Ortopedzi z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Lublinie wykonują skomplikowane operacje z zakresu mikrochirurgii rekonstrukcyjnej rąk czy nóg. Dzięki temu pacjenci nie tylko z naszego regionu, ale i z całej Polski, mają szansę na powrót do pełnej sprawności.
„Każdy przypadek jest bardzo indywidualny”
Lekarze z Lublina często są jedyną deską ratunku dla pacjentów np. po poważnych wypadkach komunikacyjnych i ratują ich niejednokrotnie przed amputacją kończyn.
– Każdy przypadek jest bardzo indywidualny – wskazuje lekarz Jaromir Ognik z Oddziału Urazowo-Ortopedycznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Lublinie. – Na początku, jak taki pacjent przyjeżdża, musimy oszacować, jaki jest stan zniszczenia danej kończyny i co możemy następnie zrobić – czy mamy złamania kości, czy mamy uszkodzenia nerwów, naczyń, jakie mamy ubytki tkanek. Czasami jest to leczenie wieloetapowe. W pierwszym etapie ustabilizujemy złamanie, odtworzymy ciągłość naczyń lub nerwów, jeżeli się do tego nadają, a dopiero w kolejnych operacjach pokrywamy takie ubytki. Pokrywamy je tkankami. Może to być sam przeszczep skóry, ale mogą to być o wiele trudniejsze operacje, wykorzystujące mikrozespolenia, gdzie pobieramy skórę, tkankę podskórną, czasami mięsień, a czasem nawet i kość.
CZYTAJ: Wielomilionowe wsparcie na rozwój lubelskich szpitali
Trudne przypadki niestraszne ortopedom ze szpitala przy al. Kraśnickiej
Uszkodzone kończyny niejednokrotnie są leczone dzięki przeszczepom z innych kończyn. Ponadto działania lekarzy są połączeniem trzech różnych dziedzin – mikrochirurgii, chirurgii plastycznej i ortopedii. Dopiero takie połączenie daje nadzieję pacjentom na normalne życie. Co więcej, lekarze ze szpitala przy al. Kraśnickiej podejmują się spraw beznadziejnych, czyli takich, w wypadku których lekarze z innych ośrodków po prostu nie dają rady. Tak też było w przypadku pani Krystyny z Lublina, u której po operacji stopy w innym szpitalu wdało się zakażenie.
– Ból był nie do zniesienia. Nie spałam po całych nocach – opowiada pani Krystyna. – Wyciekała taka brązowa mętna posoka. Była martwica. Stopa wyglądała strasznie. Po drodze trafiłam do dwóch chirurgów. Ostatnia pani doktor próbowała mnie leczyć, ale stwierdziła, że sobie z tym nie poradzi. Udało mi się dostać na konsultację do pana ordynatora Tomasza Gieroby. Stwierdził, że trzeba natychmiast operować.
Pani Krystyna na stół operacyjny – jak sama mówi – trafiła w ostatniej chwili, a stopę udało się uratować. Leczenie wciąż jednak trwa.
Jak wyglądają operacje?
– Nikt tutaj nie gra solo, a wszyscy jesteśmy zespołem – zaznacza dr Tomasz Gieroba, kierownik Oddziału Urazowo-Ortopedycznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Lublinie. – Zasady operacji nie zmieniają się, tylko wszystko odbywa się w skali znacząco zmniejszonej. Niejednokrotnie 20 razy powiększamy pole operacyjne. Najpierw wycinamy wszystkie tkanki, które są martwe, które widzimy, że nie podejmą dalszej funkcji. Następnie szukamy miejsca naczyń biorczych i pobieramy wcześniej zaplanowany płat, opracowany pod względem wielkości do ubytku i łączymy naczynia, ale nićmi, które są cieńsze od ludzkiego włosa. To powoduje, że jesteśmy w stanie dać pacjentom nadzieję i nadal podejmować się leczenia, łącznie z dużymi ubytkami kostnymi. Czasami mamy tkanki, ale nie mamy kości. Obecnie nawet w przypadku ubytku rzędu 10 centymetrów próbujemy podjąć się leczenia.
I to często z pozytywnym skutkiem, tak jak w przypadku pani Krystyny, która odzyskała nadzieję na lepsze jutro.
– Stopa jest cała. Wszystko wskazuje na to, że dobrze się skończy, że ta stopa będzie mi dalej służyła. Jest we mnie ogromna nadzieja – mówi pani Krystyna.
Operacje mikrochirurgiczne w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie prowadzone są od roku.
MaTo / opr. WM
Fot. Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego w Lublinie / archiwum