Pojawiły się fałszywe informacje o tym, że ukraiński konsulat w Lublinie wysyła Ukraińcom wezwania do stawienia się do wojska na terenie Polski. Na Telegramie jest zdjęcie takiego „wezwania” z informacją m.in. o konieczności zgłoszenia się do Legionu Ukraińskiego w Lublinie oraz podpisem konsula generalnego w Lublinie Oleha Kutsa.
„Nie wysyłamy takich wezwań”
– My nie wysyłamy takich wezwań – mówi konsul generalny Ukrainy w Lublinie, Oleh Kuts. – To był taki bardzo prosty fake. Chyba każdy, kto chciał przeczytać, co tam było napisane, zrozumiał, że coś tam nie gra, chociażby logicznie. Widzieliśmy, że zostało to udostępnione na Telegramie. To miejsce, gdzie obserwujemy najwięcej fake’ów.
Co na wezwaniu wskazuje, że jest ono fake’owe?
– W tym tekście jest widoczne, że nie za bardzo odnosi się on do zgłoszenia się do wojska – wskazuje Kuts. – Widać, że jest zeskanowana pieczątka i mój podpis, ale z jakiegoś powodu widnieją na tekście, a w dokumentach nie jest to dozwolone. Jeszcze raz chciałbym podkreślić, że my nie wysyłamy takich wezwań. Centrum Rekrutacyjne też nie wysyła żadnych wezwań, bo to jest jednostka ochotnicza.
Takie działania nie są nowością
– Jeżeli chodzi o tego typu działania, to wiemy o tym już od dawna – przyznaje dr Andrzej Szabaciuk z Instytutu Europy Środkowej oraz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Między innymi generał Kyryło Budanow mówił, że działania, których celem jest przedstawienie w złym świetle mobilizacji ukraińskich żołnierzy do armii, są prowadzone praktycznie od samego początku pełnoskalowej agresji rosyjskiej na Ukrainę. To są różnego rodzaju działania – fałszywe informacje, fałszywe wezwania, nawet fałszywe filmy. Cel jest oczywiście jeden, aby pokazać w złym świetle władze Ukrainy, których celem jest rzekomo za wszelką cenę powołać do wojska jak największą liczbę ludzi.
CZYTAJ: Wyrwa w linii brzegowej rzeki Bug. Klasztor w Jabłecznej zagrożony
– Rosyjska dezinformacja jest obecna w przestrzeni medialnej w Polsce, zwłaszcza w mediach społecznościowych – zaznacza dr Ilona Dąbrowska z Katedry Mediów Audiowizualnych UMCS. – Tutaj mamy takie formy jak filmy audiowizualne, gdzie np. głos jest zmieniany, a wersja wizualna zostaje stara, np. jakiegoś filmu archiwalnego. Ale powstają też filmy, które wykorzystują nowoczesną technologię, np. filmy wykonane w technologii deepfake, które coraz dokładniej są w stanie przedstawić rzeczywistość, która nigdy się nie wydarzyła. Mamy spreparowane wydarzenie bądź sam głos – w zależności od potrzeb. Tych filmów nawet nie z roku na rok, nawet nie z miesiąca na miesiąc, tylko wręcz z tygodnia na tydzień przybywa w polskim Internecie.
Jak rozpoznać fake’owe treści w Internecie?
– Jeżeli jakaś informacja czy jakiś materiał budzi w nas duże emocje, to powinno zapalić się nam czerwone światło, dlaczego tak się dzieje – podkreśla dr Szabaciuk. – Nieważne, czy materiał wywołuje dobre, czy złe emocje, jeżeli coś takiego ma miejsce, to warto przyjrzeć się uważniej i zastanowić się, czy to faktycznie jest prawdziwa informacja, kto jest autorem, do kogo jest skierowana i jaki może mieć cel. Wtedy łatwiej będzie takie zmanipulowane informacje, fake newsy oddzielić od tej rzetelnej informacji. A przede wszystkim jednak lepiej korzystać ze źródeł informacji, które są zweryfikowane, wiarygodne. Trzeba uważać na media społecznościowe, bo tam tego typu informacji – niezweryfikowanych, zmanipulowanych – jest bardzo dużo.
Informacje, których nie jesteśmy pewni, można przesłać do organizacji, które się zajmują fact-checkingiem, czyli weryfikacją treści pojawiających się w Internecie. W Polsce taką działalność prowadzi m.in. Demagog.
InYa / opr. WM
Fot. pixabay.com