„Zbyt gęsty, nieczytelny rysunek, nadmiar środków ekspresji, ponury, mroczny klimat” – to słowa o albumie Naznaczony mrokiem (wyd. Kultura Gniewu). Ale nie moje, a autora tego niezwykłego komiksu. I choć Wojciech Birek ma co do swojego dzieła rację, to także jej nie ma. Ale po kolei.
Po raz pierwszy Naznaczony mrokiem został opublikowany w roku 1995 w magazynie „Komiks Forum” i już wtedy wśród miłośników opowieści graficznych miał renomę legendarnego. 2025-1995=30 – po 30 latach dostajemy więc edycję jubileuszową – w twardej oprawie, z różnymi wersjami okładkowymi, mnóstwem materiałów dodatkowych oraz samym komiksem, który ma… zaledwie 28 czarno-białych plansz.
POSŁUCHAJ: Naznaczony mrokiem oraz Inspektor Gadżet. Różne twarze Wojciecha Birka
No to może nieco więcej cyferek: album powstawał 10 lat – od roku 1984 do 1994. I co ciekawe, chociaż Wojciech Birek jest człowiekiem obecnym w branży komiksowej od zawsze – jako tłumacz, scenarzysta, rysownik, badacz i gawędziarz – to Naznaczony mrokiem wydany w roku 2025 jest jego debiutanckim autorskim albumem. Jak widać nigdy nie jest za późno, choć ciężko oprzeć się wrażeniu, że dzisiaj jest to już tylko (ale też aż) pomnik historii i portal do czasów, które przeminęły. Jako że pamiętam te czasy, to gęsty, nieczytelny rysunek i nadmiar środków ekspresji mi nie przeszkadza. Birek rysował ten album w stylu „bardzo ówcześnie frankofońskim”, jeśli mogę tak powiedzieć, inspirując się wieloma mistrzami, o których w latach 80. i 90. zwykli czytelnicy mogli tylko słyszeć z opowieści starszych kolegów. Plansze mają mnóstwo kropek i kreskowego sianka, często na granicy czytelności. Czcionka albo się sypie albo jest rozedrgana, co też wpływa na komunikatywność. ALE po rozszyfrowaniu czcionki można się do niej przyzwyczaić, zaś kropki i sianko na rysunkach swoją precyzją czasami robią wrażenie naprawdę obłędne.
Sama historia jest bardzo symboliczna, ma konotacje biblijne i jest niemalże niema. Pełnych niemych plansz jest osiem, ale na pozostałych 20 ilość liter też raczej nie porywa. Komiks traktuje o Złym, który przemierza ziemie rozsiewając śmierć i zarazę. Spotykając młodziana, który mu się przeciwstawia, bierze go na służbę i w zamian za ocalenie rodziny skazuje na mroczne potępienie. Lecz młodzieniec umyka jego czarowi i rozpoczyna podróż ku odkupieniu. Ale zło wciąż kroczy po ziemi, więc konfrontacja będzie nieunikniona.
Brzmi jak rzecz zrobiona w starym stylu? Bo ten komiks taki jest. Ale powstał z pasji, był tworzony przez dekadę i słusznie przypięto mu etykietkę legendarnego. Zresztą opowieści sprzed Naznaczonego mrokiem i po nim stanowią bardzo istotną część tego albumu – Wojciech Birek to człowiek, który potrafi opowiadać i opowiadać – łatwo to sprawdzić wchodząc na radiowy kanał YouTube, gdzie w czwartym odcinku podcastu Halo komiks mówi o komiksowych adaptacjach Sienkiewicza. Do albumu Naznaczony mrokiem co prawda nie zostały dołączone nagrania jego autorstwa, ale za to dostał przestrzeń do pisemnego powspominania dawnych dziejów. I jest to kawał historii polskiego komiksu, w dodatku bogato ilustrowany, ponieważ obok szkiców do Naznaczonego na łamach komiksu opublikowano mnóstwo innych krótkich form Birka, w tym kilka kolorowych, co z jubileuszowego albumu czyni właściwie niewielką antologię prac tego znakomitego artysty i badacza.
POSŁUCHAJ: Zavka, Kate Bauer i fujcik – komiksowe emocje
Jeśli ktoś pamięta legendy z lat 90., epokę, w której komiksowi wariaci rysowali do szuflady, a później kserowali swoje dzieła, to „Naznaczony mrokiem” jest dla nich. Ciekaw jestem, czy młodzież tworząca współcześnie – dodam, że tworząca w kompletnie innej stylistyce i mająca chyba totalnie odmienne oczekiwania wobec komiksu – nie odbije się od tego albumu. Bo młodzież czasami odbija się od historii. A to… ojoj, to jest historia.
CZYTAJ: Toksyczna odyseja przez bagna Luizjany. McKeever i Lunch w formie
DySzcz
Fot. materiał wydawcy
