– Nie dziwię się prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu, że apeluje o większą pomoc, bo taka jest jego rola. Ale naszą rolą jest podejmować decyzje zgodne z interesem państwa polskiego. I takie dzisiaj podejmujemy – powiedział PAP wicepremier, szef MON, Władysław Kosiniak-Kamysz.
CZYTAJ: Prezydent Zełenski zapowiada plan zakończenia wojny
Jak dodał, dzisiaj wszystkie rzeczy, które mogliśmy przekazać na rzecz Ukrainy, przekazaliśmy.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył we wtorek, że polska pomoc wojskowa dla jego kraju w ostatnim czasie nieco zmalała. Przypomniał, że Warszawa wspierała Ukrainę od pierwszych dni wojny na pełną skalę, zwrócił jednak uwagę, że Polska ma jeszcze samoloty, które mogłyby wzmocnić obronę jego państwa. „Dzisiaj uwaga strony polskiej, jeśli chodzi o nasze zdolności obronne, trochę osłabła. To znaczy, Polska prawdopodobnie dała nam to, co mogła. Jednak pewne rzeczy w Polsce zostały. (…) Są konkretne kwestie. Bardzo potrzebujemy waszych MiG-ów” – mówił Zełenski.
Dodał, że drugą sprawą, o której Ukraina rozmawia z polskimi władzami, jest możliwość zestrzeliwania przez Polskę rosyjskich rakiet i dronów nad terytorium zachodnich obwodów Ukrainy. – Rozmawialiśmy o tym wiele razy i wymaga to, jak rozumiem, wsparcia kilku krajów. Polska, jak rozumiem, waha się, czy nie pozostanie sama z tą decyzją – podkreślił prezydent.
Polska wykonała gigantyczne wsparcie dla Ukrainy
Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz pytany przez PAP o te słowa, przyznał, że “rozumie prezydenta Zełenskiego”. Zastrzegł jednak, że jeśli chodzi o donacje, to Polska wykonała gigantyczne wsparcie dla Ukrainy.
– Rząd polski, zarówno nasz rząd, jak i rząd poprzedników, przekazał wielomiliardowe donacje sprzętu na Ukrainę. To wszystko, co byliśmy w stanie przekazać – podkreślił. – Ale bezpieczeństwo państwa polskiego jest dla mnie zawsze najwyższym nakazem i wszystkie decyzje, które podejmujemy w tej sprawie, są podejmowane przez pryzmat bezpieczeństwa państwa polskiego – dodał.
“Państwo polskie musi zachować swoje zdolności”
– Wiem, że Ukraina potrzebuje wielu rodzajów broni, ale nasi partnerzy z Ukrainy muszą też zrozumieć, że państwo polskie musi zachować swoje zdolności. I to jest dla mnie jako ministra obron priorytet – powiedział Kosiniak-Kamysz.
Odnosząc się do możliwości zestrzeliwania przez Polskę rosyjskich rakiet i dronów nad terytorium zachodnich obwodów Ukrainy, szef MON zwrócił uwagę, że w tej kwestii jest duży sceptycyzm w państwach NATO. – I żadne państwo indywidualnie nie podejmie takich decyzji. Nie widziałem w NATO zwolenników do podjęcia tej decyzji – zaznaczył wicepremier.
– Nie dziwię się prezydentowi Zełenskiemu, że będzie o to apelował, bo taka jest jego rola. Ale naszą rolą jest podejmować decyzje zgodne z interesem państwa polskiego. I takie dzisiaj podejmujemy – powiedział szef MON.
Decyzje ws. MiG-ów nie teraz
Szef MON został też zapytany, czy Polska byłaby skłonna przekazać MiG-i jeśli do nas trafią nowe samoloty, o czym wspominał premier Donald Tusk.
Minister stwierdził, że ewentualne decyzje ws. samolotów MiG-29 będzie można podjąć po tym, jak polskie Siły Powietrzne zostaną wzmocnione nowymi samolotami – np. zamówionymi w USA myśliwcami F-35, z których pierwszy ma zostać w środę przekazany do polskiego wojska. Do kraju pierwsze F-35 mają jednak trafić dopiero w 2026 roku, wcześniej zaplanowane są m.in. szkolenia polskich pilotów tych maszyn w USA.
Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że dopiero po otrzymaniu nowych samolotów będzie można inaczej dysponować starymi samolotami jak MiGi-29, które obecnie wciąż wykorzystywane są m.in. do misji chroniących polską przestrzeń powietrzną. – Wtedy będziemy podejmować decyzje – dodał.
– Dzisiaj, wszystkie te rzeczy, które mogliśmy przekazać na rzecz Ukrainy – przekazaliśmy – podkreślił.
W lipcu 2024 roku premier Donald Tusk mówił, że polskie MiGi-29 mogą zostać przekazane Ukrainie, jeśli sojusznicy z NATO wyrażą gotowość zastąpienia ich innymi samolotami. – To nie może być z uszczerbkiem dla bezpieczeństwa Polski. Niestety po (wybuchu wojny w) Ukrainie jesteśmy w sytuacji najbardziej wymagającej. Dlatego tak ostrożnie deklarujemy to, co jesteśmy gotowi zrobić – tłumaczył.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. PAP/Tomasz Waszczuk