Czy jest się z czego śmiać w czasie wojny? Odpowiedź już za chwilę! Witam przy mikrofonie Anna Kovalova.
Dziś moim gościem jest Feliks Redka — ukraiński stand-uper i jeden z autorów kanału YouTube „Komik plus historia”. Poznałam go w Lublinie podczas jego stand-upowego tournee. Zbiera pieniądze na wsparcie jednostki swojego ojca, który walczy na froncie, broniąc Ukrainy. W jego programie nie tylko humor, ale i ważne przekazy, które pomagają utrzymać zdrowie psychiczne w czasie wojny. O tym, dlaczego wybrał tę drogę, opowie sam Feliks Redka.
Feliks Redka: Od komedii nigdy nie odchodziłem, ale poważnie zacząłem rozważać karierę solową stand-apera dopiero po rozpoczęciu inwazji. Ciągle wątpiłem: czy warto prowadzić karierę solową, czy lepiej zająć się działalnością organizacyjną? Przed wojną organizowałem koncerty dla bardziej znanych komików, festiwale, imprezy. Do 2022 roku wciąż się zastanawiałem, czy lepiej być organizatorem, czy komikiem. Teraz już nie mam wątpliwości.
Anna Kovalova: Przełomowy moment nastąpił podczas pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Dlaczego?
Feliks Redka: Tak, wtedy byliśmy z rodziną i bliskimi w Sumach. Sumy były w 3/4 otoczone, a my na 10. czy 11. dzień, już nie pamiętam dokładnie, kiedy Rosjanie byli jeszcze pod miastem, zorganizowaliśmy stand-up w schronie bombowym i to zupełnie nie było planowane. Chcieliśmy jakoś pocieszyć siebie i naszych bliskich i po prostu czymś się zająć, żeby nie utknąć w nieskończonym przeglądaniu Telegrama (to media społecznościowe). Zorganizowaliśmy koncert, nagraliśmy go na pamiątkę, wrzuciliśmy na YouTube i dosłownie po kilku dniach stało się jasne, że to wideo stało się viralem. Trochę później zrozumiałem, że jeżeli nawet w takich trudnych warunkach moja psychika zareagowała na to, że trzeba zrobić występ, to chyba właśnie to jest to, czym powinienem się zająć.
Anna Kovalova: Czyli próbowałeś wspierać stan psychiczny ludzi w tym trudnym okresie?
Feliks Redka: Tak ludzie piszą. Ja przede wszystkim dbałem o swoją psychikę. Naprawdę, szczerze, nie robiłem tego z myślą: „O, ja taki, teraz wszystkim podniosę nastrój”. Powiem szczerze, że mi i moim przyjaciołom, którzy zajmowali się organizacją, zależało na tym, żeby czymś się zająć, poza siedzeniem w tej rozpaczy. I pomyśleliśmy: „Co możemy zrobić?” A w Sumach mówili, że jakiś facet na jakimś starym zakładzie otworzył schron atomowy! Super! Dowiedzieliśmy się o tym zakładzie. Kiedy jeszcze mielibyśmy trafić do tego schronu w Sumach? Pomyśleliśmy: „A zadzwonimy do niego”. Pamiętacie, że w pierwszych tygodniach to było tak, że kontakt z sąsiadami był taki, że dzwonisz do sąsiada albo wchodzisz do niego i od razu: „Mogę pomóc, mogę dać”, nie było żadnych granic. Zadzwoniliśmy do faceta, który otworzył schron: „Dzień dobry, jesteśmy tacy i tacy, czy możemy u was zrobić koncert?” Odpowiedział: „Tak, wchodźcie, kiedy chcecie. Chcemy w sobotę o trzeciej”. Odpowiedział: „Dobrze, przychodźcie”. Przyszliśmy, ustawiliśmy kolumny, światło, usadziliśmy ludzi. Jak pamiętam, jedyne miejsce, gdzie można było występować, było przy toalecie. No, świetnie, a jak? Jakie mogą być warunki? Jesteśmy teraz w najgorszej możliwej sytuacji, więc oczywiście występ będzie przy toalecie, gdzie mógłby być?
Anna Kovalova: To był przełomowy moment ukraińskiego stand-upu. Wcześniej trzeba było konkurować z rosyjskim, który miał większą popularność i wsparcie medialne.
Feliks Redka: Do 2022 roku, zdecydowanie, widzowie w większości byli nastawieni, jeśli nie na rosyjski kontent, to na rosyjskojęzyczny. A po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji, jak uciął i właściwie my, komicy stand-upowi w Ukrainie, to jedyny segment kulturowy, jedyny gatunek, który zyskał na tej wojnie. Co by nie mówili, tak, może być polemika i tak dalej. Ale jeśli weźmiemy nawet tych samych muzyków, to przed pełnoskalową inwazją mogli zarabiać więcej dzięki temu, że słuchano ich w Rosji, Białorusi, Kazachstanie. Ale licząc to w pieniądzach i liczbach, stracili. A stand-uperzy ukraińscy przed 2022 rokiem w zasadzie nic nie mieli. Na palcach jednej ręki można było policzyć komików, którzy zajmowali się stand-upem i nie mieli jakiejś dodatkowej pracy. A po 2022 roku wszystko się zmieniło. Dostaliśmy widownię, dostaliśmy publiczność, powstał rynek, a teraz stand-uperzy to pełnoprawni uczestnicy ukraińskiego show-biznesu.
Anna Kovalova: Jak żartować w warunkach, gdzie ciągle jesteś bombardowany przez Rosję?
Feliks Redka: To pytanie zadają nam we wszystkich wywiadach: jak żartować w czasie wojny, jak to w ogóle możliwe? Właśnie w czasie wojny humor jest najbardziej potrzebny. Natura humoru polega na tym, że jest to reakcja na problem, reakcja na stres. Pamiętam, że w pierwszych dniach wojny na moim kanale wychodziły wideo dosłownie codziennie. Zbieraliśmy się z przyjaciółmi rano, braliśmy jakąś aktualną tematykę i żartowaliśmy na jej temat. Zrobiliśmy nawet taką analogię: pierwszy miesiąc-dwa było tyle wydarzeń, że Ukraina przypominała jezioro pełne karasi. Wychodziłeś jako komik i łapałeś tę rybę rękami. Brałeś jakiś temat i żartowałeś z niego. Teraz oczywiście nie jest już tak aktywnie, może raz w tygodniu coś się dzieje, na co można zwrócić uwagę. Ale mimo wszystko aktualnych tematów jest bardzo dużo: społeczeństwo jest napięte, ciągle pojawiają się problemy, skandale. To właśnie idealny ekosystem do tego, żeby komik stand-upowy istniał i tworzył kontent.
Anna Kovalova: W czasie występów zbierasz pieniądze na wsparcie jednostki swojego ojca. Czy często udaje się z nim rozmawiać?
Feliks Redka: Rozmawiamy. Teraz jest na kierunku sumskim, bliżej rodziny, bo mama, babcia, dziadek i brat zostali w Sumach. Wszystko w porządku, bo przez pierwsze trzy lata był na wszystkich frontach, a teraz w końcu wrócił do domu.
Anna Kovalova: Moim gościem był Feliks Redka. Dziękuję Państwu za uwagę do zobaczenia za tydzień, Anna Kovalova.
Fot. nadesłane