25 lat temu, 13 lutego 1998 r., na ekrany polskich kin wszedł „Titanic” w reż. Jamesa Camerona. Obraz bijący na świecie rekordy popularności również w Polsce okazał się hitem, zostawiając w tyle konkurencję – tylko przez pierwsze trzy dni seansów przyciągając 225 tys. widzów. „Stanowi kondensację wszystkiego, co najlepsze w kinie amerykańskim” – recenzował wówczas krytyk Andrzej Kołodyński.
„Jestem królem świata!” – krzyczał, trzymając statuetki za najlepszy film, reżyserię i montaż podczas 70. ceremonii rozdania Oscarów, James Cameron. Jego „Titanic” zgarnął ich łącznie 11. Kosztujący rekordowe wówczas 200 mln dolarów obraz podbijał kina na całym świecie, przynosząc przy tym rekordowe zyski i stając się pod koniec XX w. najbardziej kasowym filmem w historii. Pierwszy przekroczył barierę miliarda dolarów zysku. Do dziś zarobił ich ponad 2,2. Przez 25 lat „Titanica” wyprzedziły jedynie dwa tytuły – „Avatar” (2009), również wyreżyserowany przez Camerona (niemal 3 mld), i „Avengers. Koniec gry” w reż. Anthony’ego i Joe Russo.
Także w Polsce film był w 1998 r. niekwestionowanym liderem. Przyciągnął do kin ponad 3,5 mln widzów, zostawiając konkurencję daleko w tyle. Wystarczy wspomnieć, iż będący na drugim miejscu „Armagedon” w reż. Michaela Baya zdobył niespełna milion widzów. Ponadto w lutym 1998 r. płyta ze ścieżką dźwiękową do „Titanica” była najchętniej kupowanym albumem w Polsce. Napisana na potrzeby filmu i wykonywana przez Céline Dion piosenka „My Heart Will Go On” została nagrodzona Oscarem, stając się przebojem do znudzenia granym przez stacje radiowe.
CZYTAJ TAKŻE: Nowy „Znachor” był kręcony w Lublinie. Kiedy premiera? [ZDJĘCIA]
„Titanic” stanowi kondensację wszystkiego, co najlepsze w kinie amerykańskim – wspaniałego widowiska łączącego umiejętnie literacką fikcję z paradokumentem. Kosztował majątek – bo ponad 200 mln dolarów, ale wart był takich pieniędzy. Jeśli mam jakieś +ale+ pod jego adresem, to jedynie może fakt oparcia go na stereotypach niezmiennie wykorzystywanych w kinie, ale myślę, że można to wybaczyć Cameronowi, gdyż zrobił to po mistrzowsku” – recenzował film krytyk Andrzej Kołodyński po gali oscarowej 1998 r.
Nim „Titanic” wpłynął na ekrany polskich kin (w piątek 13 lutego 1998), można było go zobaczyć 1 listopada 1997 r. na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Tokio, jednak prapremiera nie zachwyciła ani widzów, ani krytyków. Już podczas pokazów prasowych krytycy nie byli zachwyceni, określając opowiedzianą przez Camerona historię jako „banalną, pozbawioną jakiejkolwiek oryginalności powtórkę z dawnych hollywoodzkich romansów” – co donosił na łamach „Los Angeles Times” Kenneth Turan. „Film, który aż cuchnie fałszem” – dodał.
W Europie wyświetlono go pierwszy raz 18 listopada, zaś amerykańska premiera superprodukcji odbyła się 19 grudnia. W Stanach film wspiął się na szczyty box office’u i nie schodził z nich przez piętnaście tygodni z rzędu, napędzając machinę sukcesów – tylko w pierwszy weekend przyniósł 28 mln dolarów zysku. Były to wówczas kwoty zaskakujące, przekraczające oczekiwania zarówno producentów, jak i dystrybutorów. Niektóre głosy krytyki zostały zrewidowane, inne ucichły.
CZYTAJ TAKŻE: Filmowy Lublin. Kolejne produkcje kręcone w Kozim Grodzie
„Chciałem uchwycić piękno, rozmach i nadzieję pierwszej podróży Titanica. Pokazać pasażerów i członków załogi, zmagających się z ciemną stroną ludzkiej natury i stawiających czoło tragedii. Dających dowód, że duch ludzki nie zna ograniczeń” – wyznał reżyser krótko po premierze.
Film opowiada historię Jacka Dawsona (Leonardo DiCaprio) i Rose DeWitt Bukater (Kate Winslet) – pary młodych kochanków, którzy poznają się i zakochują podczas dziewiczego rejsu na uznawanym za niezatapialny transatlantyku. Jack to ubogi malarz, który bilet na statek wygrywa w karty. Płynie trzecią klasą. Rose natomiast należy do zblazowanej sfery wyższej – arystokracji. Płynie oczywiście w luksusowych warunkach, pierwszą klasą. Ich miłość jest zakazana.
Choć Jack i Rose są postaciami fikcyjnymi, to tłem dla ich losów są autentyczne wydarzenia związane z zatonięciem brytyjskiego transatlantyku „RMS Titanic”, który w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 r., w trakcie rejsu na trasie z Southampton do Nowego Jorku, zderzył się z górą lodową i zatonął. Obecnie pojawiają się teorie, że statek zatonął na skutek pożaru w kotłowni, nie zaś zderzenia. Przez lata próbowano dociekać przyczyn katastrofy rzekomo niezatapialnego giganta.
„Nasz film jest przede wszystkim opowieścią o nadziei, która nigdy nie umiera, życiu, któremu sens nadają odruchy serca, i miłości, która potrafi pokonać każdy żywioł” – mówiła Kate Winslet. Aktorka miała już kilka ról na swoim koncie, jednak to ta w filmie Camerona wyniosła ją na szczyty popularności. Początkowo była nieco speszona i przerażona ogromem przedsięwzięcia. „Kate wyszła z +Titanica+ straumatyzowana skalą produkcji i odpowiedzialnością, jaka się z tym wiązała” – wspominał reżyser w wywiadzie dla brytyjskiego tygodnika „Radio Times”.
„Titanic” znów w kinach
Z okazji 25-lecia filmu twórcy przygotowali dla fanów niespodziankę. Od 10 do 16 lutego „Titanica” ponownie można obejrzeć w polskich kinach, tym razem w specjalnej, zremasterowanej wersji w technologii 3D 4K HDR. To już kolejna reedycja słynnego tytułu, bowiem w kwietniu 2012 r., sto lat po katastrofie i piętnaście po premierze filmu, do kin trafiła jego trójwymiarowa wersja.
PAP / RL / opr. KS
Fot. materiały prasowe