Coraz więcej par decyduje się na rozwód – informuje Urząd Statystyczny w Lublinie. Najczęściej powodem do zerwania obietnicy małżeńskiej jest niezgodność charakterów czy zdrada.
CZYTAJ: Mieszkaniowy rekord za nami. Co przyniesie 2023 rok?
– Z roku na rok liczba rozstań rośnie – mówi specjalista ds. badań regionalnych w Urzędzie Statystyczny w Lublinie, Magdalena Rosołowska. – W 2021 roku w województwie lubelskim rozwiodły się 3194 pary – z powództwa żony 2174, a z powództwa męża 1020. Czyli raczej to kobiety wnoszą o rozwód. 63 procent rozwodów ma miejsce w miastach – informuje.
Rozwód może generować kolejne kłopoty
– Nie jest tak, że ludzie nie chcą wchodzić w związki – mówi prof. Włodzimierz Piątkowski, kierownik Katedry Społecznych Problemów Zdrowotności Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. – Naszym zdaniem, jako socjologów, za łatwo i zbyt szybko podejmują decyzje, które są nieodwracalne, czyli o rozwodzie. W większości tych spraw rozwodowych można by było pójść na mediację, na terapię i uratować ten związek. Pochopnie podjęło się decyzję, która już jest nieodwracalna. Ludzie być może nie zdają sobie sprawy, że rozwód z ich perspektywy w tym momencie to jest rozwiązanie kłopotów, ale generuje to kolejne kłopoty. Z badań wynika, że statystycznie każdy następny związek jest trudniejszy niż ten, który być może można było uratować.
– Dla porównania, w 2000 roku liczba rozwodów wynosiła 1712, czyli prawie o połowę mniej niż w roku 2021 – zaznacza Magdalena Rosołowska. – Co ciekawe, doszło także do 46 separacji. To inna forma rozwiązania małżeństwa. Najczęstszą przyczyną rozwodów była niezgodność charakterów. Drugą przyczyną jest niewierność męża lub żony.
Kwestia dotycząca rozwodów jest niepokojąca
– Kwestia dotycząca rozwodów w ostatnich latach jest niepokojąca – mówi Marlena Stradomska, ekspert biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. – Zupełnie inaczej wyglądało to we wcześniejszych pokoleniach. Teraz jest raczej tendencja do tego, żeby zostawiać, a nie naprawiać. Może wynikać to z wielu uwarunkowań, także tych indywidualnych, społecznych, rodzinnych. Niekiedy mamy takie wzorce społeczne, na przykład po co się męczyć, skoro można zupełnie inaczej żyć i szukać innych rozwiązań u boku kogoś innego. Jednakże kwestie dotyczące tego, że nie potrafimy rozwiązywać różnych sytuacji związanych z naszym życiem, jest czymś, co możemy obserwować ewidentnie w XXI wieku.
– Ludziom się wydaje, że jest prościej, że to jest lepsze rozwiązanie – mówi prof. Włodzimierz Piątkowski. – Zakładam, że decyzja o rozwodzie nie jest pochopna, ale to jest bardzo często subiektywny powód, w sensie takim, że naładowany emocjami. Jeżeli specjalista spotkałby się z tymi ludźmi, to oni wyjdą poza emocje i własny punkt widzenia, dostrzegą inne punkty widzenia, punkt widzenia współmałżonka i swoich dzieci. W związku z czym uważam, że ta decyzja jest pozornie zbyt łatwa.
– W ostatnim roku było jednak więcej rozwodów niż małżeństw, które były zawierane – zaznacza Marlena Stradomska. – Może to wynikać z tego, że część społeczeństwa może się bać odpowiedzialności. Bycie odpowiedzialnym za drugiego człowieka może się też wiązać z szeregiem trudności – zarówno fizycznych, rodzinnych, emocjonalnych. Może jest tak, że nie zawsze mamy tendencję do tego, żeby opiekować się drugą osobą, a wręcz przeciwnie, chcemy skupiać się na sobie. Co można zrobić, żeby ten związek pielęgnować, bo myślę, że to ważne zagadnienie. Przede wszystkim rozmowa wprost może pomóc w tym, żebyśmy tworzyli zdrowsze relacje, oparte na wspólnym zaufaniu. Kolejna rzecz to mówienie o swoich preferencjach, o tym, jak się czuję w związku, czego mi brakuje albo może czego jest za dużo.
Z danych Urzędu Statystycznego w Lublinie wynika, że najczęściej rozwodzą się mężczyźni w wieku 40-49 lat, a kobiety w wieku 30-39 lat.
InYa/ opr. DySzcz
Fot. pixabay.com