Zapraszam Państwa do wysłuchania rozmowy z Lilią Onyszczenko, doradcą prezydenta Lwowa do spraw ochrony dziedzictwa kulturowego. Pani Lilia opowie o tym, jak wojna wpłynęła na prace konserwatorskie i jakie działania podejmowane są, by chronić dziedzictwo kulturowe Ukrainy.
Lilia Onyszczenko: Nie prowadzi się teraz prac restauratorskich, chyba że są to jedynie działania awaryjne albo te, które rozpoczęły się przed wojną i których po prostu nie można było przerwać. Na przykład, przed wojną zaczęliśmy restaurację drewnianej cerkwi położonej niedaleko Lwowa. Nie można jej było tak po prostu zostawić. Jeśli prace już ruszyły i są finansowane nie z budżetu miasta, lecz z Funduszu ALIPH, do którego się zwróciliśmy i który wsparł nas finansowo, to muszą zostać ukończone. Restauracje przeprowadzane są wyłącznie na tych obiektach we Lwowie, które ucierpiały w wyniku ostrzałów. Ogólnie rzecz biorąc, w całej Ukrainie większość prac restauratorskich nie jest prowadzona, ponieważ jest to niebezpieczne i nie stanowi priorytetu w czasie wojny. Wykonuje się natomiast działania zabezpieczające obiekty przed zniszczeniem – przed deszczem, przed aktami wandalizmu.
Anna Kovalova: Ile eksponatów udało się wywieźć w czasie wojny?
Lilia Onyszczenko: 35 000 – to liczba muzealnych eksponatów, które zostały ewakuowane z sześciu muzeów na terenach wyzwolonych, czyli tam, gdzie możliwe było już dokonanie inwentaryzacji. Natomiast ile eksponatów wywieziono lub zniszczono na terenach nadal okupowanych – tego nie wiemy. Dowiemy się dopiero po zakończeniu wojny.
Anna Kovalova: Jakie największe zabytki zostały zniszczone?
Lilia Onyszczenko: Na przykład muzeum Poliny Rajko, które zostało zalane. To był dom ozdobiony jej własnymi malowidłami – naiwnymi, prymitywnymi, ale unikalnymi. Nie da się go już odtworzyć. Całkowicie zostało spalone muzeum Hryhorija Skoworody.Zniszczone zostało także muzeum Marii Prymaczenko, choć część obrazów udało się uratować. Nadal jednak nie mamy pewności, czy wszystkie zostały zachowane. Zniszczono mnóstwo niewielkich muzeów krajoznawczych w małych miasteczkach. W zasadzie każde miasto miało swoje muzeum, a te albo zostały splądrowane, albo całkowicie zrównane z ziemią – pozostała po nich jedynie pustka. Rosjanie celowo niszczą ukraińską kulturę i dziedzictwo. Na wyzwolonych terenach widzimy, jak systematycznie unicestwiali wszystko, co miało ukraiński charakter. A jeśli chodzi o terytoria okupowane, nie wiemy, co tam się dzieje. Choć mamy pewne informacje, na przykład o Nowej Kachowce. Są tam przesiedleńcy, którzy pozostają w kontakcie z ludźmi, którzy tam zostali, i opowiadają, że okupanci niszczą absolutnie wszystko. Jeśli coś kojarzy się z Ukrainą, musi zostać unicestwione. To świadoma polityka wyniszczania kultury.
Anna Kovalova: Wspomniała Pani na początku, że UNESCO przed pełnoskalową wojną nie angażowało się zbytnio w dokumentowanie ukraińskich zabytków. Czy to się zmieniło?
Lilia Onyszczenko: Tak, obecnie w Ministerstwie Kultury jest osoba odpowiedzialna za współpracę z UNESCO i działa bardzo aktywnie. Kiedy pierwsze bomby spadły na Lwów i strefę buforową, UNESCO zamieściło na swojej stronie informację, że atak miał miejsce w strefie buforowej Zespołu Historycznego Centrum Lwowa – obiektu wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Ale nie zaznaczyli, że była to rosyjska rakieta. Wówczas mer Lwowa publicznie powiedział, że UNESCO powinno precyzyjnie podawać takie informacje – nie pisać po prostu „rakieta spadła z nieba”, ale jasno wskazywać, że była to rosyjska rakieta.
Anna Kovalova: Podczas swojego wystąpienia wspominała Pani, że Ukrainę wspierają różne międzynarodowe inicjatywy, w tym projekt Hemo.
Lilia Onyszczenko: To bardzo wartościowy projekt – inicjatywa społeczności muzeum „Tustań”. Kiedy wybuchła wojna, wszyscy zajmujący się dziedzictwem kulturowym natychmiast się zjednoczyli. Nie zawsze ze sobą współpracowaliśmy, czasem mieliśmy odmienne stanowiska, ale w tym momencie stało się jasne, że musimy działać razem. Powstało centrum kryzysowe, w którym zaczęliśmy się zastanawiać, od czego zacząć i jak zabezpieczyć zabytki. Tak zrodził się pomysł dokumentowania obiektów, które mogą zostać zniszczone. W końcu do Wasyla Rożka, pracującego w muzeum „Tustań”, zwrócili się przedstawiciele międzynarodowych fundacji z pytaniem, jak mogą pomóc. Odpowiedział, że najlepiej byłoby zająć się dokumentacją obiektów. Na ten cel przyznano fundusze i projekt ruszył. Niestety, w tym czasie wiele zabytków było już zniszczonych. Dlatego obecnie głównie dokumentuje się te, które uległy zniszczeniu. Czasem jednak, na przykład w obwodzie zaporoskim, trafią na ruinę cerkwi, a obok widzą inny zabytek, jeszcze niezniszczony. Wtedy dokumentują i jego, bo nie wiadomo, co się z nimi stanie w przyszłości.
Anna Kovalova: Pomimo wojny zapotrzebowanie na ukraińską kulturę wzrosło, jakby się na nowo odrodziła.
Lilia Onyszczenko: Odrodzenie ukraińskiej kultury w czasie wojny to fenomen. Obserwujemy to ze zdumieniem. Na przykład teraz, kiedy na trzy miesiące przed koncertem czy spektaklem, bilety są już wyprzedane – sale są pełne. I to mimo że ceny biletów nie są niskie. Lwowskie muzea były zmuszone zamknąć swoje stałe ekspozycje i je zdemontować. Zamiast tego organizują wystawy czasowe, co przynosi im większe dochody. Wcześniej ludzie odwiedzali stałe ekspozycje raz lub dwa razy w życiu, a teraz muzea regularnie proponują nowe wystawy. Na przykład w Muzeum Narodowym we Lwowie obecnie trwa wystawa gobelinów Mychajla Bil-asa – artysty, którego 100-lecie urodzin obchodzimy w tym roku. Zebraliśmy jego prace z różnych muzeów i stworzyliśmy ogromną ekspozycję na trzech piętrach. Początkowo wystawa miała trwać miesiąc, ale już od dwóch miesięcy przyciąga zwiedzających i najprawdopodobniej zostanie przedłużona. To jedna z najchętniej odwiedzanych wystaw. Szczególnie młodzi ludzie licznie przychodzą na wystawy i spektakle teatralne. We Lwowie wkrótce otworzy się kolejna prywatna przestrzeń artystyczna. Kultura jakby ożyła.
Anna Kovalova: Moim gościem była Lilia Onyszczenko, doradca prezydenta Lwowa do spraw ochrony dziedzictwa kulturowego. Dziękuję Państwu za dziś. Do usłyszenia za tydzień Anna Kovalova.
Fot. nadesłane