Rzekomy pomór drobiu i wysoce zjadliwa grypa ptaków dziesiątkują fermy drobiarskie. Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach niemal codziennie diagnozuje występowanie nowych ognisk tych chorób.
– Obecnie prowadzimy wymagającą dwutorową diagnostykę, bo dwa lata temu do grypy ptaków doszedł także rzekomy pomór drobiu – wyjaśnia w rozmowie z naszym reporterem profesor Krzysztof Śmietanka z Działu Wirusologii i Chorób Wirusowych Zwierząt puławskiego instytutu. – W bieżącym roku, jeżeli chodzi o wysoce zjadliwą grypę ptaków, u drobiu fermowego mamy 109 ognisk, przy czym w obecnym sezonie, który tak umownie przyjmujemy od początku października, mamy już tych ognisk ponad 20, dokładnie 24. Ten sezon rozpoczął się w Polsce dosyć wcześnie i tym, co różni go trochę od poprzednich sezonów tak zwanych grypowych, jest pewna odmienność wirusa. To znaczy pierwszy raz od kilku lat wirus, który obecnie sieje spustoszenie w Polsce, ale nie tylko w Polsce, bo przede wszystkim w Europie Zachodniej, nie ma swojego źródła w naszym kontynencie, tylko został wprowadzony spoza Europy, co kiedyś było oczywiste, bo kiedyś wszystkie epidemie grypy były wywoływane przez wirusy, które przychodziły do nas z Azji czy z Afryki. W tym roku po raz pierwszy od kilku lat znów trafił do nas wirus nieco odmienny genetycznie. Dzięki badaniom genetycznym wiemy, że prawdopodobnie pochodzi z obszarów leżących w Azji Centralnej na Bliskim Wschodzie. A jeśli chodzi o rzekomy pomór drobiu, to tutaj sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, dlatego że w przeciwieństwie do grypy ptaków, gdzie tym głównym przenosicielem wirusa są ptaki dzikie, tutaj głównym rezerwuarem tego wirusa jest drób przyzagrodowy, nad którym kontrola jest znacznie trudniejsza. W tym roku mamy już ponad 70 ognisk u drobiu przyzagrodowego, który jest głównym rozsadnikiem wirusa, a u drobiu fermowego niewiele mniej, bo 68.
Straty są ogromne, bo już ponad 6,5 miliona sztuk drobiu musiało zostać zabite w wyniku tego wirusa.
– Tak, a jeżeli dodamy do tego ponad 8 milionów ptaków, które musiały zostać zabite w wyniku wysoce zjadliwej grypy ptaków, to ta liczba już osiąga naprawdę duże rozmiary.
Jak pan ocenia bieżącą sytuację w porównaniu do lat poprzednich?
– Jeżeli chodzi o grypę ptaków, to w analogicznym okresie poprzedniego roku mieliśmy dość podobną liczbę ognisk. Ona była niewiele niższa. Jeżeli chodzi o objawy kliniczne, jakie ten wirus wywołuje u drobiu, to są to w zasadzie identyczne objawy jak poprzednio.
Co powinno w takim razie zaniepokoić hodowców?
– Nagły wzrost śmiertelności, który nie ustaje, tylko wręcz się powiększa. Oprócz śmiertelności pojawiają się objawy nerwowe bardzo charakterystyczne dla grypy ptaków i rzekomego pomoru drobiu, dlatego ta diagnostyka musi być przeprowadzona zawsze w obydwu kierunkach. U ptaków, które są w nieśności, czyli znoszą jaja, następuje gwałtowny, praktycznie do zera spadek nieśności, a do tego jeszcze mogą się dołączyć inne objawy ze strony układu oddechowego czy pokarmowego, czyli kaszel, duszność albo biegunka.
Które regiony Polski są najbardziej dotknięte tymi wirusami i jak sytuacja Lubelszczyzny wygląda na tym tle?
– Jeżeli chodzi o wysoce zjadliwą grypę ptaków, to tradycyjnie regionami, które są najbardziej narażone i gdzie ta choroba konsekwentnie pojawia się praktycznie każdego roku, są trzy województwa. Województwo wielkopolskie, województwo mazowieckie, przynajmniej w części, oraz w części również województwo warmińsko-mazurskie, bo tam jest skoncentrowana produkcja drobiarska. Jeżeli chodzi o rzekomy pomór drobiu, sytuacja jest bardziej skomplikowana, gdyż tu nie ma takiej prostej korelacji. Na szczęście Lubelszczyzna wypada nieźle. Jeżeli chodzi o grypę ptaków, w obecnym sezonie nie odnotowaliśmy jeszcze żadnego ogniska. Natomiast w odniesieniu do rzekomego pomoru drobiu zdarzają się ogniska na Lubelszczyźnie, ale też w ostatnim czasie ich nie mieliśmy. W przypadku rzekomego pomoru drobiu ptaki dzikie nie odgrywają dużej roli i tutaj przede wszystkim działalność człowieka. Przede wszystkim jeżeli chodzi o pewne nielegalne aktywności jak handel, czy też nieprzestrzeganie zasad bioasekuracji przy tak zwanych ubiórkach, czyli to jest zmniejszanie liczebności stada, co powoduje, że ludzie wchodzący na fermę, którzy dokonują selekcji ptaków, które wcześniej są wywożone do rzeźni, mogą wprowadzić wirus.
Wspomniał pan o bioasekuracji. To chyba słowo klucz, jeżeli mówimy o sposobach na ograniczenie rozprzestrzeniania się tych wirusów.
– Zdecydowanie tak. To jest pewna uniwersalna zasada, którą stosujemy zarówno przy grypie, jak i rzekomym pomorze drobiu. Ale w odniesieniu do tej drugiej choroby mamy jeszcze jedną broń, którą są szczepienia. Sukces opiera się na dwóch filarach – szczepień i biosasekuracji. Jeżeli zapomnimy o bioasekuracji, to same szczepienia niewiele dadzą. Bioasekuracja to jest zestaw działań, które mają na celu zminimalizowanie ryzyka wniknięcia wirusa do gospodarstwa. Czyli to są zasady higieny, zmiana odzieży, niecki dezynfekcyjne, dokładna dezynfekcja samochodów nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz, tam gdzie drób jest przewożony. Bardzo ścisła kontrola dostępu osób na teren fermy. Osoby nieupoważnione nie powinny w ogóle wchodzić. W przypadku rzekomego pomoru drobiu ubiórki, o których wspominałem, są niezwykle istotnym czynnikiem wprowadzenia wirusa. I dlatego to jest ten newralgiczny punkt, nad którym naprawdę trzeba się pochylić. Osoby, które uczestniczą w tych ubiórkach, powinny bardzo ściśle przestrzegać tych zasad.
To właśnie do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach trafiają próbki padłych zwierząt z całej Polski. Placówka działa na tym polu już 80 lat.
CZYTAJ: Kolejne ognisko groźnej choroby w Lubelskiem. Ptaki uśmiercone
Dziś poinformowano o kolejnym ognisku rzekomego pomoru drobiu wykryto w powiecie parczewskim w gospodarstwie niekomercyjnym. Wojewoda lubelski wydał rozporządzenie o ograniczeniu m.in. transportu ptaków, jaj czy mięsa drobiowego na terenie powiatów parczewskiego i włodawskiego.
O nowym ognisku rzekomego pomoru drobiu, potwierdzonym badaniami w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach, poinformowała w środę w komunikacie Lubelski Wojewódzki Lekarz Weterynarii Agnieszka Smyl. Chorobę wykryto w miejscowości Lubiczyn w gminie Dębowa Kłoda (pow. parczewski) u drobiu utrzymywanego na własne potrzeby.
ŁuG / Polska Agencja Prasowa / opr. WM
Fot. pixabay.com
Pliki dźwiękowe
Rozmowa z prof. Krzysztofem Śmietanką


![Tony darów dla dzieci. Znamy wyniki wyjątkowej "aukcji" [ZDJĘCIA] 2 EAttachments9192371d5344f23a2c667f81c4cba71066cdaaf xl 1](https://radio.lublin.pl/wp-content/uploads/2025/12/EAttachments9192371d5344f23a2c667f81c4cba71066cdaaf_xl-1-350x250.jpg)







