Więźniowie Aresztu Śledczego w Lublinie rozpoczęli nowy rok akademicki. Po raz pierwszy w jedenastoletniej historii kształcenia osadzonych, wśród 20 studentów pierwszego roku, znalazło się osiem kobiet.
Łącznie studia rozpoczęło 36 więźniów. Uroczysta inauguracja odbyła się w Areszcie Śledczym w Lublinie.
CZYTAJ: Zaatakował policjantów młotkiem. Potem próbował ich przekupić
Wśród więźniarek, które rozpoczęły pierwszy rok studiów, jest pani Marta, która w areszcie przebywa od pięciu lat.
– Jeszcze parę lat mi zostało do końca. Niemniej jednak nie chciałabym mówić o tym bezpośrednio dlatego, że w tym miejscu wszyscy jesteśmy równi.
Pani Marta, podobnie jak większość osadzonych, liczy na to, że po ukończeniu studiów łatwiej znajdzie pracę.
– Czas spędzony tutaj w areszcie traktujemy też jako szansę na zmianę swojego życia, na przewartościowanie. Tak żeby w przyszłości, kiedy opuścimy już areszt i będziemy na wolności, podjąć pracę, a także pomagać innym.
Podczas inauguracji wiceministra sprawiedliwości Maria Ejchart przyznała, że jest to wyjątkowa inicjatywa na skalę kraju i Europy.
CZYTAJ: Katarzyna Lubnauer: Młodzieży z pokolenia Alfa brakuje m.in. rozmowy [ZDJĘCIA]
– To jest szansa na zmianę, na zbudowanie mostu pomiędzy tym światem więziennym a społeczeństwem. To jest taki most, którym się chodzi w dwie strony. To jest też szansa dla nas, żeby żyć później w bezpiecznym społeczeństwie – podkreśla Maria Ejchart.
Rektor KUL ks. prof. Mirosław Kalinowski twierdzi, że około 90 procent studentów Centrum Studiów KUL nie wraca na drogę przestępczą.
– Są osoby, które skończyły karę, a studiują w różnych miejscach w Polsce. Mają uprawnienia jak każdy student, który może przenieść się na ten kierunek na inną uczelnię. Liczymy, że takich studentów, którzy opuścili zakład karny i nie powrócili do zakładu karnego jest ponad 40 – dodaje rektor KUL.
CZYTAJ: “Uczelnia nie zgłasza studentów z automatu”. O ubezpieczenie zdrowotne trzeba zadbać
– Mam nadzieję i wierzę w to, że już tutaj nie wrócę – przyznaje pan Grzegorz, który odbywa wyrok dziesięciu lat pozbawienia wolności i na studia do aresztu śledczego w Lublinie przyjechał specjalnie z Małopolski. – Pozostały dwa lata. Pewnie nie zdążę skończyć, ale po wyjściu będę kontynuował naukę na tej samej uczelni. Chcę coś zrobić ze swoim życiem, bo kiedyś to nie wyglądało tak jak powinno być. Tu mam szansę zdobyć wiedzę, poznać też ludzi bardzo wartościowych, z którymi po wyjściu chciałbym utrzymywać kontakt.
Jak mówi dyrektor areszty śledczego płk Anna Ausz, mężczyźni na czas kształcenia przyjeżdżają do Aresztu Śledczego w Lublinie z różnych miast w Polsce.
– Kobiety rekrutowaliśmy tylko w naszym areszcie. Mamy dwa oddziały kobiece, więc mieliśmy możliwość zrekrutowania tych kobiet. Mężczyźni przyjeżdżają z całej Polski penitencjarnej – tłumaczy dyrektor Ausz. – Kończą studia i później wracają do swoich jednostek.
– Centrum Studiów KUL oferuje dla osadzonych studia na jednym kierunku. To nauka o rodzinie ze specjalnością asystent osoby niesamodzielnej – dodaje ks. prof. Mirosław Kalinowski. – Wszystko co się dzieje poza celą w zakładzie karnym jest nagrodą. Również studia to jest jakiś sposób wyróżnienia takiego więźnia, który spełnia kryteria penitencjarne i akademickie.
Podczas inauguracji wiceministra sprawiedliwości Maria Ejchart zwróciła się do rektorów wszystkich uniwersytetów w Polsce, aby poszli w ślady KUL-u i dali szansę osadzonym na zmianę swojego życia.
CZYTAJ: Joanna Mucha: Niezwykle ważne, żebyśmy nauczyli dzieci rozpoznawać dezinformację
Projekt prowadzenia studiów dla więźniów KUL zainicjował w 2013 roku. Były to studia na kierunku praca socjalna, specjalność streetworking. Aktualnie, jak już zostało wspomniane, więźniowie studiują na kierunku nauka o rodzinie ze specjalnością asystent osoby niesamodzielnej.
ZAlew / opr. PrzeG
Fot. Piotr Michalski