Wielka środa lubelskiej siatkówki. Zespół Bogdanki LUK-u Lublin zdobył Puchar Challenge. Lublinianie wprawdzie przegrali na wyjeździe w finałowym meczu rewanżowym z włoskim zespołem Lube Civitanova 2:3 (25:27, 21:25, 38:36, 25:20, 7:15). Jednak pierwsze spotkanie u siebie wygrali 3:1, więc dwa zwycięskie sety wystarczyły im, by cieszyć się z trofeum.
Wcześniej dostarczyli kibicom masę nerwów i emocji. W pierwszej partii mieli w górze dwie piłki setowe, jednak ostatecznie przegrali na przewagi. W drugiej pewnie triumfowali Włosi. Trzecią świetnie rozpoczęli zawodnicy LUK-u Bogdanki, prowadząc 14:8, ale gospodarze dogonili wynik i mieli szansę skończenia całego meczu zwycięstwem 3:0. Jednak w zaciętej grze na przewagi triumfowali goście. Lublinianom udało się przełamać przeciwnika i w ostatnim secie prowadzili niemal od początku. A kiedy zdobyli 25 punkt, lubelscy zawodnicy i kibice oszaleli z radości. Piąta część spotkania była już formalnością. W jej trakcie trener LUK-u Bogdanki wysłał na parkiet zmienników.
Na zdj. redaktor Józef Kufel z Pucharem Challenge
Lublinianie zdobyli pierwsze europejskie trofeum w historii klubu i powtórzyli ubiegłoroczny sukces PGE Projektu Warszawa.
Radości z tytułu zdobycia Pucharu Challenge nie ukrywa przyjmujący lublinian Wilfredo Leon: – Jestem zmęczony, ale bardzo zadowolony. To smakuje, jakbym wygrał Ligę Mistrzów, bo walczyliśmy od początku do końca. Mamy medal, którego brakowało mnie, klubowi i innym zawodnikom. Powoli otwieramy historię.
Rewanżowe spotkanie w Civitanova miało dramatyczny przebieg. Po dwóch pierwszych partiach wydawało się, że gospodarze zdołają doprowadzić do złotego seta. Kapitanowi LUK-u Bogdanki Marcinowi Komendzie trudno uwierzyć, w to co wydarzyło się potem: – Ten mecz ułożył się tak, że Hitchcock nie powstydziłby się takiego scenariusza. Pierwszy set wypuściliśmy, mając wszystko w swoich rękach. Wydawało się, że Lube jest na fali, natomiast my po dwóch przegranych setach wróciliśmy. Niesamowita historia. Jestem bardzo dumny z całej drużyny. Nie jest łatwą rzeczą wygrać taki puchar na włoskiej ziemi, a nam się udało. To naprawdę kapitalna sprawa dla całego Lublina.
Zwycięstwo w ojczyźnie ma szczególny smak dla trenera Bogdanki LUK, Massimo Bottiego: – To niesamowite. Wygrać tutaj, przeciwko tej klasy rywalowi – to naprawdę było bardzo skomplikowane. Pierwszy raz jesteśmy w takiej sytuacji, że wygraliśmy coś dużego i możemy się cieszyć. Jestem bardzo dumny z mojej drużyny i całego klubu. To szczęśliwy dzień. W hali widziałem wielu znajomych, którzy przyszli mnie wspierać. Bardzo się z tego cieszę.
Sukces drużyny we Włoszech fetowała grupa lubelskich kibiców: – To było po prostu niesamowite. Dla takich meczów się kibicuje. Było bardzo dużo emocji. W pewnym momencie pojawiło się zwątpienie. Ale Leon na zagrywce, mistrzowskie wejście Mateusza Malinowskiego i po zdobyciu pucharu pojawiły się łzy w oczach. Nigdy się nie poddajemy – mówili po meczu naszemu wysłannikowi do Włoch, redaktorowi Józefowi Kuflowi, który na antenie Radia Lublin komentował ten mecz.
Przed lubelskimi siatkarzami już wkrótce kolejne wyzwania. W poniedziałek ostatni mecz sezonu zasadniczego PlusLigi, a następnie ćwierćfinały play-off z ZAKSĄ Kędzierzyn Koźle.
W kwietniu Bogdanka LUK wystąpi także w turnieju Final Four Pucharu Polski.
JK / opr. PaW / ToMa
Fot. nadesłane