W ubiegłym roku lubelscy kontrolerzy komunikacji miejskiej wystawili ponad 18,5 tysiąca mandatów na kwotę ponad 3 milionów 765 tysięcy złotych. Rekordziści mają do zapłaty blisko 100 tysięcy złotych.
CZYTAJ: Most już z nazwą, ronda jeszcze poczekają. Sprawa patronów wciąż budzi emocje [ZDJĘCIA]
Codziennie kontrolerzy w Lublinie wyłapują od kilkunastu do kilkudziesięciu gapowiczów. – Czasami zdarzają się wyzwiska, próby wypchnięcia, wyjścia na siłę z pojazdu – mówi w rozmowie z Radiem Lublin kontroler z 11-letnim doświadczeniem Dariusz. – Jeden ekstremalny przypadek, który mi utkwił w pamięci, to jak pasażer pokąsał kontrolerkę. Dosłownie pokąsał jej rękę. Na siłę musieli otwierać mu szczękę, żeby puścił. Miała założonych kilkanaście szwów – dodaje.
Co najtrudniejszego jest w tej pracy? – Gapowicze, którzy są wręcz oburzeni i obrażeni, że chcemy wystawić im wezwanie. To przecież nasza praca – zaznacza kontrolerka Monika. – Tłumaczą się, że zapomnieli, że nie zdążyli i dopiero wsiedli. To najczęstsze – dodaje.
– W tym momencie mamy dane za pierwszy kwartał, czyli styczeń, luty, marzec. Zostało wystawionych ponad 4,5 tysiąca sztuk wezwań do zapłaty w przypadku ujawnienia pasażera na tak zwaną gapę. Kwota, na którą opiewają te wezwania to 913 tysięcy złotych – podkreśla Monika Fisz z Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego w Lublinie. – W Lublinie mamy dwóch panów, którzy są rekordzistami, jeśli chodzi o sprawy gapowiczów. Jeden z nich ma 31 lat, a drugi 54. Młodszy ma 296 wystawionych wezwań do zapłaty. Jego zadłużenie wynosi 91 tysięcy złotych. W przypadku starszego, kwota zadłużenia to około 90 tysięcy złotych – dodaje.
– Brak spłat tych małych długów powoduje, że one rosną i nigdy nie przepadają – zaznacza komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym Lublin-Zachód w Lublinie i rzecznik prasowy Lubelskiej Izby Komorniczej Gabriel Wlaź. – Po drugie, jeżeli jesteśmy dłużnikami, to możemy pożegnać się z kredytami. Jeśli jesteśmy w Krajowym Rejestrze Zadłużonych, a znajdujemy się tam poprzez brak spłaty zadłużenia, wtedy widzą nas banki i nie udzielą nam żadnego kredytu. Możemy pożegnać się z zakupem mieszkania czy z innymi dobrami, które chcemy kupić na kredyt. Jeżeli chodzi o życie codzienne, dochodzi do blokady rachunków bankowych. Możemy obudzić się w takiej sytuacji, że idziemy do bankomatu, a tam środki są zablokowane – dodaje.
– Od początku działania naszej jednostki kwota zadłużenia to jest około 28 milionów złotych – wylicza Fisz. – Jeśli chodzi o skuteczność windykacji, to ona nie odbiega od średniej krajowej. Wynosi około 30% – dodaje.
– Musimy pamiętać o tym, że dłużnikom bardzo często zależy na tym, żeby z tego długu wyjść – zaznacza Wlaź. – Jeżeli tylko mogą, to przede wszystkim wychodziliby z tych małych zobowiązań. To one nakręcają spiralę długu. Ktoś ma jeden, drugi czy trzeci dług po 500 złotych wynikający z jazdy na gapę i później faktycznie przy dziesięciu czy jedenastu zobowiązaniach nieuregulowanych powstaje problem. Nagle jest to 60-70 tysięcy złotych. Różne długi się na siebie nakładają. W tym momencie każda próba chowania się, ukrywania majątku czy unikania organu egzekucyjnego w inny sposób na pewno nie pomaga. Jeżeli pójdziemy do kancelarii komorniczej, przedstawimy swoją sytuację, poszukamy wspólnego planu wyjścia z tego zobowiązania, to bardzo często jest tak, że nawet te dość duże udaje się w ciągu 2-5 lat uregulować – dodaje.
Jak wynika z Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i Bazy Informacji Kredytowych BIK, długi Polaków na grudzień 2024 roku wyniosły ponad 84 miliardy złotych.
MaTo / opr. PaW
Fot. Weronika Uziębło