Społeczność gminy Tarnawatka uczciła pamięć zamordowanych 29 stycznia 1943 roku mieszkańców wsi Sumin.
80 lat temu niemiecka żandarmeria w odwecie za potyczkę z plutonem Batalionów Chłopskich zamordowała 50 osób wyznania prawosławnego i katolickiego, w tym kilkoro dzieci. Zniszczono także wszystkie zabudowania znajdujące się we wsi.
ZOBACZ ZDJĘCIA: 80. rocznica pacyfikacji wsi Sumin
– Nie ma już wśród nas osób, które przeżyły i pamiętają tamten tragiczny dzień w Suminie – mówi sekretarz gminy Tarnawatka, Marian Szałapski. – Nie była to zbyt wielka wieś, bo liczyła wtedy niecałych 100 mieszkańców, było tu około 20 domów mieszkalnych. W zasadzie ludzie pracowali w folwarku w Tarnawatce, a także na swoich polach. Była to biedna wioseczka położona przy głównej drodze między Lublinem a Lwowem. Większość wsi zamieszkiwały osoby prawosławne, dzisiaj powiedzielibyśmy, że Ukraińcy. Zaledwie kilkanaście osób stanowili katolicy i Polacy. 29 stycznia do Sumina podjechali żandarmi z Zamościa i rozpoczęli planową pacyfikację. Była to niemiecka akcja odwetowa za dwa zdarzenia, które miały miejsce 26 i 28 stycznia w pobliżu Sumina. Wyrzucali ludzi z domów, niektórych zabijali na miejscu. Potrafili także strzelać do kołysek, w których leżały dzieci.
“Z Sumina zrobili pustkę”
– Jak już wymordowali tych ludzi, to w zimie przy tej wsi ich pochowali. Jak skończyła się wojna, była ekshumacja i przeniesiono ich na cmentarz do Tarnawatki – mówi jeden z mieszkańców gminy.
– Mój teść kopał ten grób. Był wtedy grabarzem w Tarnawatce. Niemcy przygnali go tutaj i kazali kopać – opowiada jedna z mieszkanek. – Ziemia była zamarznięta, palili ognisko i dopiero wykopali dół, ale bardzo płytki. Oni wrzucali tych ludzi jednych na drugich.
– Z Sumina zrobili pustkę – zaznacza Marian Szałapski. – Po kilku dniach w części Sumina, która nie została spalona, wszystkie budynki zostały rozebrane i do końca wojny nikt już tutaj w Suminie nie mieszkał.
– Pan Okoniewski przeżył, bo w tym czasie wieczorem poszedł dawać jeść krowom. Jak zobaczył, że przyjechali Niemcy, już nie wychodził – opowiada jeden z mieszkańców. – Zobaczył, że strzelają. Kiedyś były małe drewniane żłoby; on tam się wcisnął, trochę się schował i przeżył. A żona i małe dziecko… Później, jak już robili ekshumację, poznał swoją córkę, bo miała takie warkoczyki. Jemu udało się przeżyć.
CZYTAJ: „To przerażająca historia”. 80. rocznica pacyfikacji wsi Sumin [ZDJĘCIA]
– Mój dziadek się uratował. Zginęła jego żona, córka, siostra i dziecko siostry. W sumie miał schować się z żoną, ale żona zapomniała dziecka, więc wróciła do domu i już nie zdążyła z powrotem dojść, bo Niemcy weszli na podwórze i rozstrzelali ją tam.
– Wymordowani zostali niewinni ludzie, cywile. Wymordowali dzieci, dorosłych. Oni nie walczyli, tylko byli wymordowani – podkreśla jeden z mieszkańców.
“Nikt za to nie odpowiedział”
– Niestety nie wiadomo, kto tego dokonał. Nikt za to nie odpowiedział. Tak naprawdę nie wiadomo też, ile dokładnie osób wtedy zginęło. Mówi się o około 50 osobach – dodaje Marian Szałapski.
– Pamiętamy o tym co roku. Są zamawiane msze. Stawiamy tu wieńce, przychodzimy na Wszystkich Świętych. Na cmentarzu jest płyta, że byli pomordowani. Już później po wojnie wszystkie zwłoki zostały przewiezione na cmentarz – mówi jeden z mieszkańców.
– Wieś Sumin została wyludniona. Moi dziadkowie przyjechali tutaj, żeby zaludnić miejscowość. Tak tu zamieszkaliśmy – opowiada kolejny mieszkaniec. – Przyszedłem tu uczcić wszystkich pomordowanych. Byli niewinnie skazani.
– Należy o tym pamiętać, tym bardziej, że dziś za naszą granicą jest wojna – podkreśla Marian Szałapski. – Uważam, że stanęliśmy na wysokości zadania, solidaryzując się z Ukraińcami. Ten mord, który odbył się w Suminie, jest symboliczny, bo w jednej mogile spoczęli zarówno Polacy, jak i Ukraińcy. Niemcy nie patrzyli, kto jest Ukraińcem, a kto Polakiem – zamordowali wszystkich.
Wydarzenia tamtego dnia przypomniała inscenizacja przygotowana przez tomaszowską Grupę Rekonstrukcji Historycznej Ludności Cywilnej. Organizatorami upamiętnienia byli wójt gminy Tarnawatka, Stowarzyszenie im. Marianny Gumieli „Powrót do źródeł” oraz mieszkańcy Sumina.
AP / opr. WM
Fot. Piotr Piela