78 lat temu, 3 października 1946 roku, oddział AK-WiN w miejscowości Szaniawy-Poniaty zatrzymał Mitropę, czyli wojskowo-dyplomatyczny pociąg radziecki.
Rozbrojono i pozbawiono mundurów ponad 200 czerwonoarmistów, w tym pięciu generałów i kilku wysokich rangą funkcjonariuszy NKWD jadących na naradę wojskową do Warszawy.
– Tą akcją partyzanci pokazali, że nie zgadzają się na sowiecką dyktaturę w Polsce – mówi Michał Szczygielski ze Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Koła Trzebieszów. – Postanowiono zatrzymać pociąg na stacji w Szaniawach-Poniatach poprzez podstęp. Na peronie rozłożono stolik z dokumentami. Przy stoliku siedzieli partyzanci, żołnierze WiN-u i AK ubrani w mundury sowieckie. Ponieważ zawiadowca stacji w Szaniawach był również zaprzysiężonym członkiem NSZ i WiN-u to zatrzymał ten pociąg. Dowódca pociągu wyszedł na peron z zapytaniem co się stało. Wówczas porucznik Marczuk, dowódca tej całej akcji, powiedział, że w tym pociągu, według ich informacji znajdują się partyzanci z WiN-u, którzy chcą zrobić akcję zbrojną w tym pociągu. Dlatego też kazał kierownikowi pociągu, żeby wszyscy żołnierze wyszli z tego pociągu na peron bez broni. Kiedy już wszyscy czerwonoarmiści wyszli z pociągu, wówczas partyzanci z okolicznych nasypów, rowów wyszli i wycelowali broń w nich i kazali wszystkim się rozebrać i w ten sposób puścili ich wolno.
– Nazywam się Tadeusz Marczuk, tak jak mój ojciec, który miał pseudonim „Kurzawa”. Brał udział w akcji Mitropa, był dowódcą. W tamtych czasach mało się o tym mówiło, prawie wcale. Później ojciec był zamknięty w więzieniu w Warszawie, w 1949 roku. Siedział tam 20 miesięcy. Wrócił ze złamaną psychiką z więzienia. Późnej jeszcze przebywał w szpitalu. Zmarł mając 49 lat. Opowiadał mi o tym więzieniu, że musiała być szczelna cela. Nalewali wody do okien. Dawali wiadro i wylewał tę wodę przez okno. Siadał na nodze od stołeczka z rękami wyciągniętymi do przodu. Mało mi o tym opowiadał. Więcej dowiedziałem się później od ludzi niż od własnego ojca.
CZYTAJ: Kolejny sokół otruty? Martwego ptaka znaleziono na ulicy w Lublinie
– Mogę sporo na ten temat powiedzieć, ponieważ tata i jeszcze jeden z mieszkańców byli przypadkowymi świadkami tego wydarzenia – przyznaje Ryszard Wysokiński, mieszkaniec Szaniaw-Poniat. – Ojciec nazywał się Czesław Wysokiński. Drugim świadkiem był Witold Grochowski. Oni wracali z pola. Był zatrzymany pociąg. W akcji brali udział też partyzanci, którzy byli miejscowymi. Miejscowym był Zygmunt Sikora i Jerzy Wadas z Szaniaw-Matys. Sikora się nawet trochę wsławił, ponieważ po wyprowadzeniu żołnierzy z pociągu nie zauważyli, że krótką broń miał jeden z oficerów rosyjskich i mierzył w ich stronę. Właśnie Sikora to zauważył, który kopnięciem w ostatnim momencie wytrącił broń. Trudno powiedzieć ilu było żołnierzy, bo ojciec tego nie określał. Mówił, że w jednym samochodzie wszyscy się mieścili. Mówił też o tym, że widać było, że Rosjanie byli porozbierani. Zabrano im ubranie. Zostawili ich w bieliźnie. Ani jednego wystrzału nie było.
– Partyzanci w ten sposób pokazali, że będą do skutku bronić niepodległości Polski – uważa Michał Szczygielski. – Pokazali, że na sowiecką dyktaturę na ziemiach polskich się nie zgadzają. Żołnierze, który podróżowali tym pociągiem, nie tylko w tym czasie, ale przez cały okres od 1944 r., zachowywali się w stosunku do ludności polskiej bardzo agresywnie. Niejednokrotnie oddawali strzały do ludzi znajdujących się w polu czy na stajach kolejowych. Dlatego też trzeba było ukrócić te ich działania.
CZYTAJ: Pomagali na terenach powodziowych. Służby z regionu podsumowały swoje działania [ZDJĘCIA]
Pamięć o partyzantach biorących udział w akcji jest kultywowana przez samorząd i miejscową ludność zwykle pod koniec września, kiedy to pod pomnikiem Mitropa składane są wieńce.
Partyzanci, którzy brali udział w akcji schronili się w okolicach Kiełbasek, ich kryjówka została odnaleziona przez NKWD i UB. Kilku partyzantów zginęło bądź też zostało rannych, niektórzy zostali aresztowani. Części partyzantom udało się zbiec.
MaT / opr. PrzeG
Fot. Powiat Łukowski FB/ Bartłomiej Bryk – Radny Miasta Łuków FB