Wykonywane różnymi technikami dotykowe ilustracje przybliżają świat i wspierają rozwój językowy niewidomych dzieci. Konkurs o światowym zasięgu dla autorów i ilustratorów książek dla dzieci niewidomych Typhlo&Tactus odbył się w Lublinie.
– To popularyzacja idei, że dzieci niewidome, chociaż nie widzą, też potrzebują i korzystają z książek z ilustracjami – mówi organizator konkursu w Polsce, Bogusław Marek. – Na całym świecie jest ogromny brak tego typu książek. Konkurs popularyzuje tę ideę, zachęcając ludzi, którzy mają talent artystyczny i trochę czasu, żeby takie książki przygotowywać we współpracy ze specjalistami.
– Nauczyciele, którzy pracują z dziećmi w specjalnych ośrodkach, tworzą takie książki. Na pewno mają kilka egzemplarzy w swoich zasobach. Rodzice często uczestniczą w naszych kursach, ucząc się, jak przygotować taką książkę – opowiada Bożena Kazanowska, prowadząca Ogólnopolską Wypożyczalnię Książek Dotykowych, która sama również tworzy takie pozycje. – Nasza wypożyczalnia trochę uzupełnia istniejącą lukę. Dla starszych dzieci są tworzone książki w alfabecie Braille’a, bez ilustracji. Nawet jeżeli są to bajki, ale nie zawierają ilustracji, nie są interesujące dla tych młodszych, tym bardziej, że małe dziecko nie potrafi czytać. Braille w naszych książkach jest po to, żeby dzieci dotykając, wiedziały, że są to słowa, które wypowiada osoba dorosła i żeby widziały, że w ten sposób można czytać.
– Wiele osób widzących zastanawiało się, po co dzieciom niewidomym książki z obrazkami. A obrazki służą przede wszystkim do poszerzania wiedzy o świecie, ale także dla samej przyjemności – wyjaśnia Bogusław Marek. – Zmysł dotyku jest dla osób niewidomych głównym sposobem kontaktu ze światem zewnętrznym, w związku z tym dotyk niesie różnego rodzaju informacje, ale też daje przyjemność odczuwania różnych fajnych faktur czy linii. Dzieci stopniowo uczą się rozpoznawać, „czytać” taką grafikę. I będą rozumieć, że na obrazku nie musi być cały konik, tylko trochę włosia, które przedstawia sierść lub ogon. Przy pomocy książek ilustrowanych, kolażowych można wprowadzić dzięki temu dużo nowych pojęć. Są one też fantastycznym elementem pośrednim służącym potem do rozumienia rysunku dotykowego.
Jak sporządzić taką książkę? – Najpierw wybieramy tytuł i sprawdzamy, czy treść będzie łatwo przedstawić formie dotykowej – opowiada Aneta Dmitruk, tyflopedagog (pedagog zajmujący się nauczaniem dzieci z wadami wzroku – red.) w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnych w Lublinie. – Wybieramy teksty, które są ważne. To teksty zagranicznych autorów, ale też klasyka polskiej literatury dziecięcej. Później szukamy materiałów, które oddałyby treść tej książki, na przykład sztucznej trawy, futerek, materiałów z gąbki, sztruksu, skóry, tak żeby każdy z elementów, które przedstawiamy, miał inną fakturę i był czytelny w dotyku.
– Takie książki są sprzedawane za granicą. To są ceny około 60 euro. W Polsce czasami ktoś zrobi jedną, dwie książki, a jeżeli chce je sprzedać to też jest cena około 300 złotych – dodaje Bożena Kazanowska. – To wszystko musi zostać wykonane ręcznie, z wykorzystaniem różnych materiałów o zróżnicowanych fakturach. I jest to bardzo pracochłonne. Wszystkich materiałów musimy najpierw dotknąć, aby stwierdzić, czy są one ciekawe fakturowo – tłumaczy wysokie ceny takich książek Kazanowska.
Konkurs po raz pierwszy w swojej ponad 20-letniej historii odbył się w Polsce, a dokładniej w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
LilKa / opr. ToMa
Fot. Piotr Michalski