie dyskutowali na ten temat. Czy Ty jesteś jedyną osobą, która zna wyniki, czy jest jeszcze ktoś inny? Co to jest za tajna szajka?
Fakt, ja znam wyniki, ale… nie chciałbym ich znać, ponieważ chcę też cieszyć się tą zabawą, ale muszę je znać z tego względu, że organizuję tutaj kilka elementów, które są składową na opcje na gali, czyli na przykład zorganizowanie statuetek, co osobiście muszę sprawdzić i zatwierdzić. Natomiast wydaje mi się, że jeszcze jedna osoba zna wynik, ponieważ też mi pomagała. I to wszystko. A dlaczego tak jest? Jest to poniekąd tak zorganizowane, żeby do samego końca był ten pierwiastek niepewności, jakaś ciekawość, a nie, że wszystko już jest jasne, jury się spotkało wcześniej… Chociaż doszły mnie słuchy, że jury wolałoby się spotkać, wspólnie podjąć decyzje, przeanalizować pewne kwestie, ale wydaje mi się, że ten system, który działa do chwili obecnej powoduje to, że nawet jury jest w tajemnicy do ostatniej sekundy i może to też jest fajne. Ja bym tutaj nie narzekał jeśli chodzi o taki system, chyba, że jest jeden wyjątek – w momencie, kiedy mamy remis, jury musi wejść i wspólnie dogadać i wybrać tego winnera, a w momencie, kiedy dostajemy od nich informacje w mejlach, że takie i takie wybory, i one powodują, że wykluwa nam się winner, to ja bym to tak zostawił, bo to fajna opcja na sam koniec. Dla każdego jest wtedy niespodzianka i wszyscy się dobrze bawią. Jak na Oscarach – czekamy, werble wchodzą i nagle BANG! Wygrywa ta osoba. Tak to po prostu wygląda.
CZYTAJ: Beletrystyka zwycięska. Robert Sienicki o swojej autobiograficznej serii
A czy doszło w tym roku do takiej sytuacji, że w jakiejś kategorii był remis?
Zdradzę, że nie. Dlatego kogokolwiek byś z jurorów zapytał, oni nic nie wiedzą. I też zaczepiali mnie wczoraj na przykład na bitwie, gdzie się widzieliśmy, i mówili że nie wiedzą, pytali co jest grane, jak głosowali inni. Mnie to bawi.
To musiała być dla Ciebie ogromna odpowiedzialność. Byłeś jedyną osobą, lub też jedną z dwóch, które znają werdykt. Musiałeś być twardy, a nie miętki.
Wiesz, to jest dziesięć lat. I te dziesięć lat powoduje, że człowiek się uodparnia, trochę się też przestałem tak napinać przy organizacji tych imprez, bo wiedziałem, że tak naprawdę chodzi tutaj o zabawę, żeby ci ludzie przyjeżdżali na Złote Kurczaki, uczestniczyli w fajnej, niezależnej, komiksowej zabawie. I myślę, że trzeba troszeczkę odpuścić nerwy. Jeśli czasami coś nie wyjdzie, przymknąć na to oko, i robić to tak, żeby ludzie czuli się zadowoleni, żeby jechali do domu z takim poczuciem, że byliśmy na fajnej imprezie i to nie było odbębnienie corocznej jakiejś tam imprezy komiksowej, tylko to była TA impreza, właśnie TA impreza. I mam nadzieję, że po tej edycji takie głosy będą. Liczę na to. Byłoby mi miło, i wtedy wiem, że okej, tu jestem spełniony, bo po prostu ludzie są zadowoleni.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Gala rozdania nagród Złote Kurczaki 10
A czy mógłbyś wyjaśnić genezę Złotych Kurczaków? Skąd wzięła się ta nazwa?
W większości imprez, gdzie są jakieś statuetki, nagrody, są takie mocne słowa: Złote Lwy, Złote Globy, Oscary są nawet ze złota. I te dziesięć lat temu, kiedy zaczynaliśmy, wiedzieliśmy już, że chcemy zrobić takie nagrody dla komiksu niezależnego. I wiadomo, trzeba było odnaleźć tę nagrodę – to musiało być coś. Burza mózgów: co my możemy? Też nie mieliśmy na tyle mocy, by wymyślać coś ekstra wyszukanego, więc na leniuszka: wzięliśmy postać Kurczaka, który jest po prostu postacią z naszych komiksów. Jest to Kurczak Radek. Ale gdybyśmy zrobili nagrody Radki, to ktoś by pomyślał, że to jakieś stand-upy, jakiś żart, więc dodaliśmy ten złoty pierwiastek do tego Radka, przepraszam, kurczaka, i tak też wyszło: Złote Kurczaki. Dzisiaj też już o tym opowiadałem, że Złote Kurczaki mogą się kojarzyć z jakąś imprezą dla producentów drobiu, i tak dalej. Takie troszeczkę zmyłkowe to jest. Tak pozostało. Ja już myślę, że nawet ludzie, którzy wypowiadają „Złote Kurczaki” swoimi ustami i mówią o tym, to już chyba nie rozbierają tego na atomy, tylko że ogólnie są to Złote Kurczaki. BENG! I po prostu. Także liczę na to, że to tak się przyjmuje i że nikt nas jeszcze do chwili obecnej nie banuje ze środowiska, że „słuchajcie, fajna impreza, ale ta nazwa…”. To się chyba przyjęło.
CZYTAJ: Przed nami milion Fiask. Otoczak tworzy zina ostatecznego
Fil Wiśniowski – człowiek instytucja, rysownik, scenarzysta, animator komiksowy, współzałożyciel Wydawnictwa Bazgrolle, głównodowodzący Złotych Kurczaków. Ma na swoim koncie mnóstwo zinów, magazynów i komiksów. Konsekwentnie publikuje w nurcie niezależnym. Debiutował Gwiezdną nabojką jeszcze w minionym wieku.