Kolejne wyzwanie przed Mateuszem Rudykiem. Kolarz grupy Lubelskie Perła Polski szykuje się do startu w mistrzostwach świata w kolarstwie torowym w Danii. Mimo zmęczenia sezonem piąty zawodnik igrzysk olimpijskich w Paryżu w sprincie zapowiada walkę o jak najlepszy rezultat.
A jeszcze na kilka dni przed igrzyskami wydawało się, że kolarz lubelskiej grupy może w nich w ogóle nie wystartować. Został bowiem tymczasowo zawieszony przez Międzynarodową Unię Kolarską. Powodem była wykryta w jego organizmie insulina. Rudyk ma cukrzycę i od lat startuje w zawodach międzynarodowych dzięki pozwoleniu na stosowanie insuliny w celach terapeutycznych. Dotychczasowe pozwolenie jednak niedługo przed olimpiadą wygasło, a nowe nie zostało odnowione w odpowiednim czasie.
– Podczas olimpiady na pewno byłoby lepiej, gdyby nie te wszystkie problemy. Przed samymi igrzyskami stwierdzili, że dziwną sytuacją jest, iż osoba chorująca na cukrzycę typu pierwszego ma w organizmie insulinę. No, bardzo dziwny przypadek – ironizuje Rudyk. – Mój lekarz, któremu zaufałem, nie dopełnił wszystkich formalności. Je też troszkę pewnych rzeczy zapomniałem w ferworze walki o igrzyska. Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca, ale na szczęście skończyło się dobrze.
Ale jak dodaje, chodziło nie tylko o tę kwestię. Zabrakło także wsparcia Polskiego Związku Kolarskiego. – Cały ten rok nie powinien tak wyglądać. Mam kontakt ze wszystkimi zawodnikami ze światowej czołówki i nikt nie miał takich problemów jak ja. Bo wszyscy mieli finansowanie, mieli zgrupowania. A ja po mistrzostwach Europy, wracając z trzema medalami, usłyszałem, iż aktualnie nie ma finansowania, że nie wiadomo, co to będzie. Nie było pieniędzy na zgrupowania czy na stypendia sportowe. Takie coś trwało do końca kwietnia. Przez cztery miesiące roku olimpijskiego nie było spokoju – stwierdza Rudyk.
Czy można było na igrzyskach osiągnąć lepszy rezultat niż 5. miejsce: – Po rozmowach z trenerem wiem, że w tej sytuacji zrobiliśmy wszystko, co możliwe. Szkoda, bo wiem, że stać mnie na walkę o medal. Czuję, że zrobiłem wszystko, podobnie jak mój trener, cały sztab szkoleniowy i wszyscy ludzie wokół mnie, aby ten medal był. Ale jeśli pieniędzy nie ma, a na kolarstwo torowe potrzebne są olbrzymie środki, to nie da się wszystkiego przeskoczyć samymi chęciami. Tu jednak wchodzi w grę na przykład kupno odżywek na czas, konsultacje z lekarzem, bo cały czas trzeba badać parametry krwi. Wydaje się to może błahymi sprawami, ale my walczymy o tysięczne sekundy i to są właśnie te tysięczne części sekundy. Brakowało też spokoju głowy; tego, że ja przy śniadaniu nie będę myślał, czy nie zamkną mi toru, bo jest zadłużony. Szkoda, że niektórzy ucinają mi skrzydła w walce o medale.
Jak dodaje, rzeczywiste wsparcie ma przede wszystkim na Lubelszczyźnie: od grupy Lubelskie Perła Polski, miasta Lublin czy od Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego. – Ale jeśli chodzi o kolejne igrzyska olimpijskie, oni sami nie dadzą rady. Potrzebna jest jeszcze pomoc Ministerstwa Sportu i Polskiego Związku Kolarskiego – dodaje Rudyk.
– Teraz jadę na mistrzostwa z nadziejami o walkę – mówi Mateusz Rudyk. – Ale ciężko mi powiedzieć, czy to będzie walka o medal czy o 5. miejsce czy 10. Jestem też zmęczony sezonem, bo od stycznia, kiedy miałem mistrzostwa Europy, jestem tak naprawdę cały czas na maksymalnych obrotach. Wciąż daję z siebie sto procent, więc ten organizm też już powoli się poddaje. Ale chcę jeszcze spróbować. Wierzę w to, że na ostatnie trzy tygodnie stać mnie na to, żeby wykrzesać z siebie zasoby energii i powalczyć może o medal. Zobaczymy.
Mistrzostwa świata w kolarstwie torowym w duńskim Ballerup zostaną rozegrane między 16 a 20 października.
JK
Fot. Piotr Michalski