Były pokazy kopania ziemniaków przy użyciu motyk i kopaczki konnej, wspólne ognisko i ludowe przyśpiewki. Jak co roku w Muzeum Wsi Lubelskiej odbyły się wykopki ziemniaczane.
– Pierwszy raz jesteśmy na takiej imprezie, ale razem z dziećmi często odwiedzamy lubelski skansen. Dzieci lubią tutaj przychodzić, lubią oglądać zwierzęta. A pogoda dzisiaj sprzyja. Takie akcje są potrzebne. To fajne spędzenie rodzinnego czasu – mówią widzowie.
CZYTAJ: W kościołach trwa wielka zbiórka dla powodzian
– Wykopki na dawnej wsi były dosyć ważne. Kiedyś kartofle nazywano „chlebem ubogich”. Kto miał pole ziemniaków i krowę, wiedział, że zimę przeżyje. U nas przeważnie była odmiana malwa, a później janki i bronki. To były stare pierwotne odmiany ziemniaków – opowiada Marcin Włodarczyk, wolontariusz.
– Kiedy wykopki ziemniaczane się kończyły, brano gospodarza za nogi i przeciągano go po zebranych ziemniakach. Miało to pokazać, że nastąpiło zakończenie „żniw ziemniaczanych”. Ale miało to też zapewnić urodzaj na przyszłość –wyjaśnia Łukasz Tarkowski, adiunkt w Dziale Edukacji i Promocji Muzeum Wsi Lubelskiej.
W wykopkach w lubelskim skansenie wzięło udział kilkadziesiąt osób.
RyK / opr. ToMa
Fot. Piotr Michalski