Wtyki amerykańskie w ostatnich dniach uaktywniły się w wielu regionach Polski – między innymi na Lubelszczyźnie. To owady z gatunku pluskwiaków, które masowo można spotkać między innymi w Puławach.
Szczególnie widoczne w terenach przyleśnych
– Widać je przede wszystkim na terenach przyleśnych – mówią mieszkańcy Puław. – Na balkonie właśnie kilka takich spotkałam. Pierwszy raz widziałam takie duże. One wchodzą do domu, widzi się je a to na firance, a to na balkonie. I śmierdzą. Utrudnia to życie, mam małe, dwuletnie dziecko, boję się, żeby nie złapało w rękę.
– Wczoraj taki osobnik zawitał do naszego wydziału – mówi Anna Kamela-Bobrowska, starszy inspektor w Wydziale Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Puławy. – Jest podobny do naszego polskiego, rodzimego wtyka straszyka, niemniej jest troszkę większy i chyba troszkę sprawniej migruje dzięki możliwości latania. Mieszkańcy nam to zgłaszają. Zwłaszcza w terenach sąsiadujących z lasami tych osobników w domach rzeczywiście może pojawiać się więcej – kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt. Taka jest charakterystyka gatunków inwazyjnych, że zdolność namnażania i adaptacji do danych warunków klimatycznych, geograficznych powoduje, że ich liczba staje się uciążliwa. Teraz jest okres, kiedy te osobniki będą się u nas pojawiały, bo źle znoszą okres chłodu, więc szukają miejsca do przezimowania. Stąd właśnie przypominamy sobie o wtyku amerykańskim.
Co charakteryzuje tego owada?
– To jest gatunek, który dawniej systematyzowano jako pluskwiaki różnoskrzydłe, nie mylić z pluskwą domową – zaznacza entomolog Wojciech Piskorek. – W Polsce mamy kilkanaście rodzimych gatunków, które wiosną i latem możemy spotkać na roślinach szczawiu pospolitego, klonach, czasami wysysają owoce na plantacjach malin. Posiadają taką kłujkę. W tej chwili są pospolite, bardzo łatwo je spotkać. Bardzo charakterystyczne są ich tylne odnóża trzeciej pary, rozszerzone i ciekawy wzór z białymi przebarwieniami na skrzydłach, trochę zygzakowaty. On nie jest niebezpieczny, nie gryzie, nie żądli, nie kąsa. Jeżeli go podrażnimy, trochę nieprzyjemnie pachnie. To jego mechanizm obronny. Z natury jest dość powolnym owadem, dlatego musi mieć jakiś system obronny przeciwko ptakom, przeciwko swoim drapieżnikom, które miałyby na niego napaść. Wydziela niezbyt przyjemnie pachnącą ciecz, która zniechęca potencjalnego wroga, żeby go skonsumować.
CZYTAJ: Puławy: martwe koty na cmentarzu. Jedni dokarmiali, inni otruli?
– Są nam znane, tak jak w ostatnim czasie chyba wszystkim – mówi Joanna Szkuat, kierownik Oddziału Przyrodniczego Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym. – Wszędzie je spotykamy. U nas w biurze dzisiaj z okna zdjęliśmy kilka. My jako muzeum przyrodnicze polecamy też poznawanie owadów. Owady są najliczniejszą grupą zwierząt na świecie. Mówi się, że gdybyśmy mieli taką wagę szalkową i na jednej stronie zebralibyśmy wszystkie zwierzęta z całego świata – nawet największe, jak słonie czy żyrafy – a z drugiej strony dali wszystkie owady świata, to te owady by przeważyły.
Czy możemy jakoś chronić się przed wtykiem?
– Tak jak przed innymi owadami – nie bardzo – mówi Anna Kamela-Bobrowska. – Jedyne, co mogę polecić, to – zwłaszcza w terenach, gdzie jest duże sąsiedztwo drzew, lasów – zastosowanie moskitier okiennych. Zwłaszcza w czasach zwiększonych temperatur i tych ekstremalnych warunków pogodowych następuje namnażanie i wzrost gabarytu innych owadów, więc pojawiają się szerszenie, duże ilości komarów, a także wtyk amerykański. Barierą jest przeszkoda – moskitiera okienna czy po prostu kontrola obecności osobnika i wyrzucenie go na zewnątrz.
Wtyki nie są szkodliwe dla ludzi, ale mogą być zagrożeniem dla drzew – przede wszystkim sosen. Czasem doprowadzają do ich obumierania pobierając soki z szyszek oraz igieł.
ŁuG / opr. WM
Fot. Didier Descouens, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons