Ponad 2 tysiące uczniów z Ukrainy dołączyło do lubelskich szkół. Jak podaje ratusz, jest to niewielka liczba osób w stosunku do wszystkich uchodźców przebywających w naszym mieście.
– Liczba dzieci z Ukrainy w szkołach i przedszkolach jest podobna od kilku miesięcy – mówi zastępca prezydenta miasta ds. oświaty i wychowania Mariusz Banach. – Liczba dzieci z Ukrainy w naszych szkołach wynosi ok. 2200 uczniów i wychowanków przedszkoli. Nie jest to duża liczba, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że w Lublinie prawdopodobnie mamy około 70 tysięcy gości z Ukrainy.
Czy reszta dzieci kontynuuje naukę w ukraińskim systemie oświatowym?
– Badaliśmy to, bo trochę trwożyło nas, że mamy w Lublinie tak wielu uczniów, a nie są w naszym systemie. Rzeczywiście jest tak, że ci uczniowie uczestniczą w lekcjach prowadzonych ze swoich szkół w Ukrainie w sposób zdalny – odpowiada Mariusz Banach.
Jak wygląda adaptacja uczniów w szkołach?
– Mniej więcej wyobrażałam sobie, jak wygląda życie w Polsce, jak rozmawiać po polsku – opowiada Tatiana. – Mam 200 kilometrów do domu; wiedziałam, że nie będziemy się bardzo różnić. Najciężej było zaadaptować się w nowym miejscu, od dzieciństwa mieszkałam w jednej miejscowości. Po przeprowadzce wszystko było nowe, nieznane.
– Nie mieliśmy wielkiego problemu, ponieważ od wielu lat przyjmujemy obcokrajowców: czy to z Ukrainy, czy z Białorusi, czy z Uzbekistanu – mówi Marzena Kamińska, dyrektorka VI Liceum Ogólnokształcącego im. Hugona Kołłątaja w Lublinie. – W związku z tym mieliśmy opracowany przez psychologa i pedagoga program wsparcia. Byliśmy wdrożeni już wcześniej. Rada pedagogiczna przechodziła szkolenia w ramach pracy z obcokrajowcami. Mamy nauczyciela, który od lat prowadził lekcje dla obcokrajowców. W związku z tym my nie byliśmy zaskoczeni i nie było nam trudno się przestawić. Byliśmy w stanie w miarę sprawnie wprowadzać młodzież do szkoły, do nauki.
– Wszyscy uczniowie zostali przyjęci przez kolegów i koleżanki bardzo sympatycznie, z otwartością – mówi Jadwiga Kulesza, pedagog w VI LO. – Na co dzień najwięcej czasu spędzają z tymi kolegami czy koleżankami, którzy bardzo się sprawdzili. Naprawdę przejęli się sytuacją. Byli w tym czasie empatyczni. Podziwiamy naszych uczniów.
CZYTAJ: Polscy wolontariusze ranni w Ukrainie pod okiem specjalistów z lubelskiego szpitala
– Mieliśmy ważne zadanie, żeby wdrożyć polskich uczniów w umiejętność zachowania się w tej sytuacji, szczególnie początkowo – mówi Marzena Kamińska. – Miałam uczniów, którzy przychodzili do mnie i pytali, jak zachować się w stosunku do osób, które przyjechały, do uchodźców, ponieważ czuli się źle, że nie mogą wdrożyć tych dzieci do wspólnego działania. Musieliśmy im wytłumaczyć, że muszą oni przejść okres adaptacyjny i wtedy zaczną współpracować i rozmawiać. Mieliśmy uczennicę, która w ogóle nie potrafiła się otworzyć. Siedziała cichutko w ławce, nie odzywała się i nie komunikowała. Uczniowie z Polski czuli się źle, że siedzi osamotniona. Prosiłam, żeby po prostu to zaakceptowali. Ona musiała też oswoić się z tą sytuacją. Praca z uczniami polskimi też musiała się odbywać.
– Potrzebowałam trochę czasu, by przyzwyczaić się do nowej sytuacji – przyznaje 16-letnia Diana, która przyjechała do Polski 15 marca. – Dla mnie najtrudniejsze były takie przedmioty jak literatura. To taki przedmiot, który potrzebuje dobrej znajomości języka polskiego. Sam tekst zawsze dobrze rozumiałam, ale były zadania, które wymagały bardziej filozoficznych, głębokich przemyśleń. W innym języku to ciężkie.
Uczniowie z Ukrainy bardzo szybko uczą się polskiego
– Dzieci w polskich szkołach nawet bez wsparcia językowego tak naprawdę po trzech miesiącach zaczynają mówić po polsku – mówi Mariusz Banach. – W tej chwili radzą sobie z językiem polskim już zupełnie dobrze. W moim pokoleniu trudniej to zrozumieć, ale trzeba pamiętać o tym, że i dzieci polskie, i ukraińskie w razie problemów językowych posługują się jednym językiem, który jest rozumiany przez wszystkie, tzn. językiem angielskim. Dzieci ukraińskie i polskie mówią dzisiaj świetnie po angielsku i w ostateczności dogadują się w ten sposób.
– Najlepsza nauka jest wtedy, kiedy rozmawia się z osobą, która włada tym językiem – zauważa Jadwiga Kulesza. – Kiedy uczymy się języka, wszystko jest takie wirtualne. Uczymy się, ale na co dzień nie ma tego kontaktu. A tutaj nie ma siły – trzeba kombinować, jak się porozumieć. Choć współcześnie jest pomoc w postaci translatora. Była taka dziewczynka, która w ogóle się nie porozumiewała, ale przychodziła, gdy coś chciała, w telefonie translator ładnie tłumaczył i można było się porozumieć. Na szczęście jest jeszcze takie narzędzie.
Polski i ukraiński system nauczania na podobnym poziomie
– System nauczania w ukraińskich szkołach jest trochę inny – dodaje Mariusz Banach. – Szkoła podstawowa trwa 9 lat. Baliśmy się tego, jak uda nam się połączyć te systemy. Po drugie, obawialiśmy się, jaki jest poziom nauczania, czy przypadkiem te dzieci nie są przygotowywane dużo gorzej. Ale okazało się, że absolutnie tak nie jest. Dzieci ukraińskie wiedzą bardzo dużo. Poziom nauczania w Ukrainie jest bardzo wysoki. Oczywiście, tak jak wszędzie, są uczniowie lepsi i gorsi, tacy, którym się chce i tacy, którym się nie chce. To oczywiste i normalne.
– Jestem bardzo wdzięczna uczniom za to, jak mnie przyjęli – mówi 16-letnia Daryna, która przyjechała do Polski 26 lutego. – Nie byłam dyskryminowana ze względu na narodowość czy ze względu na to, że popełniam błędy. Czułam duże wsparcie, mimo tego, że na początku nie za wiele mogłam powiedzieć. Poznałam dużo osób, ale najlepsi przyjaciele zostali w Ukrainie.
CZYTAJ: Ukraińscy zawodnicy z lubelskich klubów otrzymali wyposażenie sportowe [ZDJĘCIA]
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez ratusz, dzieci, które trafiły do lubelskich szkół po wybuchu wojny w Ukrainie, dobrze adaptowały się w placówkach wychowawczych. Poziom nauki w szkołach ukraińskich jest wysoki, co pomogło w szybkiej adaptacji.
InYa / opr. WM
Fot. pixabay.com