W środę rano rozpoczął się trzeci dzień poszukiwań rosyjskiego obiektu powietrznego, który wleciał na terytorium Polski i zniknął z radarów w rejonie gm. Tyszowce. Żołnierze WOT przeszukają miejscowości m.in. w gminie Łabunie w pow. zamojskim.
Wojsko przeszukuje obecnie rejon Woli Śniatyckiej w gminie Komarów-Osada.
– Jak na razie nic nie znaleźliśmy – powiedział Radiu Lublin rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych podpułkownik Jacek Goryszewski. – Pierwszego dnia udało nam się przeszukać ponad 800 hektarów, drugiego ponad 2000 hektarów. Dzisiaj zakładamy nawet szerszy rejon poszukiwań. Dzisiaj jest zaangażowanych ponad 150 żołnierzy. Z powietrza wspomagani są przez śmigłowce, bezpilotowiec. Na ziemi przewidziane są również patrole konne. Głównie żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. Są to specjalnie wyszkolone grupy, m.in. Naziemne Zespoły Poszukiwawczo-Ratownicze.
– Rejon poszukiwań został wyznaczony dzisiaj na zachód od miejscowości Wolica Śniatycka (pow. zamojski), w tym m.in. Bródek, Dąbrowa, Barchaczów (gmina Łabunie). Sprawdzamy głównie tereny niezamieszkane, jak lasy, łąki, pola. Rejon został wytypowany na podstawie zapisów z środków radiolokacyjnych i możliwej trajektorii lotu obiektu. Nie mamy jeszcze żadnych sygnałów od ewentualnych świadków zdarzenia – wyjaśnił rzecznik.
CZYTAJ: Nieznany obiekt wleciał nad Polskę. Poszukiwania w innym powiecie
Wojsko nie wyklucza, że obiekt ten mógł nie spaść na terenie Polski, tylko poleciał dalej lub zawrócił, ale systemy radiolokacyjne nie były w stanie tego zaobserwować.
– Rozważamy każdy scenariusz. Od początku mamy założony konkretny obszar, który musimy przeszukać, żeby mieć pewność, czy (obiekt) spadł. Poszukiwania na pewno będą kontynuowane jeszcze w czwartek. Będziemy informować, czy zaplanujemy akcje na kolejne dni, czy cały obszar został sprawdzony – uzupełnił ppłk Goryszewski.
Prawdopodobnie bezpilotowy statek powietrzny wleciał w poniedziałek na terytorium Polski o godz. 6.43 na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród. Obiekt zanikł na radarach w rejonie gminy Tyszowce na południe od Hrubieszowa. Jak informował dowódca Operacyjnych Rodzajów Sił Zbrojnych generał Maciej Klisz, „nie jest to rakieta, nie jest to pocisk ani hipersoniczny, ani balistyczny, ani rakieta kierowana”, a prawdopodobnie „obiekt typu bezpilotowy statek powietrzny”.
Rzecznik DORSZ dodał później, że trajektoria lotu, prędkość i wysokość, z jaką się ten obiekt poruszał pozwala domniemywać, że był to bezzałogowy statek powietrzny, np. typu Shahed, jakiego używają Rosjanie, atakując Ukrainę. – Nie doszło do wizualizacji tego obiektu, więc nie mamy stuprocentowej pewności – zaznaczył Goryszewski.
CZYTAJ: „Był przeraźliwy huk”. Żołnierze szukają obiektu, który wleciał znad Ukrainy
W nocy z niedzieli na poniedziałek Rosja zaatakowała zmasowanym ostrzałem rakietowym piętnaście obwodów Ukrainy. Wybuchy słychać było w sąsiadującym z Polską obwodzie lwowskim oraz oddalonym o godzinę drogi od granicy Łucku, gdzie w wyniku ataku uszkodzony został m.in. budynek mieszkalny. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w mediach społecznościowych podał, że Rosja wystrzeliła ponad setkę rakiet różnych typów i około 100 dronów-kamikadze Shahed.
Od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. podczas ataków rakietowych pociski kilkukrotnie naruszyły polską granicę. W listopadzie 2022 r. we wsi Przewodów w woj. lubelskim spadł pocisk, zabijając dwie osoby. Z kolei w grudniu tego samego roku rosyjska rakieta Ch-55 spadła w lesie nieopodal Bydgoszczy, a o znalezieniu jej szczątków poinformowano w kwietniu 2023 r. Ponadto kilkukrotnie pociski na kilka-kilkadziesiąt sekund wlatywały w polską przestrzeń powietrzną przy granicy z Ukrainy, ale opuszczały ją, nie spadając na terytorium Polski.
PAP / MaTo / opr. WM
Fot. PAP/Wojtek Jargiło