Ostatnie spojrzenie (wyd. kultura gniewu) to trzeci wydany w Polsce komiks Charlesa Burnsa. Poprzednie to El Borbah oraz Black Hole. Najgłośniejszym pozostaje ten ostatni album – powstający ponad 10 lat i opowiadający o przedziwnej zarazie, z jaką muszą uporać się amerykańscy nastolatkowie w latach 70. Czarno-biały, pokaźnych rozmiarów tom to kwintesencja dziwnego komiksu, przepełniona niepokojącymi scenami. Ostatnie spojrzenie w odróżnieniu od najsłynniejszego dzieła Burnsa jest komiksem kolorowym – nie bez przyczyny, ponieważ w pewnym sensie odwołuje się do klasyki rozrywkowego komiksu europejskiego, jednocześnie pozostając dziełem na wskroś współczesnym, onirycznym, niepokojącym i drażliwym.
Burns zdaje sobie sprawę ile dzieł popkultury i sztuki zostało poświęconych pierwszemu spojrzeniu – tej miłosnej inicjacji, wzrokowemu generatorowi uczuć. Zapewne nieco mniej przestrzeni artyści poświęcali na spojrzenie ostatnie – kiedy miłość jest już wypalona, a uczucie wygaszone. I do tego ostatecznego spojrzenia Charles Burns zdaje się dążyć na łamach swojego nowego dzieła. I choć autor posiłkuje się stylizowanymi na lata 50. XX wieku planszami z komiksowych romansideł, to jednak Ostatnie spojrzenie jest czymś więcej niż zwykłym komiksem o miłości. To surrealistyczna przejażdżka po umyśle pewnego początkującego fotografa, który wikła się w związek z tajemniczą dziewczyną, a wydarzenia z jej przeszłości zaczynają wpływać na jego teraźniejszość. I owszem, są tutaj sceny, w których młodzi ludzie wpatrują się sobie głęboko w oczy, ale znacznie więcej jest onirycznych sekwencji w alternatywnym świecie, którego centralną częścią jest wielki ul, przepełniony wulgarnymi stworami, w jedzeniu jest coś żywego, a walutą są papierosy. Burns seriami komiksowych kadrów nakazuje czytelnikowi te światy ze sobą łączyć – w końcu jeden jest odzwierciedleniem drugiego. I chyba dopiero na ostatnich planszach Ostatniego spojrzenia widać, jak elegancko twórca połatał wszystkie niejasności i niedomówienia. W trakcie lektury niejednokrotnie miałem wrażenie, że wszystko zmierza donikąd – nic z tych rzeczy. Wszystkie puzzle gładko się składają, tworząc niezwykle efektowną całość.
W sferze graficznej nowy komiks Burnsa nie odchodzi znacząco od wcześniejszych dokonań twórcy – to czysta kreska, raz realistyczna, innym razem – nie bez przyczyny – odpowiednio umowna i uproszczona. Klasyczne kompozycje plansz, regularne kadrowanie, wielokrotnie powtarzane motywy graficzne siejące niepokój. Detale, które w kadrach umieszcza Burns, zyskują wyjaśnienie w późniejszych partiach komiksu, więc warto je zapamiętać i śledzić ich rozwój.
Ostatnie spojrzenie to także szybki wgląd autora w pseudopunkową scenę, obraz młodzieży, która szuka swojej drogi wikłając się w subkultury oraz stara się działać twórczo na przeróżnych polach. To komiks dla czytelników pragnących czegoś więcej niż tylko klasycznych standardów. A co za tym idzie – nie jest to dzieło najprostsze w odbiorze. Charles Burns nie idzie na łatwiznę i niezmiennie oferuje coś innego niż produkt z taśmy. Jego najnowszy album powinien w pełni zadowolić fanów komiksów dziwnych.