Dwa zarządy… i każdy legalny, przynajmniej w swoim własnym mniemaniu. Taka kuriozalna sytuacja ma miejsce w zrzeszających około 700 działkowców Rodzinnych Ogródkach Działkowych im. Bolesława Leśmiana w Zamościu.
Jak do tego doszło?
Jeszcze w kwietniu 2024 roku podczas walnego zebrania działkowców w ROD im. Bolesława Leśmiana po wielu latach zmienił się zarząd. Tak w głosowaniu zdecydowali obecni na zebraniu członkowie Ogrodów. W planach nowego zarządu było m.in. wystąpienie z Polskiego Związku Działkowców, pod który podlegały bądź – zależnie od interpretacji – podlegają zamojskie ogródki. Te plany były jednym z powodów, dla których 10 grudnia Okręgowy Zarząd Polskiego Związku Działkowców w Lublinie odwołał rządzący od kwietnia zamojski zarząd ROD. Drugim koronnym argumentem była wprowadzona przez nowy zarząd stuprocentowa podwyżka opłat za wywóz nieczystości, ponoć niezgodna z wewnętrznymi przepisami ROD. W miejsce odwołanego zarządu powołano zarząd komisaryczny. W skład tego weszły niemal te same osoby, które zarządzały ogródkami przed kwietniem. Sęk w tym, że nowy zarząd stoi na stanowisku, że odwołano go zupełnie bezprawnie.
– To wszystko są rzeczy wyssane z palca. Na wszystko mamy dokumenty – mówi prezes (użyjmy umownej nazwy) nowego zarządu Waldemar Bondyra. – Mnie nie odwołali, nic nie dostałem, a zgodnie ze statutem mam dostać list polecony z uchwałą i dokumentami, które mnie obciążają. List polecony z potwierdzeniem odbioru. Przyjeżdża do mnie człowiek od nich i ja podpisuję, kwituję – wtedy jestem odwołany.
CZYTAJ: Dopłaty dla rolników. Wiceminister podał termin [ZDJĘCIA]
W miniony weekend nowy zarząd zwołał zebranie, na którym pojawiło się ponad 200 działkowców. Co ciekawe, spędzili oni około półtorej godziny pod chmurką, a to dlatego że jeszcze 30 grudnia zarząd komisaryczny wszedł do biura ROD, by – jak mówi – przejąć i zinwentaryzować znajdujące się tu mienie. Nowy zarząd nazwał to włamaniem i wezwał policję. Nie zmieniło to faktu, że zarząd komisaryczny wymienił zamki i tylko jego członkowie mają klucze. Podczas plenerowego zebrania 198 z obecnych ponad 200 działkowców przegłosowało wystąpienie z Polskiego Związku Działkowców. Na jego miejsce utworzono stowarzyszenie.
– Odłączamy się od Lublina, czyli okręgowego PZD – mówi Waldemar Bondyra. – Tutaj się nic nie robiło, wszystko szło w niwecz. Jak ja to przejąłem, to nie wiedziałem, w co mam włożyć ręce. Pokazałem ludziom, że można rządzić inaczej, że można wyjść z minusa na plus i zrobić dużo inwestycji. Myślę, że powinni odejść, odpuścić, bo nie mają tu czego szukać. Plany są takie, że chcemy zrobić oświetlenie, utwardzenie. Jest tutaj stawik, chcemy zrobić tak, żeby było dopowietrzenie.
Co na to wszystko poprzednicy i jednocześnie zarząd komisaryczny?
– Mam z tymi ludźmi mało styczności, a wręcz odwrotnie, nie chcę mieć styczności – mówi Jan Serafin, obecny prezes komisarycznego zarządu Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. Bolesława Leśmiana. – To są ludzie, którzy zmówili się i robią wielki skok na kasę działkowców. Nie będę teraz mówił, co zepsuli, bo powiem otwarcie – organy ścigania wejdą.
Niektórzy działkowcy przyznają, że czują się nieco jak karta przetargowa pomiędzy starym a nowym. Wiele osób wierzy natomiast, że w ROD zajdą rzeczywiście pozytywne zmiany.
– Jestem tutaj prawie 20 lat. Według mnie tu się nic nie dzieje – mówi jeden z działkowców. – Pieniądze co roku wpływają i wypływają. Niby są robione jakieś inwestycje, ale gdzie, co i jak – nie widać. Nie ma transparentności. Gdyby była, byłoby wszystko w porządku. Ludzie to widzą, dlatego reagują.
– W Zamościu jesteśmy trzecim ogrodem, który się odłącza. Obok nas jest ROD Zacisze, oni mają piękne drogi, wszystko ładnie zrobione, bo nie wysyłają darmowych pieniędzy darmozjadom – wskazuje Waldemar Bondyra.
CZYTAJ: Co zrobić z choinką po świętach?
– Stowarzyszenie nie będzie miało tak silnego wsparcia, jakie mamy w okręgach Lublin, Warszawa. Pozbawieni jesteśmy szans jakiejkolwiek obrony – mówi Jan Rajtar, członek komisarycznego zarządu ROD im. Bolesława Leśmiana. – Z nami nikt nie będzie się liczył. Jakieś bolączki zawsze można rozwiązać. Jeśli działkowicz nie był zadowolony z decyzji, to odwoływał się do Lublina, mógł odwołać się do Warszawy. W stowarzyszeniach jest pozbawiony tej możliwości, zostaje sam ze sobą.
– Porządkujemy dokumentację, kartoteki, wszystko i rozpoczynamy normalną pracę. Oni, jak zechcą, to mogą ponownie rozstawić ten namiot i urzędować na placu – mówi Jan Serafin.
Jaki będzie finał wojny w ROD? Ciężko powiedzieć, bo póki co, żadna ze stron nie zamierza składać broni… Będziemy przyglądać się tej sprawie.
JN / opr. WM
Fot. Rodzinne Ogrody Działkowe im. B. Leśmiana w Zamościu