Na początku lutego 1982 roku mieszkańcy Świdnika wyszli po raz pierwszy na ulice miasta w porze nadawania propagandowego Dziennika Telewizyjnego o godz. 19.30.
W tym programie informacyjnym podawano kłamstwa ówczesnych władz, które w grudniu poprzedniego, 1981 roku, wprowadziły w Polsce stan wojenny. To był trudny czas w całym kraju.
Mieszkańcy Świdnika spacerując wieczorami dawali wyraz sprzeciwu tej propagandzie.
Dziś w Radiu Lublin z działaczem opozycyjnym Andrzejem Sokołowskim rozmawiała redaktor Justyna Kowalczyk.
5 lutego mija 43. rocznica „świdnickich spacerów”. Młodemu pokoleniu ta nazwa niewiele mówi.
– Trzeba pamiętać, że stan wojenny to była „smuta” – wspomina Andrzej Sokołowski. – Ludzie siedzieli w domach, na ulicach patrole, wojsko. Dzieci zamknięte w domach. To smutny okres. Nasi koledzy z zakładów pracy siedzieli w więzieniach. W tym czasie kilku emerytów, z Janem Kazimierczakiem na czele, zebrało znajomych i w porze Dziennika Telewizyjnego poszli na spacer. Nie chcieli słuchać propagandy. Traf chciał, że w tym czasie ulicą szedł na spotkanie rodzących się, nowych struktur podziemia, przewodniczący tych struktur Kazimierz Suseł, którego znał Kazimierczak. Wtedy zaproponował przewodniczącemu, żeby powiedział kolegom o inicjatywie. Pocztą pantoflową rozeszło się, że w porze Dziennika Telewizyjnego trzeba wyjść na spacer. Moja żona z dziećmi tam chodziła, bo ja się ukrywałem. Dzieci były zachwycone, coś się wreszcie działo. Ludzie ze sobą rozmawiali, byli życzliwi.
Na zdj. Andrzej Sokołowski
Cała rozmowa w materiale audio:
CZYTAJ: To była szczególna forma protestu. Obchody 42. rocznicy Świdnickich Spacerów
Z czasem inicjatywę podjęto w Lublinie, w Puławach i w wielu innych miejscach w Polsce.
JK / opr. PrzeG
Fot. archiwum RL