Coraz częściej ratownicy z pogotowia wyjeżdżają do przypadków złamań lub zwichnięć, których dzieci nabawiły się na popularnych „skakalniach”.
– To wynik tego, że dzieci mają za mało ruchu – mówi starszy ratownik medyczny z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Lublinie Piotr Jewsiejczyk. – To między innymi efekt tego, że wiele dzieci ma zwolnienia z WF-u. Na WF-ie najczęściej wygląda to w ten sposób – oczywiście nie generalizuję – że zajęcia nie są zajęciami ogólnorozwojowymi i stąd też są u dzieci zaburzenia układu ruchu, taka fajtłapowatość. Każdy uraz jest spotęgowany. Dzieci np. nie umieją upadać, wykonywać szybkich ruchów. Statystycznie większość złamań i zwichnięć u dzieci jest spowodowana nawet nie nieostrożnością, tylko źle rozwiniętym układem ruchu.
CZYTAJ: Połączą szkoły i przedszkola? Rodzice są przeciw
Tymczasem przed ratownikami trudny wieczór i noc. Nad Lubelszczyznę nadciągnęły marznące opady deszczu. Na razie mieli niewiele wyjazdów w związku z poślizgnięciami, ale są przygotowani na większą liczbę takich przypadków.
JZon / opr. LisA
Fot. pixabay.com