Francois Bayrou to weteran francuskiej polityki, który w piątek (13.12) został powołany przez prezydenta Emmanuela Macrona na premiera Francji. Zdaniem komentatorów był dla Macrona najlepszym wyborem – od lat pozostaje jego sojusznikiem, a zarazem nie obciąża go bilans dotychczasowych prezydenckich decyzji – podaje Polska Agencja Prasowa.
73-letni Bayrou we francuskiej polityce debiutował na przełomie lat 70. i 80. Od 1986 roku wielokrotnie zasiadał w parlamencie Francji jako deputowany. Był ministrem edukacji narodowej (1993-97) oraz eurodeputowanym (1999-2002). Od 2014 r. sprawuje urząd mera miasta Pau.
Trzykrotnie ubiegał się o urząd prezydenta Francji. Po raz pierwszy – w 2002 roku z ramienia Nowej Unii na rzecz Demokracji Francuskiej (UDF); uzyskał wówczas w pierwszej turze nieco prawie 7 proc. głosów. Po raz drugi kandydował w 2007 roku i uzyskał 18,6 proc. głosów. Po przegranych wyborach założył centrową partię MoDem (do dziś pozostaje jej przewodniczącym). W 2012 roku również startował bez powodzenia – zdobył 9,1 proc. głosów i nie przeszedł do drugiej tury.
We wtorek 10 grudnia br. przewodniczący MoDem zebrał swych najbliższych współpracowników, aby podzielić się z nimi wynikami spotkania, które odbył wcześniej z przedstawicielami innych partii i prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Uczestnicy rozmów w Pałacu Elizejskim debatowali z szefem państwa o kandydacie na premiera, który mógłby zostać poparty przez opozycję.
CZYTAJ: Jest list gończy za posłem Marcinem Romanowskim
“Był w euforii” – przekazał radiu France Info polityk z otoczenia Bayrou. Mimo że szef MoDem wówczas nie był pewien, że zostanie powołany przez Macrona na szefa rządu, media francuskie zgodnie obstawiały, że właśnie on zostanie nowym premierem Francji.
Komentatorzy w ostatnich dniach oceniali, że Bayrou to dla Macrona najlepszy wybór, ponieważ nie jest politykiem związanym z żadną ze skonfliktowanych ze sobą partii opozycyjnych na lewicy i prawicy. Jest uznawany za sojusznika prezydenta, popierającego jego politykę, ale nie obciąża go ogólny bilans polityki szefa państwa.
Na zdj. Michel Barnier (z lewej) i Francois Bayrou z prawej)
Jak przypomniał dziennik “La Croix”, relacje Bayrou z Macronem nie zawsze były dobre. Obaj marzyli o stworzeniu partii centrowej, która zdominuje scenę polityczną na lata, marginalizując tradycyjne ugrupowania prawicowe i lewicowe, ale ostatecznie to Macronowi udało się je w pełni zrealizować, gdy powołał partię o nazwie Naprzód! (później przemianowaną na Republiko Naprzód! – LREM – a jeszcze później na Odrodzenie).
Gdy w 2016 roku Macron – wówczas minister gospodarki w administracji prezydenta Francois Hollande’a – przymierzał się do startu w wyborach prezydenckich, Bayrou na antenie radia FranceInfo oskarżył go o technokratyczny styl uprawiania polityki, charakterystyczny dla poprzedniego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego. Politycy różnili się też w podejściu do wielkiego biznesu i nierówności społecznych.
CZYTAJ: Rada Mediów Narodowych ma nowego przewodniczącego
Mimo to Bayrou poparł Macrona w wyborach w 2017 roku, co – jak oceniło radio FranceInfo – bardzo pomogło Macronowi w wyścigu do Pałacu Elizejskiego. Szef MoDem tłumaczył, że zdecydował się na to w obliczu głębokiej polaryzacji sceny politycznej i pod warunkiem, że kandydat zgodzi się zrealizować pewne punkty z jego programu politycznego. Macron przyjął ofertę, przypieczętowując współpracę trwającą do dziś.
W wyborach parlamentarnych w 2017 roku kandydaci MoDem startowali z listy LREM. Bayrou dostał się do parlamentu i w maju otrzymał tekę resortu sprawiedliwości w rządzie Edouarda Philippe’a, jednak już miesiąc później odszedł ze stanowiska.
Powodem była afera dotycząca fikcyjnego zatrudniania przez eurodeputowanych MoDem (a wcześniej UDF) asystentów w Parlamencie Europejskim. W procesie, do którego doszło po nagłośnieniu sprawy, pięciu byłych europosłów MoDem i UDF zostało skazanych na grzywny i kary więzienia w zawieszeniu. Sam Bayrou został uniewinniony; sąd uznał, że oskarżenie nie przedstawiło dowodów pozwalających uznać, że uczestniczył on w procederze.
Po odejściu z rządu został surowym recenzentem polityki Macrona, m.in. w 2018 roku krytykował decyzje prezydenta podjęte podczas protestów ruchu “żółtych kamizelek” przeciw rosnącym kosztom życia oraz sprzeciwiał się reformie systemu emerytalnego, którą Macron przeprowadził w 2023 roku.
W ostatnich dniach media przypomniały, że w 2022 roku Bayrou pomógł przywódczyni skrajnej prawicy Marine Le Pen w uzyskaniu niezbędnej liczby 500 podpisów samorządowców i radnych, by mogła kandydować w wyborach prezydenckich. Sam również złożył podpis, przekonując, że robi to w imię „ocalenia demokracji”, mimo że nie popiera jej kandydatury.
Gdy na początku 2024 roku dziennikarze zapytali Bayrou, czy zamierza po raz czwarty startować w wyborach prezydenckich (w 2027 roku), odpowiedział, że “nigdy nie porzuca zobowiązania”, którego się podjął – co media francuskie zinterpretowały jako odpowiedź twierdzącą.
Polska Agencja Prasowa / RL / opr. LisA
Fot. PAP/EPA/TERESA SUAREZ