Marnujemy coraz więcej jedzenia, zwłaszcza przed świętami – wynika z najnowszych badań czy raportów. Według danych podawanych przez Banki Żywności, aż 45 % Polaków przyznaje się do wyrzucania żywności, z czego znaczna większość w koszu ląduje właśnie przed świętami.
Według raportów aż 30 procent rocznego marnotrawstwa żywności przypada właśnie na okres świąteczny. Dlaczego wyrzucamy aż tyle jedzenia i kupujemy zbyt dużo?
– Bo boimy się, że na stole zabraknie jedzenia – mówi dr Łukasz Jasiński z Katedry Polityki Gospodarczej i regionalnej UMCS w Lublinie. – Praktycznie co drugi Polak przyznaje się, że wyrzuca jedzenie. To też może być różna skala tego. Kiedy mamy okres bożonarodzeniowy to intensywność wyrzucania jest 2-3 razy wyższa niż w przeciągu całego roku. Jak wynika z raportu pod tytułem „Nie marnuj jedzenia”, w ciągu każdego roku marnuje się w Polsce niecałe 5 mln ton żywności.
CZYTAJ: Wszystko dla podopiecznych! Bialskie centrum z nową szkołą podstawową
– To ogromne ilości, co ma też swoje konsekwencje ekonomiczne – uważa dr inż. Agnieszka Bojanowska z Katedry Marketingu na Wydziale Zarządzania Politechniki Lubelskiej. – Przeciętna polska czteroosobowa rodzina wydaje 3 800 zł na przygotowanie świąt. To jest naprawdę ogromna kwota. Wyrzucone 30 procent to około 1200 złotych. Ta kwota robi wrażenie. Trzeba się zastanowić jak to zagospodarować inaczej.
A jest się nad czym zastanawiać, bo według Głównego Urzędu Statystycznego na świecie głoduje blisko 730 mln ludzi, a ponad 6,5 procent Polaków żyje poniżej progu ubóstwa.
Innym problemem jest sposób przechowywania żywności i tego co wyrzucamy, o czym mówi prezes Banku Żywności w Lublinie Marzena Pieńkosz-Sapieha.
– Niszczymy najwięcej chleba, warzyw, wędliny przez to, że nieodpowiednio składujemy. I to się nawarstwia.
Jak twierdzą eksperci, aby nie marnować jedzenia, warto stosować w życiu zasadę czterech „P”: planuj, przechowuj, przetwarzaj i podziel się.
CZYTAJ: Takiej sytuacji nie było od ponad 50 lat! Groźna choroba rozprzestrzenia się w Polsce
– Planowanie jest podstawą tego, żebyśmy żywność mieli w takich ilościach, w jakich potrzeba – tłumaczy Pieńkosz-Sapieha. – Na początku należy sobie zrobić listę imprez, które planujemy. Później jadłospis na te imprezy. Następnie z przepisów robimy sobie listy zakupów.
I dokładnie tej listy się trzymamy. Kolejny punkt to przechowywanie.
– Jeżeli przygotowujemy naszą potrawę, to wstawiamy ją do lodówki od razu kiedy ostygnie – mówi prezeska Banku Żywności. – Przechowywanie na balkonie też nie jest dobrym pomysłem. Temperatury się wahają. W tej chwili są mocno dodatnie. Też ta żywność nam się zepsuje. Jest też kwestia przetwarzania, czyli trzeciego „P”. Przetwarzanie może polegać na tym np., że bierzemy sobie ciasto, które nie zostało zjedzone, a widzimy, że rzeczywiście nie pójdzie i przetwarzamy np. w bajaderkę.
CZYTAJ: PDPZ: lubelska szkoła podsumowała akcję [ZDJĘCIA]
Ostatnim „P” jest „podziel się”.
– Najprostszy sposób to zapakować jedzenie osobom, które z nami biesiadowały. Później przekazać dalej. Mamy w Lublinie jedną jadłodzielnię, która będzie działała w święta.
Wyrzucana żywność nie znika, co ma też daleko idące konsekwencje.
– Ona idzie na wysypiska śmieci – dodaje Marzena Pieńkosz-Sapieha. – Zwiększa się ślad węglowy przez wożenie tych śmieci. Zwiększa się wydzielanie gazów, które powiększają nam efekt cieplarniany w skali makro. Z tego co zauważam świadomość społeczna jest wręcz tragiczna. Sama niejednokrotnie znajduję na trawnikach po świętach pierogi, krokiety, bigos. Wczoraj widziałam surowego karpia, który leżał na trawniku. To też jest karmienie dzikich zwierząt.
A także np. szczurów, które niosą też ze sobą spore zagrożenie epidemiologiczne. Stąd też apel do wszystkich o rozsądek w przedświątecznych zakupach i niemarnowanie jedzenia.
Na koniec przypomnijmy zasadę 4-P: planowanie zakupów, przetwarzanie żywności, przechowywanie produktów w odpowiednich warunkach oraz dzielenie się żywnością z innymi.
MaTo / opr. PrzeG
Fot. pixabay.com