Koszykarki Lotto AZS-u UMCS-u Lublin awansowały do 1/8 finału Pucharu Europy. Awans miał jednak słodko-gorzki smak, bo w czwartkowym (18.12), rewanżowym meczu 1/16 z Żabinami Brno lublinianki zaprezentowały się fatalnie i przegrały 58:81. Przejście do następnej rundy akademiczki zawdzięczają wypracowanej tydzień wcześniej na parkiecie rywalek zaliczce, która wynosiła aż 41 punktów.
Po czwartkowym spotkaniu pierwszą rozmówczynią Józefa Kufla była skrzydłowa lublinianek Klaudia Wnorowska.
– Mecz nie wyglądał za dobrze, ale nie chcę się tłumaczyć i szukać usprawiedliwienia, że jesteśmy zmęczone, że bardzo dużo mamy teraz meczów i wyjazdów. Ciężko mi jest szukać teraz w ogóle jakichś argumentów, żeby się usprawiedliwiać. Dziewczyny na szczęście wygrały, miałyśmy wcześniej dużą przewagę punktową i przechodzimy dalej – mówi Klaudia Wnorowska.
Nie przywykliśmy w Lublinie do takich rezultatów, bo to wasza pierwsza domowa porażka w tym sezonie?
– Niestety. Chciałyśmy utrzymać pasmo wszystkich wygranych w domu. I noga nam się podwinęła. Mam nadzieję, że to będzie nasze jedyne takie spotkanie u siebie – stwierdza Klaudia Wnorowska.
Rywalki czymś was zaskoczyły? Czy może wy ten mecz gdzieś w głowach przegrałyście, pamiętając, że macie pozornie tak bezpieczną zaliczkę? Ciężko mi jest teraz powiedzieć.
– Wydaje mi się, że na pewno nas zaskoczyły agresywnością i tym, że naprawdę walczyły o każdą możliwą piłkę. Możliwe, że poczułyśmy się troszkę zbyt pewne po tej 40-punktowej przewadze. Ale one miały też super skuteczność za trzy punkty – mówi Klaudia Wnorowska.
Dalej czeka was ekipa z Belgii i trener Krzysztof Szewczyk (były szkoleniowiec lubelskich koszykarek). W Lublinie będzie bardzo gorący mecz?
Zdecydowanie. Mamy nadzieję, że tutaj kibice będą nas nadal wspierać, bo trener Szewczyk był bardzo długo w Lublinie. Będziemy walczyć, żeby wygrać – dodaje.
Panie trenerze, co przede wszystkim zawiodło?
– Myślę, że wygrana w pierwszym meczu w Brnie była zbyt wysoka i może troszkę nas rozluźniła. W którymś momencie trochę powiesiliśmy ręcznik i nie było widać woli walki – uważa drugi trener lublinianek, Marek Lebiedziński. – Na pewno nad tym musimy się zastanowić i to przeanalizować. Takie mecze przed własną publicznością nie mogą nam się zdarzać. Na pewno jesteśmy trochę rozgoryczeni, źli i musimy to szybko zmienić. Fajnie, że awansowaliśmy, ale ten awans jest taki trochę smutny, a tego byśmy nie chcieli. Drabinka w EuroCupie jest ciekawa, trener Szewczyk do nas wróci na mecz z Castors Braine, więc będzie fajne widowisko. Ale musimy popracować nad koncentracją, bo ofensywnie i defensywnie zagraliśmy słaby mecz.
To było najgorsze spotkanie w tym sezonie?
– Myślę, że jedno z takich słabszych. Musimy przeprosić kibiców i zaprosić ich na inne mecze. I na pewno musimy się zrehabilitować w następnych spotkaniach u siebie – dodaje Marek Lebiedziński.
A już w niedzielę (21.12) okazja do rehabilitacji, ale na wyjeździe. W Krakowie o 16:00 Lotto AZS UMCS zmierzy się z beniaminkiem rozgrywek – Wisłą. To spotkanie zakończy pierwszą rundę ekstraklasy, w której do tej pory lublinianki przegrały tylko raz.
JK / opr. ToMa
Fot. Iwona Burdzanowska
Pliki dźwiękowe
Lublinianki przegrały, ale grają dalej








![„Gwiazdka z PCK”. Świąteczne miasteczko na placu po Farze [ZDJĘCIA] 8 EAttachments9212540da19a4d4b0cfc96f0c13bec1b5790a9a xl](https://radio.lublin.pl/wp-content/uploads/2025/12/EAttachments9212540da19a4d4b0cfc96f0c13bec1b5790a9a_xl-350x250.jpg)
